Pandemia koronawirusa przewartościowała nasz sposób patrzenia na świat. Kwestie takie jak zdrowie i troska o środowisko naturalne, które do tej pory przegrywały z paradygmatem wzrostu gospodarczego, stały się kluczowe. Mimo wszystkich trudnych sytuacji, których doświadcza wielu z nas w ostatnich tygodniach, kryzys gospodarczy to paradoksalnie najlepszy moment do myślenia o tym, jak projektować przyszłość, w której będziemy mogli cieszyć się zarówno stabilnymi miejscami pracy, jak i czystym powietrzem.

Trudno o bardziej sugestywne obrazy odżywającej natury, niż transmitowana w telewizjach całego świata ekspansja dzikiej przyrody na ulicach miast czy poprawa jakości powietrza, dzięki której mieszkańcy stanu Pendżab w północnych Indiach po raz pierwszy od 30 lat mogą cieszyć się widokiem Himalajów. Zmiany są efektem największego od wielu dekad spowolnienia gospodarczego. Udowadnia to, że myślenie o skutkach gospodarczych kryzysu nie może być oderwane od kwestii klimatycznych bezpośrednio przekładających się na jakość powietrza, emisję CO2 czy sytuację hydrologiczną kraju.

Reprezentuję branżę ciepłowniczą, która rzadko pojawia się w debacie publicznej, najczęściej jako jedna ze składowych systemu energetycznego. Tymczasem cały sektor ciepłowniczy zużywa rocznie 26 mln ton węgla, zaledwie o 5 mln mniej niż elektroenergetyka, emitując jednocześnie 68 mln ton CO2, co stanowi aż 22 proc. krajowej emisji. Dodatkowo branża od lat boryka się z deficytem nakładów inwestycyjnych (liczonych w dziesiątkach miliardów złotych) w nowe źródła energii oraz sieci. Jakość systemu ciepłowniczego bezpośrednio przekłada się na zagadnienie czystości powietrza, które w naszym kraju jest szczególną bolączką.

Często sytuacje kryzysowe, mimo wszystkich trudności z nimi związanych, są najlepszym impulsem do rozwoju. Obecne spowolnienie gospodarki powinniśmy potraktować, jako szansę na realną zmianę całego systemu energetycznego i ciepłowniczego, tak by czyste powietrze stało się zasobem, z którego będziemy mogli korzystać nie tylko my, ale i przyszłe pokolenia. W 2018 roku udział OZE w strukturze paliw wykorzystywanych przy wytwarzaniu ciepła wynosił zaledwie 8,2 proc. Według polskich ustaleń, w perspektywie do 2030 roku powinniśmy zwiększać udział odnawialnych źródeł energii w ciepłownictwie o 1,1 proc. rocznie, aby uzyskać poziom 28 proc. (32 proc. to cel unijny). Szansą dla transformacji branży miała być polityka środowiskowa Unii Europejskiej. Mimo wcześniejszego pesymizmu ekspertów, teraz wszystko wskazuje na to, że Bruksela nada nowej dynamiki procesom transformacji energetycznej i uczyni z nich jeden z elementów odbudowywania gospodarki po epidemii.

Możemy wskazać szereg argumentów potwierdzających konieczność działania: najgorszą w Unii Europejskiej jakość powietrza (spowodowaną w dużej mierze spalaniem paliw stałych) i jej ogromne konsekwencje dla systemu opieki zdrowia, koszty wysokiej emisji CO2 oraz niską efektywność energetyczną budynków. Opublikowany w kwietniu tego roku raport Forum Energii szacuje koszty, które generuje problem smogu. I tak na przykładzie Żywca – zanieczyszczenie powietrza pochłonie aż 137 mln złotych. Na tę kwotę składają się wydatki na ogrzewanie (50 proc. opartego na węglu), a także koszty zdrowotne. Jakich nakładów wymaga zapewnienie czystych źródeł ciepła, które wyeliminują problem smogu i zmniejszą jego finansowe konsekwencje? Według analiz think-tanku to kwota 69 mln złotych. Można się posłużyć porównaniem do budowy domu, gdy patrzymy nie tylko na wyjściowe koszty danych rozwiązań, a przede wszystkim na ich długoterminowe korzyści. Podobne podejście powinniśmy przyjąć projektując przyszłość naszych miast.

Nowe okoliczności determinują zredefiniowanie strategii rozwoju branży i postrzeganie jej w wieloletniej perspektywie. Kluczowe znaczenie dla ciepłownictwa, w dobie kryzysu i po nim, będzie miało utrzymanie tempa inwestycji, co może być sporym wyzwaniem dla już dzisiaj znacząco obciążonych budżetów samorządowych. Tym bardziej istotna będzie możliwość korzystania ze środków unijnych oraz inwestycji podmiotów prywatnych. To właśnie one dysponują nie tylko kapitałem na niezbędne inwestycje, ale także mają dostęp do know-how i wdrażają innowacje.

Dzisiaj mówimy już nie tylko o ciepłownictwie IV generacji opartym o m.in. wykorzystanie pomp ciepła, ciepła odpadowego z instalacji przemysłowych, czy odzyskiwanie ciepła ze ścieków komunalnych. Przyszłość leży w niskoparametrowych sieciach V generacji, pozwalających na użycie w sieci ciepła o temperaturze nawet 30 stopni Celsjusza. W jednym z projektów, prowadzonych przez E.ON na południu Sztokholmu, ciepło odpadowe z centrum danych jest efektywnie wykorzystywane do ogrzewania pobliskich budynków. Natomiast w szwedzkim Malmoe część dostarczanego ciepła jest wytwarzana ze ścieków. W Szczecińskiej Energetyce Cieplnej planujemy, pilotażowo, przenoszenie tych innowacyjnych rozwiązań, projektując układy ciepłownicze m.in. dla osiedli na Kępie Parnickiej czy Łasztowni.

W ciągu 10 lat, aby dokonać znaczącej transformacji ciepłownictwa, w tym obniżenia redukcji emisji CO2, potrzeba w skali kraju ponad 550 mld złotych – wynika z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Czyste powietrze w miastach, lokalne źródła energii oparte o OZE i ciepło odzyskiwane z pracy chłodni i serwerów zasilających serwisy streamingowe to przyszłość, która może nas czekać, jeżeli odważnie rozpoczniemy modernizację sektora. Polska gospodarka powinna wykorzystać możliwości, jakie niosą ze sobą inwestycje w transformację energetyki i ciepłownictwa do stymulowania rozwoju i odbudowy po „covidowym” spowolnieniu. W długofalowej perspektywie nie stać nas bowiem na bierność.

Mariusz Majkut - członek zarządu E.ON Edis Energia, prezes Szczecińskiej Energetyki Cieplnej