Chief listening officer, user experience designer, data scientist, big data architect, community manager i inne mniej lub bardziej tajemnicze nazwy – to w branża internetowa odpowiedzialna jest za generowanie nowych zawodów. Jak twierdzą eksperci, nie idą jednak za tym zmiany w systemie edukacji.

Jeśli połączymy ciągle rozwijającą się gospodarkę internetową z dostosowanym do tych zmian marketingiem na naszej palecie zawodów pojawią się nowe pozycje. To wraz z rozszerzającym się dostępem do sieci, powstaniem mediów społecznościowych oraz dokonaniem się "smartfonowej rewolucji", na rynek pracy nagle wskoczyło mnóstwo ofert pracy na stanowisko o często niezrozumiałym dla przeciętego obywatele znaczeniu.

Obecnie nowopowstające stanowiska łączą obszary związane z analizą, marketingiem, komunikacją i nowymi technologiami. Wraz z Aleksandrą Figurą, Sales, Marketing & Engineering Team Leaderem w firmie doradztwa personalnego People przedstawiamy listę ciekawszych zawodów odpowiadających nowemu trendowi na rynku pracy.

1. Digital marketing manager

Internet to współczesna mekka dla marketingowców i sprzedawców. Za zarządzanie całością obecności firmy w internecie odpowiada więc obecnie digital marketing manager. Osoba na tym stanowisku zajmować się będzie więc planowaniem strategii rozwoju marki w internecie, ocenianiem skuteczności działań marketingowych, pozyskiwaniem i utrzymywaniem ruchu na stronach czy zarządzaniem contentem. Praca w dużej części odbywać będzie się w środowisku social media, dlatego konieczna jest bardzo dobra znajomość najpopularniejszych serwisów społecznościowych.

2. E-commerce sales manager

W internecie firmy wynajdują coraz nowsze sposoby na generowanie tzw. leadów sprzedażowych, czyli w skrócie identyfikację potencjalnych klientów i docieranie do nich. To zadanie najczęściej przejmuje e-commerce sales manager. Odpowiada on między innymi za współtworzenie oraz realizację strategii rozwoju sprzedaży, prowadzeniem projektów związanych z rozwojem serwisu czy opracowaniem produktów oraz narzędzi na potrzeby rozwoju konkretnego kanału.

3. Content specialist

Często wsparciem dla digital marketing managera i e-commerce sales managera staje się content specialist. To kreatywna osoba, która bezpośrednio odpowiada za treści znajdujące się w Internecie.

4. Social media menager

Obecnie jednym z najlepszych kanałów dotarcia do klienta są social media. Co więcej, portale takie jak LinkedIn czy Facebook pomagają w budowaniu społeczności wokół produktu lub firmy. Często pojawiającym się stanowiskiem jest social media manager, a także jego nowa odmiana, która jeszcze rzadko występuje w Polsce, community manager. To osoba, która jest ambasadorem danej firmy lub marki i buduje wokół siebie komercyjną społeczność, będąc w ten sposób „łącznikiem” pomiędzy firmą/marką, a potencjalnymi klientami. Inną, coraz dynamiczniej rozwijającą się funkcją tych stanowisk jest tzw. employer branding, czyli budowanie wizerunku pracodawcy wśród potencjalnych pracowników.

5. Chief listening officer

Niejako rewersem roli digital marketing managera jest nowo powstałe, obecne dotychczas jedynie w kilku firmach w Polsce stanowisko chief listening officer, czyli „dyrektora ds. nasłuchu”. Rolą osoby na tym stanowisku jest śledzenie informacji na temat firmy i marki przekazywanych wśród klientów, aby móc na nie jak najszybciej reagować.

6. User experience designer

To kolejny nowy zawód, który funkcjonuje na styku różnych dziedzin. Osoby na tym stanowisku odpowiedzialne są za takie projektowanie aplikacji, stron internetowych, czy systemów, by były one jak najbardziej przyjazne dla użytkownika i jak najbardziej intuicyjne.

7. Data scientist i big data architect

Korzystanie z nowoczesnych narzędzi marketingowych w promocji ułatwia mierzenie rezultatów i wyciąganie wniosków pod kątem przyszłych działań. W analizie tych danych pomocny jest tzw. data scientist, czyli osoba, która zbiera odpowiednie dane i dokonuje ich profesjonalnej analizy. Informacji jest coraz więcej i wymagają one uporządkowania, selekcji za pomocą nowoczesnych metodologii. W tym celu powstało stanowisko big data architect, które obejmuje odpowiedzialność za tworzenie zaawansowanych narzędzi do ich systematyzacji.

