Sprawdziany na koniec szkoły podstawowej i średniej mają teraz służyć jedynie selekcji na kolejny poziom edukacji. Dzisiaj pokazują np., że uczniowie słabo opanowali pewne umiejętności.
Po reformie edukacji w systemie będzie mniej obowiązkowych egzaminów zewnętrznych. Wszyscy uczniowie zmierzą się z testem po ósmej klasie. Po liceum i technikum będzie trzeba zdać maturę, a po szkole branżowej II stopnia – maturę zawodową.
Nie wiadomo jeszcze dokładnie, jak będzie wyglądał egzamin po ósmej klasie – MEN dopiero pracuje nad szczegółami zapowiedzianej przed wakacjami reformy oświaty. Pierwsze oficjalne ustalenia mają być znane w połowie września, kiedy resort zamierza przedstawić projekt ustawy zmieniającej system. Jednak jak zapowiada Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, wiadomo już, że testy nie będą miały formy diagnostycznej, a jedynie selekcyjną. Ich podstawową funkcją będzie selekcja gorszych i lepszych uczniów.
To odwrót od dotychczasowego kierunku układania egzaminów. CKE od lat pracowała nad tym, by testy, oprócz informacji o tym, kto ma wystarczającą liczbę punktów, by iść do dobrej szkoły, przynosiły także dane dotyczące tego, jak placówki pracują. – Bez testów nie będziemy wiedzieć, która szkoła uczy lepiej, a która gorzej. A nam jest potrzebna diagnoza całego systemu – przekonuje Maciej Jakubowski, szef zajmującego się badaniami oświatowymi Evidence Institute i były wiceminister edukacji. – W czasie, kiedy cały świat coraz precyzyjniej bada uczniów, żeby lepiej rozwijać ich potencjał, my wracamy do starego systemu sortowania na lepszych i gorszych. Martwi mnie, że MEN nie przeprowadziło żadnej dyskusji eksperckiej na temat egzaminów, a pozbywa się ich istotnej funkcji – dodaje.
Co mogą pokazać testy? CKE właśnie opublikowała najnowsze sprawozdanie z przebiegu sprawdzianu szóstoklasisty. To ostatni egzamin w tej formie – w ubiegłym roku zniesiono go ustawą i teraz kolejni szóstoklasiści prawdopodobnie po prostu płynnie przejdą do nowej, zreformowanej siódmej klasy. Sprawozdanie dokładnie pokazuje, z czym uczniowie radzą sobie dobrze, a nad czym jeszcze powinni popracować.
– Sprawdzian mówi od kilku lat to samo: zdający radzą sobie dobrze z umiejętnościami prostymi, algorytmicznymi. Słabiej wypadają – niezależnie od przedmiotu – bardziej złożone umiejętności, które wymagają większego zaangażowania i większej precyzji – relacjonuje Marcin Smolik.
Test pokazał, że w przypadku języka polskiego uczniowie mają poważne problemy z interpretacją poezji. Statystyczny szóstoklasista za zadania do wiersza Leopolda Staffa „Jarzębina” uzyskał 66 proc. punktów możliwych do zdobycia. Choć mowa była o jarzębinie, co piąty uczeń pisał, że akcja wiersza odbywa się zimą. 38 proc. nie umiało odczytać przenośnych znaczeń wiersza. 67 proc. nie potrafiło określić rytmu utworu. – Można sądzić, że wielu uczniów kończących szkołę podstawową, nawet tych, którzy nieźle radzą sobie z interpretacją tekstu, „nie słyszy” poezji, „nie czuje” rytmu wiersza, a być może nawet nie rozumie tego pojęcia – oceniają eksperci z CKE.
Co trzeci uczeń nie umiał natomiast napisać ogłoszenia – pomijał najważniejsze informacje, które uniemożliwiały zareagowanie na tekst, jak na przykład godzina rozpoczęcia spotkania ze znanym podróżnikiem czy miejsce, w którym będzie można z nim porozmawiać.
Uczniowie źle stoją pod względem formalnej strony tekstu. W wypracowaniach za język swoich wypowiedzi otrzymali 69 proc. punktów możliwych do uzyskania, za ortografię – 56 proc., a za interpunkcję tylko 46 proc. Podobne wyniki uczniowie uzyskują też trzy lata później, już w gimnazjum.
Jeśli chodzi o matematykę, najtrudniejsze zadania dotyczyły tworzenia strategii (uczniowie uzyskali w tym obszarze 41 proc. możliwych do zdobycia punktów) i modelowania matematycznego (51 proc. możliwych do zdobycia punktów). Najłatwiejsze były zadania z obszaru prostej sprawności rachunkowej i wyszukiwania informacji – uczniowie zdobyli w nich ponad 60 proc. punktów.
– Wśród nauczycieli panuje przekonanie, że do egzaminu można nauczyć się tylko przez podawanie wiedzy. Stosują więc z uczniami takie metody pracy. Tymczasem testy sprawdzają umiejętność podejmowania decyzji, którą uczniowie mogą szlifować, np. rozwiązując problemy i pracując w grupie. Nawet zadania zamknięte z języków obcych można trenować w parach. Zachęcamy do stosowania takich rozwiązań – przekonuje Marcin Smolik.
Wyniku testów nie można jednak porównywać między latami – ich konstrukcja uniemożliwia sprawdzenie, czy uczniom poszło lepiej, czy gorzej niż w ubiegłym roku. To jeden z największych mankamentów naszego systemu. Jeszcze przed wakacjami minister Anna Zalewska zapowiadała, że chciałaby tak reformować egzaminy, by dało się je porównywać. Czy będzie to możliwe przy obecnie projektowanych przez resort testach? Nie wiadomo.