Nowa ustawa o finansowaniu oświaty wiele skomplikowała, a niewiele zmieniła na korzyść samorządów

Od 1 stycznia 2025 r. obowiązują nowe zasady finansowania samorządów. Głównym źródłem dochodów są podatki (zwiększone udziały w dochodach z PIT i CIT), a subwencje z budżetu państwa pełnią rolę uzupełniającą. Przy tej okazji subwencję oświatową zastąpiono tzw. potrzebami oświatowymi. Zmiany wprowadziła ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (Dz.U. z 2024 r. poz. 1572 ze zm.).

Problemy interpretacyjne

Zarówno eksperci, jak i samorządy są rozczarowani tym, jak nowe regulacje działają w praktyce.

– Oczekiwania strony samorządowej były duże, a wiele z nich nie zostało spełnionych – mówi Grzegorz Pochopień, Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN (czytaj też obok).

– Poważnym problemem nowego systemu finansowania jest poziom jego skomplikowania. Wielu nie rozumie, czym jest nowa subwencja. Niektórzy utożsamiają ją z subwencją oświatową i martwią się, że jest niższa niż kiedyś – opowiada ekspert.

– Ważne jest zrozumienie zasad kształtowania nowej subwencji i wpływu organizacji oświaty na jej wysokość. Okazuje się, że w przypadku większości samorządów wpływ ten jest bardzo podobny do tego, co było przed zmianą. Problem w tym, że jest to tak skomplikowane, że na pierwszy rzut oka niewidoczne nawet dla względnie zaawansowanych w temacie finansowania urzędników samorządowych – dodaje.

Problematyczny jest choćby art. 36 ustawy o dochodach JST, który dotyczy korekty nieprawidłowo ustalonych potrzeb finansowych.

– System budzi wątpliwości i z tego powodu uzgodniono konieczność jego ewaluacji po dwóch latach. Problem stanowiły już: podstawowe założenia w postaci systemu determinant, wprowadzenie pojęcia liczby mieszkańców przeliczeniowych czy wskaźnika zamożności, które powodowały trudność w logicznym uzasadnieniu wyników obliczeń – mówi Piotr Tomaszewski, skarbnik miasta Bydgoszczy.

Niedoszacowane potrzeby

Samorządy podkreślają, że wciąż nie otrzymują wystarczających kwot na edukację.

– Zmiany wprowadzone ustawą o dochodach JST nie pokrywają ubytków w udziałach w podatku PIT, jakie samorządy odnotowały po wprowadzeniu Polskiego Ładu. W wyniku zmian miasta na prawach powiatu otrzymują niższe niż suma gmin i powiatów udziały w podatkach dochodowych. W udziałach w PIT różnica wynosi 0,4 proc., natomiast w udziałach w CIT jest to 1,1 proc. – wylicza Angelika Ostaszewska, skarbnik miasta Częstochowa. Jak mówi, to znaczące uszczuplenie dla samorządów, które wykonują zarówno zadania gmin i powiatów.

Największym problemem pozostaje jednak niedoszacowanie potrzeb oświatowych.

– Środki otrzymywane przez samorządy winny być wystarczające na realizację zadań w zakresie oświaty i wychowania, a organizacja sieci szkół i przedszkoli należy do zadań samorządów – podkreśla Ostaszewska. W rzeczywistości – jak mówi – wyliczone potrzeby oświatowe nie pokrywają często nawet wydatków związanych z wynagrodzeniami nauczycieli.

– Oszacowane dla miasta Częstochowy potrzeby oświatowe są znacznie zaniżone. Realne potrzeby wydatkowe z zakresu oświaty na 2025 r. skalkulowano na kwotę przewyższającą szacunek MF o 320 mln zł. Pieniądze te miasto będzie zmuszone wygospodarować z innych środków własnych – dodaje Ostaszewska.

Podobne opinie słyszymy w innych miejscowościach.

– Rezygnacja z subwencji oświatowej i wprowadzenie potrzeb oświatowych nie spowodowały, że mniej dopłacamy z dochodów własnych do funkcjonowania oświaty w naszej gminie. Nadal jest to spore obciążenie dla budżetu gminy – potwierdza Anna Wilisowska, kierownik referatu edukacji w Urzędzie Gminy Kobierzyce.

Według wyliczeń resortu finansów nowa ustawa ma jednak sprawić, że do samorządów trafi w tym roku łącznie o 24,8 mld zł więcej niż w poprzednim systemie. Na potrzeby oświaty zaplanowano 102 mld zł, co oznacza wzrost o 10,5 mld zł (czyli 11,4 proc.) w stosunku do łącznej sumy subwencji oświatowej i dotacji przedszkolnej ustalonej na 2024 r. (92 mld zł).

