- Dla nas priorytetem jest wymiana starych, kopcących pieców, dlatego zdecydowaliśmy się na dotacje do 100 proc. i podwyższyliśmy ich wysokość z 7 tys. zł do 12 tys. zł w przypadku pieca gazowego i nawet do 40 tys. zł w przypadku instalacji pompy ciepła - mówi Justyna Glusman, dyrektorka i koordynatorka ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni w UM Warszawy.
Kraków wprowadził zakaz spalania węgla na terenie miasta. Do podobnych inicjatyw przymierzają się inne samorządy. Czy Warszawa jest gotowa na takie restrykcje?
Jesteśmy zdeterminowani, aby poprawić jakość powietrza w Warszawie, i dlatego przyjęliśmy bardzo atrakcyjne poziomy dofinansowania do wymiany kotłów węglowych. Byłoby nieodpowiedzialne, gdybym już dzisiaj złożyła deklarację, kiedy w stolicy zostanie zabronione spalanie paliw stałych w ogóle, choć to jest kierunek, w którym zmierzamy. Taka decyzja musi być poprzedzona gruntownymi analizami oraz poparta danymi i aktualnie je gromadzimy. Decyzja musi też uwzględniać potrzeby osób ubogich energetycznie, których nie możemy nagle pozostawić bez możliwości ogrzewania domów węglem. Wcześniej należy przygotować odpowiednie rozwiązania zastępcze.
Dziś nie mamy jeszcze pełnych danych o liczbie budynków poza siecią ciepłowniczą, a to ona w dużym stopniu będzie determinowała nasze plany. Mieszkańcy bez dostępu do ciepła sieciowego będą musieli przełączyć się na czystsze źródła energii, bo nie dotujemy instalacji nowych kotłów węglowych. Część warszawianek i warszawiaków mieszkających w tych lokalach to osoby mniej zamożne, które będą potrzebowały wsparcia. I na samej instalacji fotowoltaiki lub pompy ciepła się nie skończy. Konieczna będzie gruntowna termomodernizacja, bo zdarza się, że budynki są w fatalnym stanie technicznym. Dlaczego jesteśmy ostrożni w deklaracjach.
Sam pomysł nie jest nowy. Lokalni aktywiści przypominają, że idea objęcia Warszawy zakazem stosowania węgla pojawiła się już na etapie prac nad uchwałą antysmogową dla Mazowsza. Ostatecznie się z niej wycofano, co nie znaczy, że takich dyskusji między ratuszem a sejmikiem nie ma, prawda?
Owszem, rozmowy na różnych poziomach się toczą, na razie nieformalnie. Jesteśmy w kontakcie zarówno z władzami, jak i radnymi sejmiku województwa. Ale przypomnijmy, że przyjęcie uchwały nie leży w kompetencji miasta, tylko sejmiku. W tej całej antysmogowej układance brakuje jeszcze jednego kluczowego gracza, czyli rządu. A to on powinien przedstawić harmonogram, nawet z odległą perspektywą czasową, i powiedzieć, kiedy zamierza odejść od stosowania węgla w całym kraju. Władze centralne powinny też w sposób zdecydowanie bardziej efektywny wesprzeć mniej zamożne gminy środkami na wymianę przestarzałych kotłów.
Mapa zanieczyszczeń benzoapirenem opracowana przez wojewódzki inspektorat ochrony środowiska (WIOŚ) pokazuje, jak wiele zanieczyszczeń napływa do stolicy z tzw. obwarzanka. Warszawa może wymienić wszystkie piece na swoim terenie, ale powietrze nie zna granic i smog trafi do mieszkańców stolicy z okolicznych miejscowości, tak jak widzimy to na przykładzie Krakowa.
