Odwracanie wprowadzonej przez poprzedni rząd reformy zakładającej pójście do pierwszej klasy sześciolatków miało swoje nieoczekiwane konsekwencje dla ośrodków pomocy społecznej. W związku z tym, że dzieci będące w tym wieku zostały w przedszkolach i odbywają roczne przygotowanie przedszkolne, a te o rok młodsze już nie, konieczna była zmiana decyzji przyznających dodatek do zasiłku rodzinnego na rozpoczęcie roku szkolnego. Wszystko dlatego, że można go wypłacić tylko maluchom nim objętym.
Samorządy otrzymały więc pismo z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przypominające o konieczności uchylenia decyzji, ale nie znalazły w nim odpowiedzi, co mają robić sytuacjach, gdy niektórzy rodzice zaczęli przynosić do OPS zaświadczenia od dyrektorów szkół i przedszkoli z informacją, że pięcioletnie dziecko jest od września objęte rocznym przygotowaniem przedszkolnym i żądają, aby im wypłacić dodatek. Wśród ośrodków szybko doszło do podziału na przedstawicieli szkoły falenickiej i otwockiej, skutkującego gorącymi dyskusjami na forach internetowych czy honorować zaświadczenia czy nie. Zwolennicy ich uwzględniania wskazują, że w końcu dyrektorzy przedszkoli lepiej znają się na przepisach oświatowych i skoro wystawiają zaświadczenia pięciolatkom, to wiedzą, co robią. Nie widzą też podstaw do nieprzyznawania dodatku, jeśli nawet przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych nie odnoszą się do wieku dziecka, ale samego odbywania rocznego przygotowania przedszkolnego. To, że kierujący placówkami oświaty jednak nie znają własnych przepisów, udowadniali protagoniści drugiej opcji, czyli nieprzyznawania dodatku dzieciom mającym 5 lat. Wskazywali, że zgodnie z ustawą oświatową maluchy w tym wieku po prostu korzystają z wychowania przedszkolnego, którego nie można utożsamiać z rocznym przygotowaniem przedszkolnym. Taką interpretację przepisów przedstawił też resort edukacji, który w odpowiedzi na moje pytanie wskazał wręcz, że dyrektorzy poświadczają nieprawdę.
Szkoda jednak, że zabrakło w tej kwestii wspólnego stanowiska resortu rodziny i oświaty, które trafiłoby z odpowiednim wyprzedzeniem do gmin, tak aby postępowały w taki sam sposób. Wtedy rodzice nie mieliby poczucia nierównego traktowania, a ośrodki nie musiałyby się obawiać, jaka opcja będzie reprezentowana w trakcie kontroli prawidłowości przyznawania świadczeń.