Kwestia niezrozumienia?

– Na temat nowego systemu powstało wiele mitów – przekonuje Grzegorz Pochopień. Mówi się np. o nieatrakcyjności przyjmowania uczniów z innych gmin lub powiatów do szkół. Wszak rodzice tych uczniów płacą gdzie indziej podatki.

– W poprzednim systemie było rzekomo korzystniej, gdyż na tych uczniów była naliczana subwencja oświatowa, której teraz nie ma. Okazuje się jednak, że obecny system jest tak naprawdę, z finansowego punktu widzenia identyczny jak poprzedni. Zwiększenie potrzeb oświatowych na każdego ucznia, w tym spoza gminy, powoduje identyczne zwiększenie nowej subwencji – przekonuje. Przyznaje jednak, że te mity są częściowo prawdziwe dla mniejszej części samorządów, tj. tych, które nie otrzymują subwencji.

– Nowy sposób ustalania dochodów uwzględnia naliczanie kwot na wszystkie dzieci objęte wychowaniem przedszkolnym, niezależnie od wieku. Do tej pory subwencją oświatową objęte były, co do zasady, dzieci sześcioletnie – wyjaśnia Pochopień. – Zapowiedź finansowania wszystkich dzieci była przez niektórych odbierana z nadzieją na pełne finansowanie przedszkolaków albo chociaż na finansowanie podobne do do finansowania uczniów szkół. Ostatecznie kwoty na młodsze dzieci przeciętnie są równowartością jednej trzeciej realnych kosztów w przedszkolach – wylicza.

To wciąż więcej niż przed zmianami, ale mniej, niż oczekiwali samorządowcy.

Konieczne zmiany

Samorządowcy nie tracą nadziei, że nowe przepisy zostaną poprawione.

– Korporacje samorządowe zgłosiły wiele uwag na etapie opiniowania projektu ustawy, ponieważ nowe przepisy nie odwróciły skutków Polskiego Ładu. Obecnie trwa dialog z Ministerstwem Finansów w zakresie możliwości zmiany sposobu ustalania potrzeb wydatkowych, szczególnie w zakresie oświaty i wskaźników wpływających na ustalenie przeliczeniowej liczby mieszkańców i w konsekwencji ustalenie wskaźnika zamożności – mówi Izabela Kuś, skarbnik miasta Gdańska.

Samorządowcy wciąż nie są pewni, jak nowe zasady zadziałają w praktyce.

– Nie do końca są znane na ten moment długofalowe następstwa likwidacji subwencji oświatowej i zastąpienia jej dochodami z PIT oraz CIT – stwierdza Piotr Husejko, skarbnik miasta Poznania. Jego zdaniem pilnych korekt wymaga choćby sposób ustalania przeliczeniowej liczby mieszkańców, która wpływa na ostateczną wysokość dochodów.

– Wydaje się, że przy obecnych rozwiązaniach naliczanie środków dla JST nie jest w pełni oparte na obiektywnych danych – przyznaje skarbnik Poznania.©℗

OPINIA

Trzeba powyjaśniać pojęcia ustawowe

Grzegorz Pochopień, Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN
ikona lupy />
Grzegorz Pochopień, Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN / Materiały prasowe

Nowy system finansowania zadań samorządów używa pojęć, które sugerują coś innego, niż naprawdę oznaczają. Przede wszystkim pojęcia potrzeby finansowe, aw szczególności potrzeby oświatowe, sugerują, że wartość naliczonych potrzeb będzie zbliżona do prawdziwych potrzeb woświacie. Jak wiemy, wartość ta jest jednak istotnie mniejsza. Wgruncie rzeczy potrzeby oświatowe na ten rok to niewiele więcej niż wartość części oświatowej subwencji ogólnej idotacji celowej na wychowanie przedszkolne, gdyby nie było zmian wprzepisach. Samorządy liczyły na więcej. Po głębszym zbadaniu rozwiązań wnowym systemie finansowania można dojść do wniosku, że ustawowe potrzeby oświatowe nie mogą być tak wysokie, jak prawdziwe potrzeby. Wynika to zkonstrukcji kwoty kalkulacyjnej, która jest kwotą po pomniejszeniu ostary odpis od podatków PIT iCIT. Powstaje zatem pytanie, dlaczego ustawa operuje pojęciami, które są mylące?