Resort edukacji narodowej chce zlikwidować wielozmianowość w szkołach. Ale, co ciekawe, zarówno gminy, jak i nauczyciele ostrzegają przed szybkimi zmianami w tym zakresie.
Z zapowiedzi minister edukacji wynika, że nowe przepisy zabraniające szkołom pracy na kilku zmianach miałyby zacząć obowiązywać od 2018 r. Samorządy nie kryją zaskoczenia. – Wprowadzenie jednozmianowości w szkołach jest nierealne ze względów lokalowych – twierdzi Tadeusz Kołacz, zastępca burmistrza Chrzanowa i były naczelnik wydziału edukacji. – MEN chyba też nie zapoznał się z konstytucją, która określa rolę samorządów. Mamy prawo do samorządzenia, czyli również określania zasad funkcjonowania szkół – dodaje.
Również dyrektorzy szkół są sceptycznie nastawieni do pomysłu resortu. – Zamiar słuszny, ale nierealny przy obecnej bazie szkół. Wprowadzenie jednozmianowości wymusiłoby na dużych miastach budowanie nowych placówek, a to wiąże się z gigantycznymi kosztami – ostrzega Waldemar Bartosik, dyrektor liceum ogólnokształcącego w Ostrowi Mazowieckiej. – Samorządy ich nie mają, a nie wydaje mi się, aby budżet państwa było stać na wsparcie samorządów w tym zakresie – dodaje.
Samorządowcy zwracają także uwagę, że po wprowadzeniu jednozmianowości organy założycielskie placówek oświatowych będą musiały zrezygnować z godzin ponadwymiarowych. W ich ramach nauczyciele prowadzą normalne lekcje. Dzięki nim szkoły mogą zatrudniać mniej nauczycieli, a gminy nie muszą wypłacać jednorazowego dodatku uzupełniającego. – Rząd powinien najpierw zrezygnować z obecnego mechanizmu naliczania wynagrodzeń nauczycielom, a dopiero później proponować udogodnienia dla uczniów – mówi Tadeusz Kołacz.
Z kolei oświatowe związki, choć chwalą pomysł minister edukacji, to zwracają uwagę, że zmiany powinny być szersze. – Należy przede wszystkim wystandaryzować usługi edukacyjne i określić ich minimalną oraz maksymalną liczbę na każdym etapie edukacji, a nie tylko w klasach I–III szkoły podstawowej – przekonuje Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych.
Według niego zajęcia powinny się odbywać od godziny 8.00 do 13.00, a po tym czasie szkoły mogłyby realizować zajęcia dodatkowe. – Jednak w wielu gminach, szczególnie miejskich, nie da się szybko wprowadzić jednozmianowości ze względu na braki lokalowe. Dlatego resort powinien wprowadzić okres przejściowy trwający od trzech do pięciu lat – stwierdza Sławomir Wittkowicz. I zaznacza, że przy zbudowaniu odpowiedniego nowego standardu podziału subwencji zmiany można byłoby rozłożyć w czasie. Wystarczyłoby premiować gminy, które będą odchodzić od wieloetatowości.