Opiekunowie rzadko się odwołują od odmowy przyjęcia ich dziecka do placówki. Jedni nie wiedzą o takiej możliwości, innych odstraszają długie procedury.
Gminy w tym roku muszą znaleźć miejsce w przedszkolach dla czterolatków, pięciolatków i kilkudziesięciu tysięcy odroczonych sześciolatków. W efekcie młodsze dzieci tam się nie dostają. Ich rodzice nie są jednak bezsilni. Na podstawie art. 20zc ust. 6–9 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 ze zm.) mogą się domagać uzasadnienia negatywnego stanowiska komisji rekrutacyjnej, a następnie odwołać do dyrektora przedszkola, a docelowo nawet do sądu administracyjnego. Zmianę w tym zakresie wymusił na resorcie edukacji Trybunał Konstytucyjny (wyrok z 12 stycznia 2013 r., sygn. akt K 38/12), który na wniosek rzecznika praw obywatelskich badał konstytucyjność art. 22 ust. 1 pkt 1 ustawy oświatowej. Ale choć nowe przepisy obowiązywały już podczas ubiegłorocznej rekrutacji, to z sondy DGP przeprowadzonej w ponad 100 samorządach wynika, że rodzice rzadko z nich korzystają.
Nieliczni walczą dalej
Po pierwszym etapie rekrutacji przedszkolnej w najgorszej sytuacji są rodzice trzylatków, bo dla ich pociech samorządy nie muszą zapewniać opieki. Praktycznie w każdej gminie brakuje dla nich miejsc. Opiekunowie, których podania o przyjęcie dziecka do przedszkola zostały odrzucone, rzadko się odwołują od tego typu decyzji. Na przykład przy naborze do legnickich placówek na rok szkolny 2014/2015 – wówczas obowiązek przedszkolny obejmował dzieci od 5. roku życia – tylko ośmiu rodziców zażądało uzasadnienia negatywnych rozstrzygnięć komisji rekrutacyjnych.
– Od uzasadnień nie było już odwołań do dyrektora przedszkola, a tym samym również do sądu – informuje Zbigniew Wróblewski, pełnomocnik ds. ochrony informacji niejawnych Urząd Miasta Legnica.
Z kolei w Bielsku Podlaskim, gdzie w ubiegłym roku do przedszkoli nie przyjęto ośmiu czterolatków oraz 39 trzylatków, od decyzji odwołało się tylko pięcioro rodziców.
– Zostały uwzględnione tylko dwa odwołania – mówi Eugeniusz Jakubowski, kierownik referatu oświaty i kultury Urzędu Miasta Bielsk Podlaski.
Problemy z zapewnieniem opieki dla swoich maluchów mieli także mieszkańcy Bydgoszczy, w której odrzucono ponad 200 podań o przyjęcie do przedszkola. Przy czym odwołała się dwójka rodziców.
Nieuwzględnione prośby
Z naszej sondy wynika też, że nawet jeśli rodzice się decydują na zanegowanie niekorzystnych dla nich decyzji, to większość samorządów rzadko znajduje nowe miejsca.
– W ubiegłym roku szkolnym 169 dzieci nie otrzymało miejsc w przedszkolu, a od wyników rekrutacyjnych odwołało się 58 osób. W pięciu przypadkach odwołanie było rozstrzygnięte na korzyść rodziców, a decyzja komisji została unieważniona przez dyrektora – wylicza Maria Grycan, inspektor referatu organizacji i rozwoju oświaty w Opolu.
Z kolei w Rzeszowie rodzice złożyli 72 odwołania, z których 23 zostały rozpatrzone pozytywnie.
– Żaden z pozostałych rodziców nie zdecydował się skierować sprawy do sądu administracyjnego – stwierdza Zbigniew Bury, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta Rzeszowa.
Rekordową liczbę odwołań zanotował też Białystok, w którym zabrakło 390 miejsc dla maluchów. Jak informuje Kamila Busłowska z Urzędu Miasta w Białymstoku, opiekunowie interweniowali aż w 162 przypadkach.
