Rządowy program praktyk miał ułatwić studentom nabywanie praktycznych umiejętności w zawodzie. Choć skorzystało z niego kilkanaście tysięcy osób nie wiadomo, czego się nauczyli.

3 marca 2015 r. rząd przyjął program umożliwiający odbywanie praktyk studenckich w urzędach administracji rządowej oraz w jednostkach organizacyjnych podległych lub nadzorowanych. Jego głównym celem było umożliwienie zdobycia przez studentów uczelni wyższych doświadczenia zawodowego i podniesienia kompetencji pomocnych w podjęciu zatrudnienia, poprzez udział w praktykach o odpowiedniej jakości, z zachowaniem jednolitych standardów w całej administracji rządowej.

Szef Służby Cywilnej podsumował pierwszy rok obowiązywania programu. Wzięło w nim udział 1657 urzędów, które w sumie zaoferowały 13 755 miejsc dla praktykantów. Skorzystało z nich 11 700 studentów. Średnia liczba pracowników urzędu przypadająca na jedno zaoferowane miejsce dla praktykanta wyniosła 23 (z zakładanych 20).

Z danych Szefa Służby Cywilnej wynika, że ministrowie i wojewodowie pozytywnie ocenili cały program, współpracę ze studentami i uczelniami. Ich zdaniem przyczynił się on do wzrostu umiejętności praktykantów, a więc spełnił swój główny cel. Nie brakowało jednak głosów krytycznych. Przede wszystkim program został uruchomiony zbyt późno i nie został dostosowany do kalendarza roku akademickiego. Wysokiej frekwencji nie sprzyjała również akcja informacyjna, która – choć atrakcyjna pod względem wizualnym – była zbyt krótka.

- W zeszłym roku program był zdecydowanie za późno ogłoszony. Większość osób, która była zainteresowana odbyciem praktyk, zorganizowała je sobie na własną rękę w firmach prywatnych – mówi Mateusz Mrozek, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.

Wśród niedociągnięć wskazywano na to, że część uczelni nie była zainteresowana współpracą na zaoferowanych przez administrację publiczną warunkach, uważając procedurę za zbyt skomplikowaną. Pojawiły się głosy, że sam program jest zbyt zbiurokratyzowany, co zniechęciło część studentów i uczelni do podejmowania współpracy.

Część uczelni odmówiła podpisania porozumień, mimo zainteresowania studentów praktyką w urzędzie, a niektóre uczelnie nie dotrzymywały postanowień wynikających z podpisanych porozumień. Zgłoszono też przypadki zróżnicowanego podejścia do wymogów programu przez poszczególne wydziały tej samej uczelni. Część uczelni w ogóle nie odpowiedziała na pisma oferujące współpracę w zakresie praktyk studenckich.

Studenci często rezygnowali z praktyk po uzyskaniu informacji, że są one bezpłatne. Na niskie zainteresowanie programem mogło mieć wpływ zarówno to, że program uruchomiono stosunkowo późno, jak i to, że program praktyk nie został odpowiednio rozpropagowany na wyższych uczelniach.

Jednak największą wadą programu jest brak jednolitych zasad i programu praktyk. Poszczególne urzędy ustalały je samodzielnie.

- Oferta nie zawierała żadnych konkretnych informacji na temat tego, czym dana osoba miałaby się zajmować. Student nie miał gwarancji, że nauczy się czegoś konkretnego. Z rozmów z moimi kolegami wynikał, że obawiali się, czy przypadkiem nie będą tam parzyli kawy, bo do tego w powszechnym mniemaniu sprowadzają się praktyki w urzędach państwowych – mówi Mateusz Mrozek