Polska mogłaby dojść do neutralności klimatycznej w 2056 r. To jednak optymistyczny scenariusz. Sceptyczny zakłada, że może to nastąpić dopiero 11 lat później – ocenia Polski Instytut Ekonomiczny.
DGP
„Wśród krajów UE najbardziej zaawansowana w transformacji energetycznej w kierunku zeroemisyjnym jest będąca liderem całego rankingu Szwecja, zaś z najsłabszym wynikiem i na 77. miejscu jest sklasyfikowana Bułgaria. Polska wypada tylko nieco lepiej, zajmując dopiero 75. miejsce – wynika z raportu PIE pt. „Czas na dekarbonizację”. Ma on oczywiście związek z ustanowionym w grudniu 2019 r. przez Radę Europejską strategicznym celem osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r.
Obliczenia bazują na wskaźniku transformacji energetyki (energy transition index – ETI), stworzonym przez Światowe Forum Ekonomiczne. ETI odzwierciedla obecny miks energetyczny kraju, a także jego zdolność do realizacji ambitnej polityki klimatycznej. Kraje na szczycie rankingu mają znacznie wyższy udział energii wodnej lub jądrowej niż tej produkowanej z paliw kopalnych.
Autorzy wskazują, że łącząc indeks ETI oraz zakładany rok dekarbonizacji w krajach UE, można obliczyć, że w wariancie optymistycznym Polska mogłaby osiągnąć cel neutralności klimatycznej w 2056 r. Zakładając jednak, że zostanie ona osiągnięta w 2050 r. tylko przez te kraje, które już mają opublikowaną kompleksową strategię w tym zakresie, czas dla Polski wydłuża się do 2067 r.
Jedynie trzy kraje unijne deklarują osiągniecie neutralności klimatycznej przed 2050 r. – to Finlandia (w 2035 r.), Austria (2040 r.) i Szwecja (2045 r.). Polska jako jedyny kraj nie podała planowanej daty wyjścia z węgla. Dotąd nie mamy obowiązującej polityki energetycznej państwa do 2040 r. i dopiero tworzona jest strategia do 2050 r. „Obecnie trwają intensywne prace nad tymi dokumentami. Kwestia tak dogłębnych, długofalowych zmian wymaga szerokich konsultacji i koordynacji stanowisk wszystkich ministrów, więc dokumenty będą sfinalizowane dopiero w momencie uzyskania konsensusu na poziomie rządowym” – poinformował nas resort klimatu.
Podkreślił, że Polska jako strona porozumienia paryskiego jest zobowiązana do osiągnięcia neutralności klimatycznej w drugiej połowie XXI wieku i nie ma doprecyzowanej daty tego zobowiązania. „Ponadto w grudniu 2019 r. Polska zgodziła się na unijny cel neutralności klimatycznej w roku 2050, do którego się przyczyni. Niemniej Polska ma przed sobą większe wyzwania transformacyjne związane z miksem energetycznym opartym nadal w większości na węglu oraz mniejsze możliwości finansowe niż bogatsze państwa członkowskie UE, które mogą sobie pozwolić na wcześniejsze deklaracje neutralności klimatycznej” – czytamy.
Tymczasem od jednego z naszych rozmówców z kręgów rządowych słyszymy, że niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy mają ambitny plan przyspieszenia transformacji energetycznej w Polsce. – Mówi się nawet o tym, by spróbować osiągnąć neutralność klimatyczną do 2040 r. Chodzi o to, by wykorzystać jak najwięcej pieniędzy zabezpieczonych na ten cel w unijnym Funduszu Sprawiedliwej Transformacji – twierdzi nasz rozmówca.
W ramach tego mechanizmu nasz kraj ma otrzymać 3,5 mld euro, choć mógłby otrzymać 7 mld, gdyby zobowiązał się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Cały fundusz to 17,5 mld euro, a połowa środków ma być uzależniona właśnie od zgody poszczególnych państw na unijny cel neutralności klimatycznej do 2050 r. Problem w tym, że nawet w rządzie pojawiają się sceptyczne głosy odnośnie możliwości przyspieszenia naszej transformacji na tyle, by dokonała się do 2040 r. Wicepremier Jadwiga Emilewicz na czerwcowej konferencji ToGetAir wskazywała, że „biorąc pod uwagę możliwości technologiczne i finansowe osiągnięcie przez Polskę neutralności klimatycznej do 2050 r. będzie to najpewniej niemożliwe”.
W rankingu ETI (obejmującym 115 krajów) Polska jest wysoko oceniona za poziom inwestycji w efektywność energetyczną, wskaźnik wolności inwestycyjnej i dobrą logistykę, plasując się w tych kategoriach na pozycjach od 23. do 26. - Najsłabiej nasz kraj został oceniony w takich kategoriach jak udział energii elektrycznej z węgla (112. miejsce), elastyczność systemu elektroenergetycznego (110.), stabilność polityki dla biznesu (102.) oraz emisyjność energii pierwotnej (108.) – podają analitycy PIE.
Autorzy raportu przypominają, że w 2018 r. elektrownie węglowe wytwarzały 79 proc. energii elektrycznej w Polsce. Ze względu na dominujący udział energii elektrycznej z węgla nasz sektor energetyczny charakteryzuje się drugą co do wielkości emisyjnością w Unii (wyższą ma jedynie Estonia). Dla porównania, w Szwecji energia jądrowa i wodna dostarczają 80 proc. całkowitej produkcji energii elektrycznej. W Finlandii energia jądrowa generuje 33 proc., wodna – 19 proc., zaś biopaliwa i węgiel odpowiednio 17 i 14 proc. Z kolei w Danii dominuje energia wiatrowa (46 proc.), choć istotnie uzupełniana jest przez elektrownie węglowe (21 proc.) i biopaliwa (17 proc.).
Eksperci zwracają uwagę, że kraje najbardziej zaawansowane w procesie transformacji energetycznej posiadają silną bazę w postaci źródeł energii niezależnych od warunków pogodowych – głównie elektrownie wodne i jądrowe oraz gaz (dwukrotnie mniej emisyjny od węgla).
– Ze względu na warunki naturalne występujące w Polsce optymalnym wyborem w średnim horyzoncie czasowym byłoby oparcie się na dwóch ostatnich z wymienionych możliwości. W dłuższej perspektywie pożądanym scenariuszem byłoby stopniowe zastępowanie paliw kopalnych farmami wiatrowymi zlokalizowanymi na morzu oraz niskoemisyjnym wodorem – ocenia Aleksander Szpor, kierownik zespołu energii i klimatu Polskiego Instytutu Ekonomicznego.