Prokuratury występują do gmin o zmianę sposobu naliczania stawek za odpady – ostatnio na Pomorzu i Lubelszczyźnie. Chodzi o metodę od „klasy gospodarstw”, czyli ustalanej w zależności od liczby osób w gospodarstwie. Taka metoda – ich zdaniem – jest niezgodna z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2010 ze zm.).
Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners, podkreśla, że co prawda wniosek prokuratury nie jest wiążący, ale jest to sygnał dla gmin, że jeśli się dostosują do ich stanowiska, to prokuratorzy wystąpią do sądu o stwierdzenie nieważności uchwały. – Stwierdzenie nieważności tego typu uchwały następuje ze skutkiem wstecznym, a więc od momentu jej podjęcia. Dla gmin może się to wiązać z bardzo poważnymi konsekwencjami. Powstanie pytanie, czy istniała podstawa do pobierania przez czas obowiązywania tej uchwały opłat za śmieci – mówi prawnik.
Kwestię metody komplikuje to, że organy nadzorcze na przestrzeni lat nie przedstawiały spójnego stanowiska. – Ze względu na pewność finansową gmin jak najszybciej powinien pojawić się wniosek o podjęcie uchwały przez Naczelny Sąd Administracyjny, która ujednoliciłaby orzecznictwo w tym zakresie – podkreśla Maciej Kiełbus.
Problematyczny jest art. 6j ust. 2a w związku z art. 6j ust. 2 i ust. 1 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Ustaloną przez gminy stawkę można przemnażać przez liczbę mieszkańców nieruchomości, ilość zużytej wody lub powierzchnię mieszkania. Opłata może zostać także uchwalona od gospodarstwa domowego. To w sumie cztery metody pobierania opłat od mieszkańców. W ustawie określono również, że rada gminy może zróżnicować stawki w zależności od powierzchni lokalu mieszkalnego, liczby mieszkańców, odbierania odpadów z terenów wiejskich lub miejskich, a także od rodzaju zabudowy, jak też to, że gmina może stosować łącznie różne kryteria różnicujące stawki. Prokuratorzy, którzy wnioskują, by gmina zmieniła metodę, zaznaczają, że w zamkniętym katalogu przesłanek różnicowania opłat ustawodawca nie umieścił liczby osób w gospodarstwie domowym. I dodają, że pojęcia „liczby mieszkańców zamieszkujących daną nieruchomość” nie można utożsamiać z pojęciem gospodarstwa domowego.
W ostatnim czasie z metody „od klasy gospodarstw” zrezygnowała Warszawa. Choć jej zaletą jest jej akceptacja społeczna. Wadą – nieszczelność, gdyż samorządy nie mają skutecznych narzędzi weryfikowania rzeczywistej liczby osób.