Podwyżki dla pedagogów będą finansowane przez samorządy. Z projektu ustawy budżetowej na 2017 r. wynika bowiem, że rząd nie zamierza podnieść subwencji oświatowej nawet o złotówkę.
Ostatnia podwyżka wynagrodzeń nauczycielskich miała miejsce w 2012 r. i wyniosła 3,8 proc. Automatycznie o tyle wzrosła też subwencja oświatowa dla samorządów. W przyszłym roku kwota bazowa, od której naliczana jest pensja pedagogów, wzrośnie o 1,3 proc. (prognozowany wskaźnik inflacji). Oznacza to, że ich wynagrodzenia zasadnicze będą wyższe o ok. 30–40 zł, co pochłonie zdaniem MEN 444 mln zł. Te koszty będą musiały ponieść gminy.
Łaskawy resort
Jak wynika z tłumaczeń resortu finansów, samorządy powinny być wręcz wdzięczne za to, że subwencja oświatowa na przyszły rok została utrzymana na poziomie tegorocznej. Bo – jak tłumaczy minister Paweł Szałamacha – powinna być obcięta o ok. 1,5 mld zł z racji tego, że w tym roku szkolnym cofnięto obowiązek wysyłania sześciolatków do podstawówek (na dzieci w przedszkolu jest o wiele niższa dotacja). Ostatecznie jednak minister finansów postanowił nie zmniejszać środków, ale postawił warunek – z tych pieniędzy mają być przede wszystkim sfinansowane przyszłoroczne podwyżki dla nauczycieli. A to, co ewentualnie zostanie, samorządy muszą wydać na dostosowanie swoich placówek do reformy, która zakłada m.in. likwidację gimnazjów i wprowadzenie ośmioletniej szkoły podstawowej.
Podwyżki dla nauczycieli i wydatki na oświatę / Dziennik Gazeta Prawna
Samorządy nie kryją oburzenia. – Widzę, że proces centralizacji prowadzony przez obecny rząd nabiera tempa – oburza się Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Jeśli MEN daje nam nowe zadania, w tym przypadku podwyżki dla nauczycieli, to powinien zagwarantować dodatkowe pieniądze na ten cel. Minister finansów uprawia kreatywną księgowość i nie zdaje sobie sprawy, że samorządy, poza subwencją, dokładają do oświaty co roku około 23 mld zł, bo pieniędzy z budżetu państwa jest za mało.
– W naszym mieście do szkół poszło ponad 50 proc. sześciolatków. Przez takie działanie resortu będziemy poszkodowani, nie będziemy mieli nawet na podwyżki, a co dopiero mówić o dostosowywaniu szkół do nowej reformy – wtóruje Irena Koszy, naczelnik wydziału oświaty Urzędu Miasta w Opolu.
Podwyżki krytykują także związki oświatowe, bo ich zdaniem są zbyt niskie – Związek Nauczycielstwa Polskiego domagał się 10-proc. podwyżki, a Solidarność dwukrotnie wyższej. Zwracają także uwagę, że minister edukacji Anna Zalewska wielokrotnie mówiła, iż samorządy powinny każdy zaoszczędzony grosz przeznaczać na poprawę jakości nauczania i bezpieczeństwa w szkołach. – Z kolei minister finansów Paweł Szałamacha chce, aby pieniądze szły na podwyżki i dostosowanie placówek do nowej reformy. Każdy mówi to, co jest dla niego wygodne – stwierdza Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Podkreśla, że MEN źle oszacował wydatki na przyszłoroczne podwyżki płacy zasadniczej dla nauczycieli. Zdaniem resortu pochłoną 444 mln zł, tymczasem z wyliczeń ZNP wynika, iż gminy muszą się w przyszłym roku przygotować na wydatek rzędu 550 mln zł. Związkowcy obawiają się, że samorządy w tej sytuacji będą szukać oszczędności, zwalniając nauczycieli. – Dobrym pretekstem do cięcia etatów będzie wygaszanie od przyszłego roku szkolnego gimnazjów– mówi Sławomir Broniarz.
Sześciolatki w zawieszeniu
Samorządy czują się rozżalone także z innego powodu. Otóż w połowie wakacji Anna Zalewska zadeklarowała w liście do nich, że począwszy od roku 2017, otrzymają one subwencję oświatową na sześciolatki w przedszkolach. „Kwota na każde dziecko 6-letnie objęte wychowaniem przedszkolnym wzrośnie z 1338 zł dotacji celowej do ok. 4,3 tys. zł subwencji oświatowej” – pisała minister. – Gdyby tak miało być, to subwencja musiałby wzrosnąć, a tak nie jest – mówi Tadeusz Kołacz, zastępca burmistrza Chrzanowa i były naczelnik wydziału edukacji.
Zaznacza, że MEN, cofając w tym roku sześciolatki do przedszkoli, naraziło samorządy na gigantyczne wydatki, związane z utrzymywaniem kilkuosobowych klas i brakiem zwolnień wśród nauczycieli. – Co więcej, koszty te samorządy będą ponosiły przez 12 lat – podkreśla Tadeusz Kołacz.
Ministerstwo Edukacji deklaruje, że z niczego się nie wycofuje, a szczegóły poda przy okazji projektu ustawy wprowadzającego nową reformę w najbliższy piątek. Niestety, projekt ustawy budżetowej na przyszły rok, który został przesłany do Rady Dialogu Społecznego, nie wskazuje, że gminy na sześciolatki otrzymają więcej pieniędzy.