Przepisy działające z mocą wsteczną mają pozwolić uniknąć kar firmom, które do tej pory nie widnieją w Bazie Danych o Odpadach, bo ich wnioski czekają na rejestrację w urzędach marszałkowskich.
Tuż przed końcem roku urzędnicy zostali zasypani podaniami – głównie małych i mikro przedsiębiorców – o dopisanie do BDO, bo od 1 stycznia 2020 r. ewidencja śmieci jest możliwa wyłącznie w formie elektronicznej. Nie wszystkie udało się rozpatrzyć, choć w części województw wydłużano pracę urzędów, a petentów przyjmowano także w soboty – urzędy mają na rejestrację wniosków 30 dni. Problematyczna dla firm była m.in. interpretacja przepisów: kto ma obowiązek się zarejestrować. Po stronie urzędników kłopoty sprawiała głównie baza, która nie zawsze działała sprawnie.
Jak wygląda sytuacja po pierwszym tygodniu stycznia? Przedstawiciele branży odpadowej stanęli przed pytaniem: odbierać czy nie odpady od pomiotów niezarejestrowanych w BDO? Z naszych rozmów wynika, że podejścia są różne. Niektóre firmy odpadowe nie podejmują ryzyka. Część przedsiębiorców, którzy wytwarzają odpady podlegające ewidencji w BDO, musi więc cierpliwie czekać ze śmieciami na własnym podwórku do czasu rozpatrzenia wniosku w urzędzie. Niektórzy o obowiązku rejestracji dowiedzieli się dopiero wtedy, gdy śmieciarz odmówił przyjęcia od nich odpadów.
Jednak odbiór nieczystości nawet w przypadku tych, którzy widnieją w bazie, nie odbywa się bez problemów – proces wydłużają poszukiwania pracownika uprawnionego do wystawienia karty przekazania odpadów w systemie elektronicznym, do czego potrzebne są teraz login i hasło.
Część firm decyduje się odbierać odpady niebezpieczne – m.in. medyczne – na podstawie dokumentacji papierowej. – Niektórzy lekarze nie zdążyli z rejestracją. Prowadzą działalność, ich gabinety są czynne. Bardziej szkodliwe byłoby zostawienie ich z odpadami – mówi pracownik jednej z firm działających na warszawskim rynku. I jak zaznacza, chociaż musi liczyć się z ewentualnymi karami, to ma nadzieję na wprowadzenie amnestii na ewidencjonowanie śmieci na papierze.
Jest na to szansa, bo posłowie PiS tuż przed końcem roku złożyli w Sejmie projekt nowelizujący ustawę o odpadach (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 701 ze zm.). Zaproponowany w nim artykuł 236a dopuszcza sporządzanie dokumentów ewidencji odpadów w formie papierowej do 30 czerwca 2020 r. Dodatkowo art. 3 projektu stanowi, że przepisy obejmują ewidencję prowadzoną od 1 stycznia 2020 r.
Jak czytamy w uzasadnieniu, stosowanie przepisów znowelizowanej ustawy z mocą wsteczną umożliwi posiadaczom odpadów, którzy powinni prowadzić ewidencję od 1 stycznia 2020 r. wyłącznie za pośrednictwem BDO, na uzupełnienie jej w sposób przewidziany ustawą. To pozwoli na uniknięcie sankcji – w przypadku tych, którzy będą mieli problemy z wypełnieniem obowiązku prowadzenia ewidencji za pośrednictwem BDO.
Projekt skierowano do pierwszego czytania na posiedzeniu sejmowej komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Jaka jest szansa, że przepisy zostaną uchwalone na najbliższym posiedzeniu Sejmu, które rozpoczyna się dzisiaj? – Jest to możliwe – potwierdza posłanka Anna Paluch (PiS).
O przesunięcie wejścia w życie obowiązkowej elektronicznej ewidencji i sprawozdawczości apelowali do Ministerstwa Klimatu branża odpadowa i przedsiębiorcy. Podkreślano, że baza nie jest gotowa, a system ma błędy i luki. Co prawda projekt PiS umożliwia sporządzanie ewidencji na papierze, ale nie oznacza powrotu do sytuacji z 2019 r. Branża odpadowa zauważa, że proponowane w projekcie PiS rozwiązania to „przeniesienie BDO na papier”. Pozostawiono obowiązki, które weszły w życie z Nowym Rokiem, czyli np. raportowanie w czasie rzeczywistym tego, co dzieje się ze śmieciami. Oznacza to tony papierowej dokumentacji. Czas na jej wprowadzenie do systemu elektronicznego ma być do 31 lipca 2020 r. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu na posiedzeniu sejmowej komisji