KOMENTARZ EKSPERTA

Edukacja jest w tyle

Inne / TOMASZ BONIECKI

Uczelnie zauważają zapotrzebowanie rynkowe, ale często nie są w stanie szybko dostosować do niego swojej oferty. Wynika to z kilku czynników m.in. wciąż konserwatywnego i teoretycznego podejścia do nauczania kadry naukowej, jej niechęci do konfrontacji swojej wiedzy z biznesem czy deficytu osób – praktyków, którzy mają odpowiednie kompetencje, predyspozycje oraz chcą przekazywać swoją wiedzę studentom.

Zwykle więc instytucje naukowe wprowadzają do oferty nowe kierunki nawet z kilkuletnim opóźnieniem w stosunku do potrzeb rynkowych.

Przykładowo deficyt pracowników znających języki obce, w tym niszowe języki jak np. skandynawskie czy azjatyckie pojawił się na naszym rynku w związku z dynamicznym rozwojem centrów usług wspólnych. Pierwsze centra powstały już w latach 90-tych dwudziestego wieku, obecnie Polska jest jednym z najciekawszych kierunków na świecie do lokowania tego typu biznesu. Uczelnie przez kilka lat nie dostrzegały potrzeby rozszerzenia oferty kierunków lingwistycznych i filologicznych i wciąż są w trakcie nadrabiania powstałych zaległości.

W przypadku obszaru określanego jako digital marketing pojawiają się kierunki, które starają się sprostać potrzebom pracodawców. Są to m.in. marketing internetowy czy informatyka społeczna. Ten ostatni kierunek rozwija wiedzę techniczną i praktyczną a także łączy z nimi aspekt kreatywny – czyli projektowanie produktów jak najlepszych dla końcowego użytkownika oraz dla twórców systemów, usprawniających analizę informacji. To dobra baza dla przyszłych tzw. user experience managerów.

Z drugiej strony wciąż otwierane są nowe kierunki, jak np. pedagogika o różnych specjalnościach, której absolwenci będą mieli problem z odnalezieniem się na rynku pracy, w związku z nadmiarem pracowników posiadających taki dyplom. Taka teoretycznie atrakcyjna specjalizacja np. doradztwo zawodowe, nie zmienia faktu, że na rynku pracy osoby te będą wciąż postrzegane jako pedagodzy, którzy mają jedne z największych trudności ze znalezieniem satysfakcjonującego zatrudnienia.

Współpraca nauki z biznesem to wciąż kropla w morzu potrzeb rynkowych. Uczelnie techniczne, nastawione na „twardą wiedzę”, najlepiej radzą sobie z tym problemem. To tu powstaje najwięcej prac dyplomowych opartych na projektach prowadzonych w konkretnych firmach. Obydwie strony zdają sobie sprawę, że wzajemnie się potrzebują. Pracodawcy najczęściej sami zgłaszają się do absolwentów kierunków technicznych, bo wciąż brakuje dobrze wykwalifikowanych specjalistów.

W przypadku kierunków społecznych czy ekonomicznych alians biznesu z nauką to wciąż rzadkość. Na rynku jest nadwyżka absolwentów tych kierunków, więc firmy sądzą, że nie muszą o nich zabiegać, co przekłada się na dużą liczbę absolwentów z dyplomem bez przygotowania praktycznego. Środowiska naukowe z kolei rzadko zapraszają przedsiębiorstwa do współpracy, często wręcz jej odmawiają, są niechętne, by konfrontować swoją teoretyczną wiedzę z praktycznym podejściem biznesu. Częstym błędem pracodawców jest natomiast oczekiwanie od studentów pełnej dostępności czasowej czy pracy na etat. Większa elastyczność zatrudnienia, w tym praca zdalna mogą ułatwić współpracę dwóch stron.

Każda branża, dziedzina naukowa ma jednak swoją specyfikę, współpraca na linii biznes - uczelnie powinna być więc dostosowana do realnych wymogów rynkowych. Potrzebny jest więc ciągły dialog i wzajemne zrozumienie swoich potrzeb.