W przyszłym roku przedszkolaki, a od 2017 r. dzieci w podstawówce będą uczyć się zgodnie z nową podstawą programową. Właśnie przedstawił ją resort edukacji.
Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo przekazało już do konsultacji podstawę dla przedszkola, klas I–III oraz IV–VI. Rozporządzenie, które wprowadzi zmiany, ma być gotowe do końca maja, a wejść w życie od 1 września 2016 r. To konsekwencja wcześniejszych zmian wprowadzonych przez rząd PiS – w przyszłym roku sześciolatki zostaną w przedszkolach. Ustawa zniosła dla nich obowiązek szkolny.
W zaprezentowanej przez MEN podstawie podniesiono wymagania dla przedszkolaków. Pracownicy resortu w ocenie skutków regulacji piszą tak: „W przedszkolu starsze dzieci przede wszystkim powinny rozpocząć naukę czytania i – w zależności od indywidualnych umiejętności – przygotowywać się do nauki pisania”. Co to oznacza w praktyce?
Od przyszłego roku sześcioletnie przedszkolaki mają dodawać i odejmować w zakresie 10, porównywać szacunkowo liczebność zbiorów, rozróżniać, czy jest w nich tyle samo przedmiotów. Mają też rozróżniać figury geometryczne i porównywać ich wielkości. Do tego dochodzi rozróżnianie stron lewej i prawej, określanie kierunków i położenia obiektów względem siebie. Tyle, jeśli chodzi o wymagania matematyczne. W obszarze edukacji polonistycznej przedszkolak będzie musiał także układać krótkie zdania, dzielić je na wyrazy, a wyrazy na sylaby. Będzie też musiał znać drukowane litery oraz układać z nich krótkie wyrazy. Na tym etapie edukacji dziecko będzie również obowiązkowo przygotowywać się do mówienia językiem obcym nowożytnym – docelowo ma na przykład rozumieć ogólny sens prostych historyjek.
To nie pierwsze podejście MEN do podstawy programowej wychowania przedszkolnego. W marcu resort pokazał wstępny projekt na stronie internetowej. Spotkał się on jednak z krytyką ze strony środowisk oświatowych. „Podstawa powiela błędy obecnie obowiązującego dokumentu, utrwala sytuację, w której przedszkole staje się szkółką papierową. Trudno uznać to za krok w kierunku dobrej zmiany w edukacji przedszkolnej” – tak ocenili go działacze założonej przez Karolinę i Tomasza Elbanowskich fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
– W podstawie nie ma jasnego podziału na to, za co odpowiada przedszkole, a za co szkoła. W dodatku jest ona wewnętrznie sprzeczna. W jednym miejscu dokument mówi o tym, że dziecko po przedszkolu powinno już pisać i czytać, a w drugim, że kreślić znaki literopodobne – zwracała uwagę Iga Kazimierczyk z fundacji Przestrzeń dla Edukacji. Część zapisów w nowym dokumencie została po uwagach poprawiona. Z podstawy wychowania przedszkolnego zniknęło na przykład hasło, że przedszkolak „podejmuje aktywność podobną do aktywności ucznia”. Rozgraniczono też, co powinien zrobić z dzieckiem nauczyciel przedszkola, a co – szkoły. W poprzednim dokumencie nie było to jasne.
Resort edukacji wprowadza też nową podstawę programową dla klas I–III i IV–VI (tej drugiej nie było w pierwotnym projekcie zaprezentowanym przez MEN). Te dwie części dokumentu mają obowiązywać od roku szkolnego 2017/2018. Tu z kolei nie ma wielu znaczących zmian – główna polega na tym, że dziecko ma w szkole nauczyć się pisać i doskonalić umiejętność czytania. Według dokumentu obowiązującego dzisiaj – ma zdobyć obie te umiejętności. W podstawie zaznaczono też, że nauczyciele klas I–III powinni znać podstawę programową wychowania przedszkolnego oraz że lekcje na tym etapie nie powinny zamykać się w 45-minutowych blokach. Co ciekawe, w nowej podstawie nie ma ograniczenia liczby dzieci, które mogą być w jednej klasie. Obowiązująca dziś ograniczała liczebność oddziału do 26 osób.
Podstawa nie wyróżnia już, co dziecko musi umieć po I klasie. Do tej pory – ze względu na to, że miały do niej trafiać sześciolatki – traktowano ją oddzielnie, a dla klas II i III wyznaczano zbiorcze cele. To nauczyciel decydował, jak rozłoży materiał między te dwa lata. Teraz będzie mógł dowolnie poruszać się między trzema.
To, że podstawa dla klas I–III będzie obowiązywać dopiero dla tych dzieci, które do szkoły pójdą za dwa lata, pozwoli MEN bezpiecznie wycofać się z rządowego elementarza. W zamyśle poprzedniej minister miał on służyć dzieciom z trzech kolejnych roczników. Ten, który pójdzie do szkół od września, będzie ostatnim, który powinien korzystać z pierwszego wydania. Dzięki temu, że nowa podstawa dla klas I–III będzie obowiązywała od roku 2017, nie trzeba będzie zmieniać podręcznika ad hoc. – Przeprowadzimy zmiany tak, by nie zmarnować publicznych pieniędzy – zapowiedziała minister Anna Zalewska.
Jak wynika z szacunków NIK, koszty opracowania, wydania i dystrybucji „Naszego elementarza” wyniosły 13,2 mln zł, czyli ok. 21 zł za egzemplarz. Jeszcze więcej kosztowała książka do klasy II. Na jej przygotowanie wraz z adaptacją dla uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi MEN wydało ponad 15,7 mln zł, a w 2016 r. zostało zaplanowane na ten cel kolejne 7,9 mln zł. W przygotowaniu jest też książka do klasy III. Do końca ubiegłego roku wydatki związane z jej produkcją wyniosły 608 tys. zł (podręcznik nie został jeszcze w całości wydrukowany). Nad książką dla klasy III pracują nadal zatrudnione jeszcze przez Joannę Kluzik-Rostkowską Maria Lorek i Agata Ludwa oraz Monika Zatorska (autorka treści przyrodniczych).
Nie wiadomo jeszcze, jaki pomysł ma MEN w zakresie opracowania podręczników do nowej podstawy. Jak na razie minister Anna Zalewska przekonuje, że nauczyciele wychowania przedszkolnego nie mają co liczyć na rządowe pomoce do zerówki (mimo nałożonego na sześciolatki obowiązku nauki czytania i pisania). Resort zastanawia się też, co zrobić z przygotowanym przez poprzednie kierownictwo podręcznikiem. – Decyzję, w jakiej formie będziemy wspierać rodziców w przyszłości w zakupie podręczników, będzie podjęta w maju – mówią nam urzędnicy MEN. Całość zmian, które ministerstwo przygotowuje w oświacie, mamy poznać 27 czerwca. Wtedy resort zorganizuje konferencję podsumowującą prowadzone przez ostatnie pół roku debaty dotyczące stanu oświaty.