Zawód nauczyciela niekoniecznie oznacza dwa miesiące wolnego – od rozdania świadectw do pierwszego dzwonka we wrześniu. Letnie miesiące to czas na dodatkowy zarobek lub przekwalifikowanie się.

Tylko 32 proc. nauczycieli nie szuka dla siebie dodatkowej pracy w wakacje – wynika z ankiety przeprowadzonej przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów. Najwięcej osób – 26 proc. – decyduje się w lipcu i sierpniu zatrudnić na stanowisku wychowawcy kolonijnego lub na obozie. Kolejnych 12 proc. pełni na takich zorganizowanych wyjazdach dla dzieci i młodzieży kierownicze funkcje. 4 proc. zostaje wychowawcą w ramach organizowanych lokalnie akcji lato w mieście. Ale są i tacy, którzy decydują się rozstać na ten czas z zawodem całkowicie i angażują się w akcje sezonowe, jak zbiory owoców. 17 proc. wykonuje inne prace, m.in. w rodzinnych biznesach (np. w sklepie czy w transporcie). W tej grupie są też osoby, które np. prowadzą zajęcia czy warsztaty w lokalnych klubach.
– Połowa naszej kadry to nauczyciele. Średnie wynagrodzenie za pracę opiekuna wynosi ok. 2 tys. zł brutto za 10 dni. Osoby, z którymi współpracujemy, z reguły wyjeżdżają nie na jeden turnus, a na wszystkie, które organizujemy latem. Mowa więc o pięciu i zarobku rzędu 10 tys. zł brutto – opisuje Mirosław Sikorski, prezes zarządu biura podróży i turystyki Almatur Polska.
A to oznacza, że nauczyciel w czasie wakacji jest w stanie zarobić tyle samo lub nawet więcej niż przez dwa miesiące w roku szkolnym. Obecnie minimalne wynagrodzenie w szkole wynosi od 3 do 4 tys. zł brutto w zależności od stażu i stopnia awansu.
– Odkąd pamiętam, wakacje były wykorzystywane przez nauczycieli do podreperowania domowego budżetu. Sytuacja nieco się poprawiła po reformie systemu oświaty przeprowadzonej przez Mirosława Handkego. Pensje wzrosły wtedy na tyle, że nauczyciele skupili się na wykonywaniu zawodu. Ostatnie lata przyniosły natomiast odwrócenie tego trendu – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Joanna Walczak, dyrektorka zespołu szkół w Lublińcu, opisuje, że ma pięciu nauczycieli wychowania fizycznego, z których tylko jeden może pozwolić sobie na komfort pełnego odpoczynku w wakacje. – Pozostali pracują w klubach sportowych, prowadzą zajęcia fitness. Jeden zatrudnił się jako ratownik na basenie – wymienia. Ona sama też jest w pracy, na wyjeździe służbowym. Wraz z nauczycielką angielskiego opiekują się 16 swoich uczniów, którzy w wakacje przez cztery tygodnie odbywają obowiązkowe praktyki zawodowe w jednym z zagranicznych hoteli. – Mamy pokryte koszty pobytu i wyżywienia, ale to projekt bezpłatny – mówi.
Jak słyszymy w placówkach, praca w wakacje to domena zwłaszcza nauczycieli ze szkół podstawowych. Ci w liceum zwykle zarabiają lepiej, mając dłuższy staż pracy, mogą też więcej dorobić korepetycjami (zwłaszcza nauczyciele matematyki, fizyki).
– Pracy na wakacje szukają zwłaszcza ludzie młodzi stażem, kiedy ich zarobki oscylują wokół 3 tys. zł, z zaciągniętymi kredytami. Są opiekunami na koloniach, na zajęciach dodatkowych, również dla uchodźców. Troje naszych nauczycieli podjęło taką właśnie pracę. Kilku poszło w transport, dowożą towary do sklepów. Kolejni – do prac sezonowych – wylicza Dariusz Zelewski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Kartuzach. – A prestiż zawodu? Nie mieszajmy pojęć. Nikt o nim nie myśli, jeśli można załatać dziury finansowe.
Zelewski zwraca uwagę, że część nauczycieli wykorzystuje lato na szukanie alternatywy poza zawodem. Tymczasem pedagogów i tak brakuje. – Mam sześć wakatów i jest duże ryzyko, że z takim stanem wejdę w nowy rok szkolny – zaznacza. ©℗
Latem głównie dorabiają nauczyciele z podstawówek