Co bardziej zapobiegliwe z myślą o nieuchronnych przekształceniach już przygotowują strategie i projekty, by szybko sięgnąć po unijne wsparcie. Starają się też wykorzystać dostępne fundusze z obecnej perspektywy finansowej.
burmistrz Turka Romuald Antosik / DGP
Komisja Europejska przedstawiła w ubiegłym tygodniu projekt rozporządzenia w sprawie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, będącego kluczowym elementem programu „Europejski Zielony Ład”. Nasze gminy górnicze mają szansę być jego największym beneficjentem. Nie wiadomo jeszcze jednak, czy przypadające Polsce 2 mld euro rozdzielać będzie rząd, czy marszałkowie województw. Pytane przez nas samorządy chciałyby, by pieniądze były jak najbliżej nich – czyli u marszałków. Ale niezależnie od tego, od kogo będą mogli otrzymać wsparcie, to jeśli chcą z niego skorzystać, muszą już teraz się do tego przygotować. Przy czym trzeba pamiętać, że fundusze mają być ograniczone terytorialnie, czyli nie będą przyznawane na całe województwo, w którym są kopalnie, a tylko na pewne tereny, które bezpośrednio potrzebują tej pomocy. [ramka]
Zerwać z uzależnieniem
Mechanizm Sprawiedliwej Transformacji ma pomóc w przekształcaniu się regionom uzależnionym od węgla. Może on sięgnąć nawet 100 mld euro z różnych środków pomocowych. Z tego ok. 7,5 mld euro stanowić będzie Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Polska ma z niego uzyskać 2 mld euro. Pozostałe środki przewidziano m.in. z Funduszu Spójności czy Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz z niskooprocentowanych pożyczek, w tym z Europejskiego Banku Inwestycyjnego.

Wielkopolska dolina energii

Do skorzystania z unijnej oferty szykuje się Wielkopolska Wschodnia, czyli region zagłębia węgla brunatnego Pątnów–Adamów–Konin. – Chodzi o cztery powiaty: koniński, kolski, turecki i słupecki – precyzuje Maciej Sytek, prezes Agencji Rozwoju Regionalnego (ARR) w Koninie, który pełni rolę pełnomocnika zarządu województwa wielkopolskiego ds. restrukturyzacji Wielkopolski Wschodniej. – Bo na nich znajdują się tereny, na których był lub jeszcze jest wydobywany węgiel brunatny, albo z tych terenów pochodziły osoby pracujące w kopalniach – wyjaśnia.
Zainteresowanie transformacją w regionie zaczęło się ponad dwa lata temu. Wtedy w prace unijnej platformy Regionów Górniczych w Procesie Transformacji włączyła się grupa aktywistów miejskich z Konina. Potem dołączyli do nich włodarze zainteresowanych gmin i samorząd województwa. Efektem było przystąpienie całego województwa do platformy i prace nad przygotowaniem strategii transformacji. Zajęła się tym Agencja Rozwoju Regionalnego w Koninie we współpracy z organizacjami społecznymi. Porozumienie podpisało w sumie 40 podmiotów. Dziś ARR ma przygotowanych ponad 30 projektów, spośród których część została już zaakceptowania przez Brukselę. Region ma być wkrótce określany mianem „Wielkopolskiej Doliny Energii”. – Ale ta energia nie będzie miała nic wspólnego z węglem brunatnym i wielkimi elektrowniami – zastrzega Maciej Sytek. – To fotowoltaika, wiatraki i geotermia – wyjaśnia prezes ARR. I zaraz dodaje, że chodzi także o elektromobilność i technologie wodorowe. Niektóre z projektów zaczęto już realizować, nie czekając na obiecane rejonom pogórniczym pieniądze z nowej perspektywy.