Jednoznacznego komunikatu ze strony rządu jeszcze nie usłyszeliśmy, ale rządzący mogą odbić piłeczkę i powiedzieć, że mają też sukcesy na swoim koncie: wprowadzili normy na węgiel i wymogi dla kotłów, uruchomili program „Czyste powietrze”…
Tylko że to nic nie zmieniło, a rządowy program nie odpowiada na żadne potrzeby. Jego wadą jest nie tylko nadmierne zbiurokratyzowanie, ale przede wszystkim niedostosowanie poziomu wsparcia do realnych kosztów i sytuacji finansowej mieszkańców. Kryteria majątkowe w programie ustalono arbitralnie. Średnie zarobki w Warszawie są wyższe niż w całym kraju, a więc zdecydowana większość mieszkańców nie kwalifikuje się do wsparcia w ramach rządowego programu. Warszawianki i warszawiacy mogą skorzystać tylko z dotacji miejskich.
To jakie zasady wsparcia proponuje Warszawa? W oczy rzuca się przede wszystkim to, że nie ma kryterium dochodowego przy dopłatach na wymianę źródeł ciepła. Dlaczego?
Dla nas priorytetem jest po prostu wymienić stare, kopcące piece, niezależnie od tego w czyim domu są zainstalowane. Dlatego zdecydowaliśmy się na dotacje do 100 proc. i podwyższyliśmy ich wysokość z 7 tys. zł do 12 tys. zł w przypadku pieca gazowego i nawet do 40 tys. zł w przypadku instalacji pompy ciepła. Do tego oferujemy kolejne 10 tys., jeżeli wymieniana jest również instalacja. Możliwością dofinansowania objęte są również analizy techniczne. Same kwoty to nie wszystko, trzeba jeszcze dotrzeć do mieszkańców, zwłaszcza tych mniej zamożnych. Aby wyjść im naprzeciw, uruchomiliśmy punkty informacyjne w dzielnicach, wnioski można składać w dowolnym z nich, przygotowujemy się do uruchomienia aplikacji przez internet.
Przekłada się to na wyniki?
W 2019 r. przyjęliśmy ok. 800 wniosków o dotacje na wymianę kotłów w mieszkaniach prywatnych. Inwestycje te zostały lub zostaną zrealizowane w 2019 i na początku 2020 r. Do tego należy dodać 540 zlikwidowanych kopciuchów w zasobie komunalnym, czyli razem sporo ponad 1000 kopciuchów. Dla porównania, w zeszłym roku było to 870 kopciuchów. Proszę pamiętać, że nowe korzystniejsze zasady udzielania dotacji weszły w życie dopiero pod koniec października ubiegłego roku. Do końca 2019 r., a więc przez nieco ponad dwa miesiące, wpłynęło do nas blisko 260 wniosków, co oznacza, że tempo ich składania wzrasta. Liczymy na skokowy wzrost zainteresowania na wiosnę, która sprzyja inwestycjom bardziej niż zima.
W samym zasobie komunalnym zrobiliśmy już pełną inwentaryzację, wprowadzając jednolitą definicję kopciucha. Do tej pory dzielnice stosowały odmienne, co prowadziło do niespójności zbieranych danych. Z inwentaryzacji przeprowadzonej na podstawie ujednoliconej definicji kopciucha wynika, że na początku 2019 r. było 1556 miejskich lokali z takimi piecami, a obecnie do likwidacji pozostaje ich jeszcze około tysiąca. Przewidujemy, że wymienimy źródła ogrzewania w większości z nich do końca 2021 r. Nie zapominajmy też, że proces inwestycyjny wymaga czasu. Wybudowanie instalacji gazowej czy ciepłowniczej i wykonanie przyłącza budynku do sieci zajmuje około 18 miesięcy. Nie przekroczymy fizycznych ograniczeń.
Czy Warszawa myśli nad jakimś programem osłonowym dla mieszkańców ubogich energetycznie oraz tych, którzy po wymianie źródła ciepła będą ponosić wyższe koszty ogrzewania?
Przekazujemy już pomoc w programie „Zielone wsparcie”, ale niestety mało osób z niego skorzystało w zeszłym roku. Wspólnie z Biurem Pomocy i Projektów Społecznych pracujemy więc nad zmianą kryteriów i zasad przyznawania tych środków, aby mogło z nich skorzystać więcej osób. Skoncentrowaliśmy się najpierw na przygotowaniu nowego systemu dotacji, a w przyszłym roku przejdziemy do ulepszenia systemu wsparcia dla osób mniej zamożnych.
