Jeśli program „Stop smog” rozwinie się tak dobrze, jak oczekuje rząd, to będzie także szansą zarobku dla przedsiębiorstw. Zatrudnienie znajdą i firmy wykonujące docieplenia, i te z branży odnawialnych źródeł energii.
Najnowsza nowelizacja ustawy termomodernizacyjnej została już z niewielkimi poprawkami zaakceptowana przez Senat (7‒8 października ponownie procedowana będzie w Sejmie). Dzięki zmianom gminom będzie łatwiej spełnić warunki programu „Stop smog”, co może znacząco wpłynąć na liczbę kontraktów dla przedsiębiorców zajmujących się dociepleniami i odnawialnymi źródłami energii. [ramka] Z dołączonej do projektu ustawy oceny skutków regulacji wynika, że zatrudnienie w firmach może się zwiększyć w przeciętnym województwie średniorocznie o ok. 10 tys.
Co zmienia nowelizacja
• Długi okres odpowiedzialności za efekty w programie „Stop smog” został skrócony do 5 lat. Do tej pory wymagane było, aby podejmowane zamierzenia wywoływały deklarowany efekt przez 10 lat (np. zainstalowany piec musiał być przez tyle lat użytkowany). To pomoże także przedsiębiorcom, bo stosowane przez nich urządzenia często nie miały 10-letniej gwarancji.
• Nie o minimum 50 proc., lecz o minimum 30 proc. ma zostać zmniejszone w wyniku realizowanego zamierzenia średnie zapotrzebowanie na energię grzewczą w domu. To pozwoli uniknąć bardzo kosztownego remontu przede wszystkim w budynkach, które są już częściowo ocieplone. A także zwiększy liczbę budynków kwalifikujących się do dofinansowania.
• Wsparcie (co wyraźnie zostało wpisane do ustawy) będzie można przeznaczać na instalacje fotowoltaiki i pomp ciepła, także zbiorcze.
• Samorządy będą mogły planować inwestycje o mniejszej niż dotychczas skali (minimalna pula domów objęta programem w gminach poniżej 100 tys. mieszkańców to 20).
• Powstanie Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków. Ta elektroniczna baza ma zawierać charakterystyki energetyczne budynków i pozwalać docelowo zidentyfikować źródła ciepła.
Ponadto ustawa powołuje do życia Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków (CEEB). Baza dotyczyć będzie nie tylko budynków mieszkalnych, lecz także będących własnością firm. Trzeba będzie w niej rejestrować wszystkie źródła ciepła, których nominalna moc cieplna wykorzystywanego źródła spalania paliw nie przekracza 1 MW. Jak wynika z oczekiwań ustawodawcy, ma się w niej znaleźć 5‒6 mln obiektów.

Przetargi nie takie straszne

Program „Stop smog” zakłada, że to gmina jest beneficjentem dotacji i ona wykonuje objęte nim działania, także w domach prywatnych u osób wykluczonych energetycznie, często niezamożnych czy niezaradnych życiowo. Czy taki model, że beneficjent nie jest właścicielem lokalu, a ten z kolei może utrudniać prace, nie stwarza nadmiernego ryzyka dla przedsiębiorców? Czy nie powinni oni się zabezpieczyć, podpisując z gminą odpowiednio skonstruowaną umowę?
– Jeśli chodzi o zabezpieczenie, to przedsiębiorca nie będzie miał w tej kwestii za dużo do powiedzenia z tego powodu, że zlecanie zadań odbywać się będzie co do zasady w procedurze przetargowej, w trybie przepisów o zamówieniach publicznych. A w takim przypadku załącznikiem do specyfikacji jest wzór umowy. Będzie miała ona taką treść, jaką ustali gmina – mówi Mirosław Rymer, radca prawny z kancelarii Płaza Głąb. – Natomiast nie znaczy to, że gdy właściciel domu np. nie wpuści go lub nie zgodzi się na jakieś prace, to przedsiębiorca będzie ponosił konsekwencje. Nie działa bowiem na zasadzie ryzyka – dodaje ekspert. I wyjaśnia, że przedsiębiorca nie poniesie konsekwencji niewykonania umowy, ponieważ nie ma na to wpływu. To gmina zapewnia możliwość jej realizacji. W tym celu będzie podpisywała umowy z beneficjentami.
– To trochę podobnie jak w sytuacjach z mieszkańcami, gdy czasem nie chcą wpuścić do mieszkań ekip budowlanych podczas wykonywania remontów domów komunalnych, a wykonawca nie wejdzie siłą – mówi Mirosław Rymer. Po stronie przedsiębiorcy leży natomiast wykonanie zadania zgodnie z przepisami i ze specyfikacją. Zdaniem eksperta nie powinno być to jednak zbyt skomplikowane, zwłaszcza od strony prawnej, bo obecnie ocieplenie budynku o wysokości do 12 metrów ‒ a domy jednorodzinne z reguły takiej wysokości nie przekraczają ‒ nie wymaga nawet zgłoszenia (wyjątek dotyczy obiektów i terenów zabytkowych).