Do wysokich odpraw nie ma powrotu

‒ Nie mamy wątpliwości, że węgiel trzeba czymś zastąpić – mówi Maciej Sytek. – W przemyśle węglowym i energetycznym w subregionie i powiązanych branżach zatrudnionych jest obecnie ok. 10 tys. osób. Potrzebne są miejsca pracy i to na nie powinny się znaleźć pieniądze – dodaje. Ale fundusze są też potrzebne na przekwalifikowanie dla osób, które chciałyby podjąć inną pracę, a nie mają odpowiednich kwalifikacji, czy na wsparcie, które pozwoli godnie dotrwać do emerytury osobom z długoletnim stażem, którzy takiego wyzwania nie są już w stanie podjąć. – Na pewno nie chcemy takich działań, jak w końcu lat 90., kiedy górnikom wypłacono wysokie odprawy, nawet po 100 tys. zł, a jako możliwość przekwalifikowania się zaproponowano kursy językowe czy florystyczne – mówi Maciej Sytek. Przedstawiciele regionu dostrzegają też, że górnicy nie są jedyną grupą społeczną, której trzeba pomóc. Chodzi też o zatrzymanie młodych ludzi tam, gdzie mieszkają, by nie doszło do depopulacji. Dla nich mogłyby być adresowane niskooprocentowane pożyczki, np. na rozpoczęcie działalności gospodarczej czy zmianę branży.
Pierwsze inwestycje w „Wielkopolskiej Dolinie Energii” już ruszyły. W Przykonie pod Turkiem grupa Energa buduje farmę fotowoltaiczną i wiatrakową. W odnawialne źródła energii na swoich terenach chce inwestować Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Z kolei w Koninie do 2021 r. ma powstać nowa fabryka, w której produkowane będzie eLNO – substancja chemiczna niezbędna do baterii dla samochodów elektrycznych. Inwestycja prowadzona przez brytyjską firmę Johnson Matthey powstająca kosztem blisko miliarda złotych, ma stworzyć początkowo ok. 200 miejsc pracy, a w późniejszym okresie – nawet 600. Przedstawiciele Wielkopolski Wschodniej liczą, że takich inwestycji będzie przybywać.

Potrzebna promocja i perspektywy

Mimo że subregion nie chce rezygnować z energetyki, wiadomo jednak, że miejsc pracy związanych z nowymi technologiami będzie mniej. Dlatego lokalne władze starają się przyciągać zewnętrznych inwestorów. – Naszym plusem jest dobre usytuowanie w osi autostrady A2 i drogi nr 25 z północy na południe – mówi Maciej Sytek. Także dlatego ARR stara się jeszcze z tej perspektywy unijnej o wsparcie na organizację przedsięwzięć promujących markę regionu (jest na krótkiej liście projektów związanych z internacjonalizacją gospodarki). To wsparcie pozwala zarówno dopłacać do uczestnictwa lokalnych przedsiębiorców w międzynarodowych wydarzeniach, jak i zachęcać inwestorów zagranicznych do odwiedzenia subregionu.
Pieniądze z obecnej perspektywy ma też zespół elektrowni PAK – dzięki temu będzie możliwa przebudowa jednego z kotłów grzewczych, by nie działał na węgiel brunatny, a na biomasę. W UE nadal uznaje się bowiem, że biomasa jest paliwem ekologicznym. Innym projektem zgłoszonym już do Komisji Europejskiej i bardzo pozytywnie ocenionym jest klaster energetyczny w Koninie. W jego ramach lokalna oczyszczalnia, spalarnia odpadów i inne podmioty miejskie miałyby wytwarzać zieloną energię dla instytucji samorządowych, tak by były one w tym zakresie samowystarczalne.

Samorządy zabiegają

Na rozdysponowanie pieniędzy z rezerw, jeszcze z obecnej perspektywy unijnej, czeka 27- tys. Turek, w którym z końcem 2017 r. została zamknięta elektrownia Adamów. Środki zostaną przeznaczone na dofinansowanie dużego projektu rewitalizacyjnego centralnych przestrzeni miejskich, a konkretnie parku im. Żerminy Składkowskiej. Dlaczego akurat na to? – Bo rewitalizacja ma polegać nie tylko na inwestycjach w infrastrukturę, lecz także na działaniach społecznych zmierzających do tego, by określone grupy wyprowadzić z kryzysu – tłumaczy kierownik wydziału strategii i rozwoju w Urzędzie Miejskim w Turku Agnieszka Dłoniak. Koszt przedsięwzięcia to 19 mln zł, Turek liczy na 70 proc. wsparcia z regionalnego programu operacyjnego. Jeśli miasto dostanie środki, to inwestycja zostanie zakończona do 2023 r. Kolejny projekt to odwiert geotermalny, z którego woda ma być wykorzystana do ogrzewania mieszkań – z ciepła z sieci, dostarczanego wcześniej przez elektrownię, korzysta 85 proc. mieszkańców.

