Problem z zagospodarowaniem osadów ściekowych jest znacznie poważniejszy, niż to wynika z niedawnej awarii w warszawskiej oczyszczalni Czajka. Osady zamiast być przetwarzane czy spalane, wędrują setki kilometrów po Polsce m.in. dlatego, że koszty ich zagospodarowania znacznie wzrosły.
Dziennik Gazeta Prawna

Pilnie potrzebna dobra strategia

Jak na ironię przyczyną problemów samorządów z nieczystościami jest tendencja do tego, by ze ścieków usuwać jak najwięcej zanieczyszczeń, a mamy do czynienia z wieloletnimi zaniedbaniami w tym zakresie. – Im więcej zanieczyszczeń usuwamy, tym więcej produkujemy osadów ściekowych – wyjaśnia dr Tadeusz Rzepecki, prezes Tarnowskich Wodociągów, przewodniczący Rady Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie. Tylko że w kraju nie ma wystarczającej liczby obiektów przetwarzających ścieki. Tymczasem właściwy sposób postępowania z tymi substancjami pozwoliłby nie tylko na ochronę środowiska, lecz po części rozwiązałby problemy gmin z odpadami biodegradowalnymi.

Błędy na polach

Nie od dziś źle przetworzone osady trafiają na pola czy do przypadkowych dziur w ziemi. Albo jak niedawno w Mysłakowicach do potoku Łomna. Wprawdzie pytani przez nas eksperci twierdzą, że takich działań nie jest dużo, ale przyznają, że się zdarzają. Podobnie jak niewłaściwe przygotowanie osadów do dalszego stosowania. Podczas tegorocznej konferencji „Metody zagospodarowania osadów ściekowych” we Władysławowie Anna Popławska z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska przestawiła wyniki kontroli, jakie służby przeprowadziły w 104 oczyszczalniach ścieków. Obecność jaj pasożytów stwierdzono w aż 20 proc. próbek osadów. Przedstawicielka GIOŚ mówiła też o przypadkach łamania prawa, gdy firmy mające zajmować się zagospodarowywaniem osadów ściekowych wywożą je prosto z oczyszczalni na pola rolników. Również raport NIK sprzed kilku lat wykazał masę nieprawidłowości w tym zakresie (ramka). O tym, że problem jest poważny, świadczą też ogłoszenia na stronach urzędów gminnych. Przykładowo w podbiałostockim Wasilkowie władze gminy przestrzegają rolników przed nielegalnym zagospodarowaniem osadów ściekowych. „W przypadku akceptacji rolnika, na pole dowożony jest osad o nieznanym składzie z możliwą zawartością substancji niebezpiecznych oraz jaj pasożytów, co dyskwalifikuje ten odpad do rolniczego stosowania” – brzmi informacja na stronie urzędu. Przedstawiciele gminy zwracają uwagę zwłaszcza na sytuacje, gdy nie jest podane źródło pochodzenia osadu czy nawozu.
Walkę z tym procederem utrudnia jednak fakt, że jednym z prawidłowych sposobów zagospodarowania osadów jest ich rolnicze wykorzystanie i to, że za wywiezienie osadu na pole rolnik dostaje pieniądze (czytaj tekst Macieja Łukaszewicza). Tyle tylko, że musi przestrzegać rygorystycznych procedur. Niestety w praktyce trudno jest jednak odróżnić, które działanie są prowadzone zgodnie z prawem, a które nie. – Osady, wyjeżdżając z oczyszczalni, muszą być ustabilizowane, ale ta stabilizacja jest zazwyczaj słaba – tłumaczy Tadeusz Rzepecki. – Nie ma też jednoznacznej definicji, co się kryje pod sformułowaniem ustabilizowany osad. A procedury ich stosowania w środowisku do użyźniania gleb nie zawsze są przestrzegane – dodaje Rzepecki. Przypomina też, że większe oczyszczalnie są kontrolowane co roku, a mniejsze „zgodnie z harmonogramem”.
NIK od lat zarzuca samorządom łamanie prawa
Izba skontrolowała osiem urzędów marszałkowskich oraz 36 jednostek organizacyjnych eksploatujących komunalne oczyszczalnie ścieków, obsługujących aglomeracje o różnych wielkościach. Z opublikowanego w 2014 r. raportu wynika, że zdecydowana większość z 32 skontrolowanych podmiotów postępowała z osadami niezgodnie z prawem.
Takie popełniano błędy:
• brak rzetelnych wyników badań osadów;
• zbyt wczesne (na wiele miesięcy przed) dokonywanie badań gruntów; przewidzianych do wylewu osadów, wadliwie pobieranie próbek ziemi;
• wylewanie osadów w niedozwolonych miejscach, np. na: gruntach podlegających ochronie przyrodniczej, terenach zabudowanych czy na terenach ochrony pośredniej strefy ochrony ujęć wody, a także w okresie wegetacji roślin przeznaczonych do bezpośredniego spożycia przez ludzi;
• nieprzeprowadzenie lub przeprowadzanie za rzadko badań osadów składowanych na terenie oczyszczalni;
• złe warunki magazynowania osadów na terenie oczyszczalni, np. były one składowane na nieutwardzonym i niezadaszonym podłożu, przez co mogły stanowić zagrożenie dla środowiska;
• braki w ewidencji wytwarzania i przekazywania osadów, co uniemożliwiało ustalenie rzeczywistych wielkości wytworzonych osadów oraz dokonanie oceny prawidłowości ich przemieszczania i sposobu odzysku.