Opłata recyklingowa, którą uiszczamy w sklepach za foliówki, zasili termomodernizację budynków. Eksperci uważają, że środki te powinny wspomóc samorządy w gospodarowaniu odpadami.
Opłata za reklamówki mogłaby pomóc nie tylko w zmianie nawyków konsumenckich, lecz także konkretnie przysłużyć się środowisku zaśmieconemu plastikiem. Rząd ma jednak inny plan. Zebrane w ten sposób pieniądze mają pomóc najmniej zamożnym mieszkańcom miejscowości z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem w wymianie kotłów i termomodernizacji budynków. – Łączyny budżet programu „Stop smog” to ponad 1,2 mld zł. Większość tej kwoty będzie pochodzić z opłaty recyklingowej, ponoszonej przez sieci handlowe za wydawanie siatek foliowych – informuje Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Program ma być realizowany do 2024 r. przy wykorzystaniu pieniędzy z Funduszu Termomodernizacji i Remontów prowadzonego przez Bank Gospodarstwa Krajowego.
DGP
– Cel jest szczytny. Jednak jeżeli już środki z opłaty recyklingowej miałyby być przesuwane na inne działania, to powinny służyć budowaniu systemowej gospodarki odpadami, czyli na przykład zbieraniu reklamówek – mówi Sławomir Brzózek, prezes fundacji Nasza Ziemia. Jak podkreśla, dyrektywa foliówkowa miała służyć ograniczaniu odpadów z tworzyw sztucznych. – Jeśli środki były na to obiecane, to powinny być na to wykorzystane. Konsekwencją będzie nie tylko brak funduszy na te działania, lecz także podważone zaufanie społeczne do obietnic rządu – zaznacza Brzózek.

Niepewne finansowanie

Obecny system pobierania opłaty recyklingowej okazał się nieszczelny, bo zamiast ponad miliarda złotych do państwowej kasy wpłynęło za ubiegły rok ok. 70 mln zł. Zapytaliśmy pełnomocnika premiera ds. czystego powietrza Piotra Woźnego, czy nie obawia się, że wpływy z tego tytułu będą niewystarczające, by sfinansować program termomodernizacji. – Nie martwiłbym się o źródła finansowania. Na lata 2019–2020 jest ono zapewnione – podkreśla. I dodaje, że system opłat recyklingowych będzie przez resort środowiska uszczelniany.

Jakie zmiany czekają kierowców w 2019 r.>>>>

Dziś opłatą w wysokości 20 gr plus VAT (23 proc.) są objęte reklamówki do grubości 50 mikrometrów. Według ministra środowiska Henryka Kowalczyka po objęciu nią także grubych toreb foliowych sieci handlowe zapłacą właśnie 1,2 mld zł (ile wynosi budżet programu). Do tej pory handlowcy unikali opłat na rzecz środowiska, bo zastępowali reklamówki cieńsze grubszymi, których opłata nie dotyczyła. Procedowane w Sejmie zmiany w ustawie o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi (Dz.U. z 2019 r. poz. 542) mają wejść w życie jeszcze we wrześniu tego roku. To, ile środków uda się zgromadzić na koncie, będzie wiadomo szybciej niż obecnie. Teraz bowiem pieniądze na rachunek bankowy prowadzony przez marszałka województwa muszą wpłynąć do 15 marca kolejnego roku kalendarzowego. Od 15 marca 2020 r. rozliczenia byłyby kwartalne.

Samorządy bez pomocy

Lokalni włodarze podkreślają, że przeznaczenie opłaty recyklingowej na walkę ze smogiem oznacza, że za recykling reklamówki zapłacimy dwa razy: w sklepie i w opłacie śmieciowej. W gospodarce o obiegu zamkniętym chodzi o to, by jak najmniej zużytych surowców zalegało na składowiskach i by po przetworzeniu mogły zostać ponownie wykorzystane. Na proces przygotowania i przywracania do ponownego użycia potrzebne są jednak pieniądze. Według Unii Europejskiej powinni współfinansować go producenci opakowań, którzy wprowadzają je do obrotu. Mają dopłacać więcej, gdy ich produkt jest trudny do przetworzenia, mniej – jeśli wykorzystują rozwiązania w mniejszym stopniu niszczące środowisko. Dopłacałby również klient – bo cena produktu w nieekologicznym opakowaniu siłą rzeczy byłaby wyższa. Takie rozwiązanie miałoby skłonić do zmiany konsumenckich nawyków.
Jednak, aby system działał, pieniądze z opłaty recyklingowej czy kaucji muszą być przeznaczane na odzysk opakowań. W ten sposób koło się zamyka. Ale nie w Polsce. U nas gospodarka o obiegu zamkniętym jest w powijakach. Wciąż nie ma systemu realnie obciążającego producentów opłatami za wprowadzanie na rynek opakowań – czyli tak zwanej rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP). Na to od wielu lat narzekają samorządowcy. To gminy są bowiem odpowiedzialne za gospodarkę odpadami na swoim terenie. Śmiecimy więcej, a w wielu miejscach opłaty pobierane od mieszkańców osiągnęły pułapy, których samorządowcy nie chcą lub nie mogą z różnych przyczyn przekroczyć. To, jak podkreślają, kolejny powód, dla którego środki na recykling powinny trafiać właśnie na ten cel.
Etap legislacyjny
Projekt w sejmowej podkomisji nadzwyczajnej