Zabytkowy klops

Problemy mogą się pojawić wówczas, gdy termomodernizacji wymagać będzie budynek figurujący w rejestrze zabytków lub znajdujący się na obszarze wpisanym do rejestru zabytków, np. w układzie urbanistycznym. Jeżeli miałoby to dotyczyć obiektów prywatnych, to w umowie, zdaniem Mirosława Rymera, powinno być przewidziane, kto jest odpowiedzialny za uzyskanie pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków. Dlaczego? Ani gmina, ani firma takiego pozwolenia nie dostaną, bo nie mają tytułu do dysponowania zabytkiem. Jednym z możliwych rozwiązań jest udzielenie pełnomocnictwa przez beneficjenta pracownikowi inwestora. Zresztą zabytki przysparzają problemów nie tylko od strony formalnej, lecz także technicznej. Większość urzędów konserwatorskich nie zgadza się np. na docieplanie zewnętrznych elewacji, bo pod taką warstwą znika detal architektoniczny. Trudno też sobie wyobrazić nałożenie warstwy ocieplającej na surową cegłę czy drewniany obiekt. – Z kolei docieplenie od wewnątrz jest bardzo kosztowne, a nie zawsze odpowiednio skuteczne. Także wymiana instalacji wymaga zgody konserwatora, choć samego pieca już nie – mówi Mirosław Rymer. Ekspert, który jest także doradcą wojewódzkiego konserwatora zabytków, zwraca uwagę, że kłopoty mogą dotyczyć również umieszczenia urządzeń fotowoltaicznych na dachu. Jego zdaniem w ustawie zabrakło rozwiązania problemu zabytków.

Fotowoltaika wpisana

W ramach programu można będzie nie tylko docieplić dom czy wymienić okna albo zastąpić kopciucha bardziej ekologicznym źródłem zużywającym gaz, węgiel (kotły piątej klasy) czy olej opałowy, lecz także zainstalować system fotowoltaiczny czy pompę ciepła. Możliwe też będzie podłączenie domu do takich urządzeń przewidzianych dla kilku posesji lub pokrycie dotacją kosztów przyłączenia do sieci ciepłowniczej czy elektroenergetycznej – jeśli ma to związek z wymianą urządzeń. Te ostatnie działania to szansa na zarobek dla firm zajmujących się technologiami OZE. – Na pewno będą to znaczące inwestycje dla branży OZE, choć nie aż tak, jak program „Mój prąd” – mówi dr inż. Stanisław Pietruszko, prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki. Trzeba jednak bacznie zwracać uwagę na to, jakie stosuje się moduły czy komponenty. Ekspert zachęca, by instalować systemy fotowoltaiczne o odpowiednio wysokim standardzie, by nie były awaryjne i nie zniechęcały kolejnych mieszkańców do inwestowania w OZE (takie sytuacje miały miejsce choćby przy dotacjach do kolektorów słonecznych). Zwraca też uwagę, by instalatorzy zadbali o odpowiednią dokumentację techniczną oraz procedury kontroli jakości. I mówi, że obecnie nie ma monitoringu pracy systemów, dlatego trudno jest zweryfikować jakość ich pracy.

Zaglądanie w komin

Z nowelizacji ustawy z 17 września 2020 r. o zmianie ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów oraz niektórych innych ustaw wynika także, że kosztem 31 mln zł powstać ma ogromna Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków. W niej mają się znaleźć informacje aż o 5‒6 mln obiektów – na temat ich źródeł zasilania, charakterystyki energetycznej czy udzielonych dotacji. Dane o swoich obiektach, w tym źródłach ciepła, będą musieli wpisać także przedsiębiorcy dysponujący piecami do 1 MW, czyli takimi, na które nie potrzeba żadnych zgód środowiskowych. Będą musieli dokonać wpisu w ciągu roku od ukazania się komunikatu o powstaniu bazy.
To, co będzie dodatkową uciążliwością dla wielu firm i osób fizycznych, dla części przedsiębiorców może okazać się szansą na prawdziwy boom. Kominiarze zostaną zobowiązani do wprowadzania do bazy danych o piecach i przeglądach kominiarskich. Wtedy się okaże, jak mało zobowiązanych do tego osób i firm takie przeglądy dzisiaj wykonuje. – Dzięki temu, że powstać ma elektroniczna baza protokołów pokontrolnych, urzędnicy dowiedzą się o piecach, o które nikt nie dba i nie robi obowiązkowych przeglądów – wyjaśnia Mirosław Antos, wiceprezes Krajowej Izby Kominiarzy. – Pojawić się mają także protokoły negatywne, wskazujące, gdzie są usterki zagrażające zdrowiu i życiu. Jak mówi przedstawiciel izby, takich nieprawidłowości jest dużo, i nie tylko w starych domach, lecz także w nowych bywają błędy konstrukcyjne. Wpisy do bazy kominiarze zdecydowali się wnosić nieodpłatnie, choć przyznają, że to dla nich wyzwanie. Liczą jednak, że niejako odbiją to sobie na kontrolach obiektów, do których dotychczas nikt ich nie wzywał.
W bazie prowadzonej przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego brak protokołu dotyczącego przeglądu danego budynku od razu się wyświetli i właściciel będzie musiał naprawić uchybienie, a gdy tego nie zrobi – uiścić karę. Dziś mandat za brak przeglądu wynosi 500 zł.
5–6 mln tyle budynków ma być wpisanych do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków
10 proc. tylko tyle budynków przechodzi obecnie ustawową kontrolę kominiarską