Jakość kształcenia w szkołach wyższych nie ma obecnie wpływu na wysokość dotacji z budżetu państwa. Zdaniem resortu nauki najwyższy czas to zmienić.
O pieniądzach dla uczelni decyduje algorytm / Dziennik Gazeta Prawna
– W dyskusjach, które toczą się wewnątrz resortu, przychylamy się do propozycji, aby wypracować nowy system oceniania jakości pracy dydaktycznej uczelni. Byłyby one jej poddawane w tym samym roku, wedle tych samych zasad – mówił prof. Marek Ratajczak, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, w trakcie wczorajszego posiedzenia sejmowej podkomisji.
Zdaniem ekspertów pomysł jest dobry, ale kosztowny.
Nieporównywalne oceny
Obecnie oceną jakości pracy dydaktycznej szkół wyższych zajmuje się Polska Komisja Akredytacyjna (PKA). Uczelnie są kontrolowane w różnym czasie – niektóre ocenione były trzy lata temu, inne w zeszłym roku, część w tym. Dlatego trudno na tej podstawie porównywać je ze sobą.
– Warto byłoby rozważyć stworzenie takiego systemu, jaki jest w przypadku badań naukowych – wyjaśnia prof. Marek Ratajczak. Jednostki naukowe oceniane są raz na cztery lata. Ostatnio ogólnopolska ocena tych placówek odbyła się w 2013 r. Kolejna zaplanowana jest na 2017 r.
Dodaje, że dzięki takiej zmianie, resort podczas podziału pieniędzy dla publicznych uczelni mógłby brać pod uwagę poziom świadczonych przez nie usług edukacyjnych.
– Obecnie jest to niemożliwe, co również podnoszą zainteresowane strony, z uwagi właśnie na nieporównywalność not przyznawanych przez PKA – wyjaśnia prof. Marek Ratajczak.
Pozwoli to także na stabilizację finansowania szkół wyższych.
– Niektóre uczelnie nie narzekają na pulę pieniędzy, które otrzymują w danym roku. Problemem jest brak gwarancji, że w przyszłym dostaną tyle samo – wskazuje wiceminister.
Dodaje, że wysokość dotacji jest niewiadomą do ostatniej chwili. Zdarza się bowiem, że uczelnie otrzymują mniej środków, choć ich zdaniem patrząc na liczbę studentów, kadrę czy aktywność naukową, dotacja nie powinna ulec obniżeniu. Tymczasem każda, nawet najniższa strata, może się okazać dotkliwa z uwagi na zmniejszające się wpływy z innych źródeł, np. studiów niestacjonarnych.
– Zmiana w systemie oceniania uczelni oraz włączenie not do wyliczania dotacji pozwoliłoby także na wdrożenie idei kontraktowania szkół wyższych, do której osobiście też się przychylam – wyjaśnia prof. Marek Ratajczak.
Rozwiązanie to ma polegać na tym, że pula pieniędzy dla poszczególnych uczelni nie byłaby wyliczana co roku, ale otrzymywałby one kontrakt np. na trzy czy cztery lata. Dzięki temu placówki z góry wiedziałyby, jaką sumą dysponowałby w dłuższym okresie.
Wysokie koszty
Eksperci dobrze oceniają to rozwiązanie. – Włączenie do algorytmu oceny jakości kształcenia przez PKA to krok w dobrym kierunku – stwierdza prof. Mirosław Szreder, prorektor ds. finansów Uniwersytetu Gdańskiego.
Wskazuje jednak na możliwe zagrożenia. – Obecnie jakość kształcenia oceniana jest wedle czterostopniowej skali. Większość ma ocenę pozytywną. Może warto byłoby zróżnicować skalę, aby przyznana nota mogła bardziej oddziaływać na wyliczaną dotację – zastanawia się prof. Mirosław Szreder.
Podobne zdanie mają inni eksperci. – Pomysł uzależnienia wysokości dotacji dydaktycznej, przynajmniej w jakimś stopniu, od jakości kształcenia wydaje się jedynym rozwiązaniem, które w realny sposób pozwala uwzględnić efektywność wykorzystania środków finansowych z budżetu państwa – uważa Adam Szot, prezes Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego.
W założeniu bowiem, jeśli uczelnia w odpowiedni sposób gospodaruje otrzymaną dotacją, to jakość kształcenia powinna się stale poprawiać.
– Oczywiście nie jest to proste przełożenie, tak samo jak nie da się w prosty sposób przyłożyć jakości kształcenia do matematycznego algorytmu – uważa Adam Szot.
Dodaje jednak, że dokonanie corocznej oceny wszystkich uczelni w kraju przez PKA wydaje się nierealnym pomysłem i umniejszałoby rolę komisji, która stałaby się jedynie kolejnym trybikiem w biurokratycznej machinie.
– Ponadto koszty funkcjonowania takiego systemu byłyby niezmiernie wysokie – wskazuje Adam Szot.