To ambitne zadanie, gdyż budżet miasta nie jest nieograniczony, a dzisiaj dysponujemy środkami na wymianę kotłów w zasobie prywatnym i komunalnym. Działania osłonowe to kolejny koszt, który musimy uważnie skalkulować, aby pieniędzy starczyło zarówno na samą wymianę kotłów, jak i wsparcie potrzebujących. Pamiętajmy też, że instalując odnawialne źródła energii, redukujemy przyszłe koszty praktycznie do zera, więc tu są już duże oszczędności.
Czym różnią się działania stolicy od podejmowanych przez Kraków? Czegoś się państwo nauczyli na przykładzie kolegów z południa?
Kraków przez długi czas dopłacał do wymiany starych kotłów węglowych na nowe. My dopuszczamy takie rozwiązanie wyłącznie w przypadku budynków komunalnych, ale tylko wtedy, gdy nie ma możliwości szybkiego zainstalowania innego źródła ogrzewania, bo np. budynki są w złym stanie lub nie ma sieci gazowej albo stan prawny nieruchomości jest nieuregulowany. W zasobie prywatnym nie przewidujemy w ogóle takich dofinansowań. Największe wsparcie oferujemy na pompy ciepła, do 40 tys. zł w przypadku pompy gruntowej, dodatkowe 15 tys. zł za turbinę wiatrową oraz 15 tys. zł za fotowoltaikę zasilającą źródło ogrzewania.
Nawet najlepsze i najmniej emisyjne źródło ogrzewania nie będzie efektywne w nieocieplonym domu. A wsparcia na termomodernizację już państwo nie przewidują.
Niestety nie mamy na to wystarczających funduszy. Rozmawiamy z przedstawicielami Komisji Europejskiej i europosłami, by uzyskać dotacje ze środków wspólnotowych właśnie na termomodernizację. O tym niewiele się do tej pory mówiło, ale efektywność energetyczna budynków odgrywa bardzo dużą rolę w kontekście zmian klimatu. Mamy nadzieję, że KE przychyli się do naszych propozycji i przeznaczy odpowiednie kwoty dla dużych miast bez pośrednictwa rządu. Są już takie programy. Jednym z nich jest „Horyzont 2020”.
Czy poza deklaracją rządu i harmonogramem odchodzenia od węgla potrzebują państwo czegoś jeszcze, by usprawnić walkę ze smogiem na swoim terenie?
Na pewno potrzebowalibyśmy wsparcia finansowego, w szczególności na poprawę efektywności energetycznej budynków, bo sytuacja budżetowa robi się coraz bardziej napięta. Z powodu działań rządu Warszawa straci 1,215 mld zł wpływów w 2020 r. Na szczęście ta sytuacja nie odbija się na ochronie środowiska tak negatywnie, jak mogłaby, bo prezydent Trzaskowski traktuje jakość powietrza i przeciwdziałanie zmianom klimatu jako priorytet. Koszty operacyjne obsługi systemu dotacji są dość wysokie, także z powodu konieczności kontroli, czy faktycznie zadeklarowana likwidacja kopciucha została zrealizowana.
W Krakowie nad dotacjami pracowało około 65 osób, a udzielano ich kilka tysięcy rocznie. Nasz zespół liczy obecnie kilka osób. Gdy powstawało nasze biuro, pojawiło się wiele krytycznych głosów, że to niepotrzebna inicjatywa i rozbudowa administracji. Jednak koncentracja wszystkich kompetencji związanych z jakością powietrza w jednej miejskiej jednostce zadziałała pozytywnie. W ciągu ostatnich 12 miesięcy między innymi przygotowaliśmy dwie uchwały dotacyjne, rozstrzygnęliśmy przetarg na pierwszą stację monitorowania powietrza, ogłosimy niedługo też drugi. Pracujemy również nad standardem efektywności energetycznej budynków oraz modelowymi rozwiązaniami dla budynków poza zasięgiem sieci. W tym celu zdynamizowaliśmy współpracę ze środowiskiem akademickim i biznesu w ramach Partnerstwa dla Klimatu. To ogromna praca, której na co dzień nie widać.©℗