Na Śląsku odgórnie

O ile w Wielkopolsce dogadują się ze sobą wszystkie podmioty, także społeczne, o tyle na Śląsku jest z tym problem. Więcej do powiedzenia ma tam strona rządowa, która przygotowała Program dla Śląska. Irytuje to aktywistę klimatycznego i zarazem radnego Koalicji Obywatelskiej z Katowic Patryka Białasa. – Nie powinno być tak, że tylko uprzywilejowane grupy mogą składać projekty o unijne wsparcie, a pozostali są wykluczani – mówi. Według niego na liście regionalnych projektów w ramach transformacji znajdują się dziś przede wszystkim te, które przygotowały spółki węglowe, a wśród nich są i takie, które wcale nie zakładają odejścia od węgla. Radny tłumaczy, że nie można zapominać o propozycjach przygotowanych przez stronę społeczną, np. kulturalnych czy zdrowotnych, na które po zamknięciu kopalni nie będzie pieniędzy. – Trzeba pomyśleć o OZE i o termomodernizacji. I o tym, żeby nie tworzyły się wyspy biedy w miejscach tam, gdzie zamknięto zakłady. O tym, by powstawały miejsca pracy w innych dziedzinach i by zachęcić górników do zdobywania nowych kwalifikacji. Choćby certyfikatów niezbędnych do zakładania paneli fotowoltaicznych – wskazuje Patryk Białas. Jak mówi, warto wziąć pod uwagę, że dzisiejszy górnik nie posługuje się wyłącznie kilofem, lecz ma wiele umiejętności, które pozwalają mu odnaleźć się w innych zawodach. – Tylko trzeba mu w tym pomóc – konkluduje radny z Katowic.

opinia eksperta

Bez pomocy nie damy rady

Romuald Antosik burmistrz Turka
prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej / DGP
Schyłek przemysłu paliwowo-energetycznego w Turku związany jest z zamknięciem elektrowni Adamów i niepewną przyszłością kopalni. Zamknięcie największego zakładu pracy w regionie to wiele wyzwań dla każdego samorządu. Miasto Turek musiało się zmierzyć i nadal się mierzy z wieloma problemami, takimi jak: niekorzystna sytuacja demograficzna, zanieczyszczenie powietrza, niekorzystne tendencje w sektorze gospodarczym czy degradacja ważnych obiektów potrzebnych dla aktywizacji mieszkańców.
Z myślą o mieszkańcach samorząd podjął wiele działań i inwestycji. By móc kontynuować te działania i rozpoczynać nowe projekty, potrzebne jest nam wsparcie finansowe ze źródeł zewnętrznych, zarówno krajowych, jak i unijnych. Wspólnie z innymi samorządami Wielkopolski Wschodniej i Agencją Rozwoju Regionalnego w Koninie aktywnie zabiegamy o to wsparcie.

W rejonie Sudetów jednym frontem

Roman Szełemej prezydent Wałbrzycha
Wokół Funduszu Sprawiedliwej Transformacji jest jeszcze wiele niejasności. Wiadomo, że dotyczyć ma on miejsc, w których należało dokonać albo już się dokonało radykalnych zmian z gospodarki opartej na energii nieodnawialnej, głównie węglowej, na gospodarkę nisko- albo zeroemisyjną. Reprezentuję obszar na Dolnym Śląsku, który te zmiany przeżył w latach, w których nikt nie myślał o sprawiedliwej transformacji. Moim celem jest pokazywanie, że w Polsce, podobnie jak w innych krajach UE, o sprawiedliwej transformacji należy mówić także w kontekście takich regionów jak nasz. Zwłaszcza że skutki takich zmian i w Polsce, i w innych krajach są głębokie, wieloletnie i nieodwracalne. Przygotowaliśmy i przesłaliśmy rządowi i do Brukseli bardzo ważny dokument „Strategia obszaru rozwoju Sudety 20-30”. Od kilku tygodni przygotowujemy plan wykonawczy, który składa się z setek projektów, tak żebyśmy byli gotowi z przedstawieniem ich do sfinansowania. Taki zestaw mamy pierwsi w Polsce. Są w nim wyłącznie inicjatywy dające pozytywny efekt ekologiczny. Jednym z nich jest projekt pozwalający zmniejszyć skutki nadchodzącej suszy, kiedy zasobów wód powierzchniowych nie wystarczy. To projekt pozyskiwania wody wydobywanej z wnętrz wyeksploatowanych kopalni. Woda ta nie nadaje się do spożycia, ale jeśli zbudowalibyśmy stację produkcji wody z kopalni, to zasoby starczyłyby nam na ponad 100 lat dla 200‒300 tys. mieszkańców. Koszt oceniam na blisko 100 mln zł. Liczę, że jeśli taki projekt złożymy, to przemówi za nim wiele argumentów. Po pierwsze – bo pokopalniany, po drugie, bo zielony, po trzecie, bo nie zanieczyszcza środowiska. Czyli mamy same plusy. Czy to znaczy, że przestawimy tym gospodarkę na nowe tory? Nie. Ale bez wody nie będzie żadnej gospodarki.