Działania podjęte w celu wyeliminowania z ruchu pojazdów nadmiernie emitujących substancje szkodliwe były nieskuteczne - wynika z kontroli NIK. Wpływ na to ma mieć m.in. system dopuszczania pojazdów do ruchu. Izba negatywnie oceniła również działania policji i ITD.

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła m.in. czy obowiązujące prawo i rozwiązania organizacyjne i techniczne, a także działania właściwych organów administracji publicznej pozwalają na skuteczne eliminowanie z ruchu drogowego pojazdów z nadmierną emisją substancji szkodliwych.

Kontrola dotyczyła lat 2016-2019 i objęła Ministerstwo Infrastruktury, trzy urzędy miast, po trzy organy kontroli ruchu drogowego - komendy miejskie policji, oraz wojewódzkie inspektoraty transportu drogowego. Badaniem kwestionariuszowym objęto 85 starostw powiatowych i 254 funkcjonariuszy policji.

Z badania wynika, że choć w Polsce udało się - przy wykorzystaniu funduszy unijnych - znacznie ograniczyć zanieczyszczenia powietrza emitowane przez przemysł i energetykę, to w dalszym ciągu brakuje kluczowych rozwiązań prawnych, które umożliwiłyby ograniczanie użytkowania najbardziej szkodliwych dla środowiska samochodów.

Izba zauważa, że ograniczeniu negatywnego wpływu transportu na środowisko nie sprzyja rosnąca liczba pojazdów na drogach. Jak wskazano w komentarzu do kontroli, od przystąpienia Polski do UE liczba użytkowanych w Polsce samochodów wzrosła ponad dwukrotnie, a liczba zarejestrowanych samochodów używanych z importu wyniosła 13,3 mln.

NIK jako jeden z powodów wskazuje na brak polityki podatkowej zachęcającej do zakupu nowych samochodów lub aut spełniających wyższe normy ekologiczne. Jak podkreślono, średni wiek użytkowanych w Polsce samochodów osobowych wynosi blisko 15 lat.

Izba zwraca też uwagę na rosnącą w Polsce liczbę pojazdów na mieszkańców, która wynosi 580 pojazdów na 1000 mieszkańców. Jak podkreślono liczba ta niemal dwukrotnie przekracza wskaźniki dla takich państw jak Niemcy, czy Austria. Dodatkowo wskazano, że ok. 73 proc. aut w Polsce to pojazdy powyżej 10 lat, a wiek 35 proc. aut przekracza 20 lat.

NIK skontrolowała również działania podejmowanym na terenie miast o największym natężeniu ruchu drogowego, czyli w Warszawie, Krakowie i Łodzi.

W ocenie Izby, do 2015 r. Minister Infrastruktury nie podjął prób wdrożenia rozwiązań, które mogłyby przyczynić się do ograniczenia szkodliwych substancji emitowanych przez transport drogowy, "pomimo że miał wiedzę o nieskuteczności systemu dopuszczania pojazdów do ruchu drogowego oraz o wysokiej szkodliwości niektórych składników spalin samochodowych".

"W Ministerstwie nie podjęto też prac, pomimo przekazania w lutym 2014 r. strategii (przez powołaną przez Ministra grupę roboczą), w której przedstawiono propozycje rozwiązań mających na celu naprawę systemu badań technicznych pojazdów" - napisano.

Według ustaleń kontrolerów NIK działania Ministra Infrastruktury ograniczyły się do realizacji obowiązku wdrożenia unijnej dyrektywy w sprawie okresowych badań pojazdów, ale - jak wskazano - prace nad tym rozpoczął z ponad półtorarocznym opóźnieniem, zaś "stosowne przepisy do dzisiaj nie zostały przyjęte".

"W ocenie NIK, bezczynność Ministra Infrastruktury powoduje, że pojazdy z niesprawnymi bądź usuniętymi elementami wyposażenia odpowiedzialnymi za oczyszczanie spalin, wskutek braku odpowiednich rozwiązań prawnych, umożliwiających identyfikację takich pojazdów, są przez diagnostów nadal dopuszczane do ruchu drogowego" - napisano. Izba zwraca uwagę również na opóźnienie wdrożenia do polskiego prawa unijnej dyrektywy w sprawie drogowej kontroli technicznej.