– Uwzględniono tylko 7 odwołań – wskazuje Busłowska.
Rodzice odwołują się nie tylko wówczas, gdy dla ich pociechy zabraknie miejsca w przedszkolu. W wielu przypadkach nie odpowiada im lokalizacja placówki, ewentualnie negują przeniesienie dziecka do oddziału działającego w szkole. Tak było np. w Szczecinie, który objął opieką przedszkolną wszystkie maluchy z terenu gminy.
– 180 rodziców wystąpiło do komisji rekrutacyjnej z wnioskiem o sporządzenie uzasadnienia odmowy przyjęcia kandydata do danego przedszkola, natomiast 144 rodziców złożyło do dyrektorów przedszkoli odwołania od rozstrzygnięcia komisji rekrutacyjnej – podkreśla Robert Grabowski z urzędu miasta w Szczecinie. – W trybie odwoławczym miejsca w przedszkolach na rok szkolny 20014/2015 otrzymało 67 dzieci, ale odwołań do WSA nie było – dodaje.
Łatwo się poddają
Samorządy przyznają, że lawiny odwołań od decyzji nie spodziewają się również w tym roku, mimo że mają już informację, iż dla najmłodszych zabraknie miejsc. Eksperci nie są zaskoczeni.
– Rodzice zdają sobie sprawę, że gmina nie musi zapewniać miejsca trzylatkom. Więc co najwyżej mogą kwestionować liczbę punktów za poszczególne kryteria lub też tryb przeprowadzania rekrutacji – wyjaśnia dr Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii DLA Piper Wiater sp.k.
Prawnicy zwracają także uwagę na inny aspekt. Otóż nie wszyscy opiekunowie mają świadomość, że mogą żądać od komisji rekrutacyjnych uzasadnienia podejmowanych przez nie decyzji. Nie wiedzą też, że w przypadku odrzucenia podania o przyjęcie dziecka mogą walczyć o miejsce dla niego nawet przed sądem. Dzieje się tak – jak podkreślają eksperci – bo komisje rekrutacyjne, które upubliczniają wykaz przyjętych i nieprzyjętych maluchów, ograniczają się z reguły do podania suchych danych. Najczęściej nie ma tam informacji (pouczenia dla rodziców), że od wyników rekrutacji można się odwoływać, a nawet zaskarżyć niekorzystną decyzję do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Z kolei ci rodzice, którzy wiedzą o przysługujących im prawach, rezygnują z drogi sądowej z uwagi na długość postępowań. Te mogą się ciągnąć miesiącami. Efekt jest taki, że w ubiegłym roku tylko dwie rodziny postanowiły walczyć o miejsce w przedszkolu przed sądem. W Krakowie postępowanie dotyczyło kwestii terminów do odwołania, które zostały rozstrzygnięte na korzyść opiekunów, ale dopiero w grudniu. Druga sprawa miała się odbyć przed WSA w Gdańsku, ale rodzice ostatecznie nie zgłosili się na rozprawę.
Prawnicy nie pochwalają oportunizmu opiekunów.
– Gdyby więcej z nich się odwoływało do WSA, to poznalibyśmy linię orzeczniczą sądów. Mogłyby się one wypowiedzieć w tak ważnej ostatnio kwestii jak ta, która dotyczy kierowania dzieci do oddziałów przedszkolnych działających w szkołach. Sądy mogłyby też orzec, czy gmina może oferować miejsce w placówce, która znajduje się wiele kilometrów od miejsca zamieszkania dziecka – mówi dr Magdalena Zwolińska.
Doktor Stefan Płażek, adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, podkreśla, że rodzice, którzy zdecydują się na drogę sądową, mogą wnioskować do sądu o zabezpieczenie miejsca dla dziecka w placówce, która odrzuciła podanie o przyjęcie do czasu rozstrzygnięcia sporu przez sąd.
– Oczywiście sądy nie mają obowiązku przychylić się do tej prośby – zastrzega.