Na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu dziennikarze pytali Szydło, czy warto wprowadzać reformę edukacji, czy może lepiej zaczekać. Premier odpowiedziała, że szefowa MEN Anna Zalewska od kilku miesięcy prowadzi konsultacje, w ramach których we wszystkich województwach spotykała się z różnymi środowiskami.
"Wnikliwie się temu wszystkiemu przygląda i jest przygotowana do tego, żeby reformę edukacji wdrażać. Jesteśmy do tego przygotowani. To jest nasze zobowiązanie wyborcze, również program Prawa i Sprawiedliwości. To zostało zaakceptowane przez wyborców, przez polskich obywateli" - powiedziała Szydło.
Dodała, że rząd chce stworzyć szkołę bezpieczną, dobrze kształcącą uczniów, realizującą cele wychowawcze, dającą nauczycielom satysfakcję z pracy i przede wszystkim dobrze przygotowującą młodych ludzi do pracy zawodowej. "To jest podstawa tej reformy, którą my zakładamy. Jesteśmy zdeterminowani do tego, żeby wprowadzić ją w życie" - podkreśliła premier.
Szefowa MEN w środę powiedziała, że prace nad szczegółowymi rozwiązaniami dotyczącymi reformy dobiegają końca, a projekty zostaną przekazane do konsultacji społecznych w połowie września. Pierwszym etapem zmian ma być wdrażanie od 1 września 2017 r. nowej struktury szkół - przekształcenia sześcioletnich szkoły podstawowych w ośmioletnie, wygaszanie gimnazjów i uruchamianie pierwszych klas szkół branżowych I stopnia.
MEN wycofało się z pomysłu przekształcenia szkół podstawowych w powszechne, co Zalewska uzasadniła reakcją na postulaty samorządowców. Wskazywali oni, że gdyby zrealizować pierwotne zamierzenia MON, trzeba by było zmieniać dotyczące szkół uchwały i akty założycielskie, a w samych szkołach - szyldy i pieczątki. Nowe ośmioletnie szkoły podstawowe będą następcami prawnymi obecnych szkół sześcioletnich.
MEN zapewnia, że w związku z reformą nie ma zagrożenia zwolnieniami nauczycieli. Według Zalewskiej będą one wynikały tylko i wyłącznie z niżu demograficznego. Z kolei z szacunków Związku Nauczycielstwa Polskiego, zagrożone będą etaty co najmniej 37 tys. nauczycieli gimnazjów, a wypowiedzenia otrzyma 7,5 tys. dyrektorów tych placówek. ZNP ocenia, że masowe zwolnienia grożą też pracownikom administracji – sekretarkom, sprzątaczkom i woźnym. Związek sygnalizuje ponadto, że nie wiadomo, jak zostaną zagospodarowane budynki szkół gimnazjalnych, które, według Związku, kosztowały jednostki samorządu terytorialnego do tej pory ponad 130 mld zł.
W ocenie ZNP, planowana reforma edukacji wywoła olbrzymi chaos, spowoduje masowe zwolnienia pracowników oświaty, stwarza więcej zagrożeń niż szans, a jej skutkiem będzie obniżenie poziomu jakości edukacji. ZNP planuje m.in. wspólne działania podejmowane z organizacjami pozarządowymi, rodzicami i samorządami w ramach społecznego ruchu przeciwko projektowanym zmianom.