NIK zaznacza, że przykładem potwierdzającym konieczność niezwłocznego podjęcia przez szefa resortu infrastruktury stosownych prac, są wyniki pomiarów emisji spalin przeprowadzonych w 2019 r. na terenie Krakowa, gdzie przebadano ponad 60 tys. samochodów osobowych i dostawczych, bez konieczności zatrzymywania ich do kontroli. Badanie wykazało, że 57 proc. skontrolowanych pojazdów nie spełniało norm w zakresie tlenków azotu, 48 proc. emisji tlenku węgla, 45 proc. - węglowodorów, a 40 proc. - pyłów.

Z badań wynikało także, że samochody z silnikiem diesla emitują nawet kilkanaście razy więcej szkodliwych pyłów niż te z silnikiem benzynowym.

Kontrola NIK wykazała również, że w badanych urzędach miast część kontroli urzędowych w Stacjach Kontroli Pojazdów (SKP) przeprowadzano z naruszeniem wymaganej - corocznej - częstotliwości lub w niepełnym zakresie.

Nieprawidłowo sprawowany - zdaniem NIK - był też nadzór nad SKP przez starostów. W co czwartym powiecie kontrole nie były w ogóle przeprowadzane, lub były przeprowadzane z przekroczeniem wymaganej częstotliwości.

NIK zwróciła uwagę na jakość przeprowadzanych przez diagnostów badań technicznych pojazdów. Podczas kontroli w 2017 r. stwierdzono, że ponad połowę badań poddanych oględzinom diagności przeprowadzili nieprawidłowo i z naruszeniem przepisów.

Izba negatywnie oceniła również działania policji i ITD. W ocenie NIK kontrole drogowe pojazdów prowadzone przez te służby nie zapewniały eliminowania z ruchu drogowego pojazdów, których stan techniczny naruszał wymagania ochrony środowiska.

Według NIK kontrole były prowadzone niesystematycznie, często przez osoby nieposiadające odpowiedniego przeszkolenia, a do oceny zanieczyszczeń spalin sporadycznie wykorzystywano posiadany sprzęt pomiarowy. Do pomiarów wykorzystywano też urządzenia, które nie zostały poddane obowiązkowej, okresowej kalibracji.

NIK zwróciła również uwagę na pogłębiające się problemy kadrowe w Wydziałach Ruchu Drogowego Policji. W przypadku Policji dotyczy to głównie komendy stołecznej.

Jak dodano, kontrole realizowane przez policję i ITD przy użyciu urządzeń pomiarowych dotyczyły niewielkiej liczby pojazdów uczestniczących w ruchu drogowym.

"Przykładowo na terenie Warszawy w I półroczu 2019 r. funkcjonariusze KSP skontrolowali łącznie 5140 pojazdów, przy czym tylko co ok. dwudziesty pojazd został zbadany przy użyciu specjalistycznego sprzętu pomiarowego" - zaznaczono.

NIK dodaje, że sytuacji nie poprawiła przeprowadzana cyklicznie w całym kraju akcja SMOG. Izba zwraca też uwagę na to, że "nawet podczas comiesięcznych działań SMOG, podczas których kierowano do patroli możliwie maksymalną liczbę funkcjonariuszy (...), w Warszawie i Łodzi tylko od 4 do 7 proc. kontroli wykonano z użyciem analizatorów spalin lub dymomierzy". W Krakowie było to 20 proc.

"Zdarzały się i takie akcje SMOG, na które policjanci KSP w ogóle nie zabierali analizatorów spalin i dymomierzy, oraz takie, na które sprzęt pomiarowy zabrali, ale go nie używali" - wykazała kontrola.

NIK powołując się na raport Europejskiej Agencji Środowiska z 2019 r. zaznacza, że z powodu zanieczyszczenia środowiska w Europie co roku dochodzi do ponad 400 tys. przedwczesnych zgonów, w tym w Polsce ponad 40 tys. rocznie. Oznacza to - jak podkreśla Izba - że wskutek zanieczyszczenia powietrza przedwcześnie umiera w Polsce ponad 10 razy więcej osób niż wskutek wypadków drogowych.