Trzeba napisać nową ustawę o zawodzie nauczyciela. Zmiany muszą być głębsze, niż wcześniej uzgodniono. Podzielenia na odrębne akty prawne wymaga też ustawa o systemie oświaty - twierdzi Joanna Berdzik
Sejm uchwalił kolejną nowelizację ustawy o systemie oświaty. Są tam takie jednostki redakcyjne przepisów, jak art. 44zzs. Ta ustawa jest ciągle nowelizowana. Samorządy i dyrektorzy placówek oświatowych uważają, że trudno się już odnaleźć w tym gąszczu przepisów. Dlaczego MEN przeniósł do ustawy całe rozporządzenie o ocenianiu, a nie tylko najważniejsze kwestie?
Na początku ta nowelizacja nie była tak rozbudowana. Ostatecznie po konsultacjach, które trwały od lipca 2014 r., projekt uległ znacznemu poszerzeniu. Trybunał Konstytucyjny jasno nam wskazał, że zasady oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania egzaminów powinny wynikać z ustawy, a nie być ustalane przez ministra w rozporządzeniu. Dodatkowo zaznaczył, że kluczowe w tym zakresie przepisy powinny się znaleźć w ustawie. Ta nowelizacja z pewnością nie będzie kłopotem dla dyrektorów czy samorządowych urzędników, bo regulacje dotyczące tych kwestii są ujęte w wyodrębnionych rozdziałach i są znane dyrektorom od lat. Ponadto w przypadku egzaminów Centralna Komisja Egzaminacyjna każdego roku dodatkowo informuje dyrektorów szkół o sposobie ich organizacji i przeprowadzania.
Ale musi pani minister przyznać, że nie ma w żadnym innym akcie prawnym przepisów z trzema literkami?
Dlatego chcemy dokonać kodyfikacji przepisów oświatowych. Zobowiązaliśmy się do napisania na nowo ustawy o systemie oświaty, która będzie regulowała generalne zasady funkcjonowania systemu oraz ustawy, w których będziemy regulować szczegółowe kwestie. Przepisy muszą być przejrzyste, więc nikt w ministerstwie nie ma wątpliwości, że konieczne będzie przygotowanie nowej ustawy.
Jednak w tej kadencji z pewnością nie doczekamy się nowoczesnych rozwiązań prawnych.
Nie, ale prace mają się już rozpocząć.
Przy tej okazji pewnie będzie na nowo pisana inna ustawa o Karcie nauczyciela?
Jak mówi minister Joanna Kluzik-Rostkowska, jedną z pierwszych decyzji szefa MEN po tegorocznych wyborach powinna być ta dotycząca przygotowania ustawy, która zastąpi Kartę nauczyciela. Warto wrócić do projektu KN, który był procedowany w MEN. Wydaje mi się, że zmiany musiałyby być bardziej pogłębione niż tylko te wypracowane podczas trwających wcześniej uzgodnień związkowców i przedstawicieli samorządów – choćby dotyczyć awansu zawodowego. Dziś mamy bowiem taką sytuację, że nauczyciel po kilku latach pracy zdobywa najwyższy stopień awansu zawodowego, co nie działa motywująco.
Czy MEN nie obawia się, że TK znów może uznać przepisy o ocenianiu za niekonstytucyjne? Tym bardziej że opozycja chce zaskarżyć tę nowelizację.
Nie mamy takich obaw. Biuro Analiz Sejmowych w swojej opinii nie przedstawiło poglądu, że ta nowelizacja jest niekonstytucyjna. Co najwyżej podnoszono obszerność i złożoność przepisów zawartych w projekcie ustawy. Obszerność projektu nie oznacza jednak, że jest on nieczytelny. Został przygotowany zgodnie z zasadami poprawnej legislacji, a jego przepisy są sformułowane w sposób precyzyjny, językowo poprawny i spójny.
Szkoły będą mogły korzystać z ocen opisowych nie tylko w klasach I–III podstawówki, lecz także w pozostałych. Tylko na koniec roku musi być dodatkowo nota według skali. Czy nauczycielom będzie się chciało tworzyć takie opisy?
Trzeba pamiętać, że nie wprowadzamy w ustawie przymusu stosowania takiej czy innej oceny. To nauczyciele, biorąc pod uwagę potrzeby swoich uczniów, zdecydują, jakie oceny stosują w szkole. Ważne, że możliwe będą oceny opisowe w klasach od pierwszej podstawówki do ostatniej szkoły ponadgimnazjalnej, a także w trakcie oceniania zachowania. To jest duży krok wyznaczający kierunek zmiany. Na pewno ocena opisowa dostarcza więcej informacji, jest bardziej przyjazna. Dodatkowo, wskazując dziecku jego mocne strony i obszary do poprawy, wspiera je w rozwoju. Głęboko wierzę w naszych nauczycieli i jestem przekonana, że szkoły i nauczyciele będą korzystać z takiego sposobu oceniania uczniów.
Nowelizacja wprowadza też zasadę, że nauczyciele będą mogli bez problemu prowadzić zajęcia w szkole ze środków UE. Obecnie trzeba rozpisywać przetargi. Czy tych ułatwień nie wprowadzono zbyt późno, bo pieniędzy może być mniej niż w poprzedniej perspektywie?
Środków na programy realizowane przez szkoły będzie dużo. Placówki oświatowe będą mogły np. liczyć na sprzęt przy okazji programu cyfrowej szkoły i szkolenia dla nauczycieli. Jeśli chodzi np. o kompetencje kluczowe uczniów, to planujemy m.in. finansować organizację kółek zainteresowań, warsztatów, pomoc stypendialną dla dzieci szczególnie uzdolnionych.
Dyrektor będzie mógł do takich zajęć zatrudnić też pedagoga na podstawie kodeksu pracy. Związki zawodowe uważają to za kolejny wyłom w Karcie nauczyciela.
Co do zasady dla realizacji projektów unijnych dyrektor będzie zatrudniał swoich ludzi. Po prostu będzie powierzał prowadzenie zajęć już wcześniej zatrudnionym na KN swoim nauczycielom, ale np. jeśli będzie chciał wprowadzić zajęcia nietypowe i gdy nie będzie miał właściwej osoby w szkolnym zespole, to będzie miał możliwość poszukania specjalisty na rynku.
Dlaczego MEN przymila się związkowcom i rzuca samorządom kłody pod nogi, np. wprowadzając zakaz prowadzenia szkół i przedszkoli przez spółki komunalne?
Chcieliśmy jednoznacznie doprecyzować przepisy w tym zakresie. Resort od początku uważa, że gminy nie powinny w ten sposób realizować zadań oświatowych. Szkoła nie jest przedsiębiorstwem komercyjnym, po to właśnie stworzyliśmy zasady prowadzenia działalności oświatowej w przepisach ustawy o systemie oświaty.
Ale chyba to jest niewłaściwa kolejność, bo samorządy uważają, że takie uszczelnienie powinno być wprowadzone dopiero po zabraniu nauczycielom przynajmniej części ich przywilejów?
W tej sytuacji doprecyzowanie przepisów ustawy o systemie oświaty było bardziej adekwatne dla osiągnięcia celu niż dokonywanie rewolucji w postaci zmian w KN.
Zmienione też zostały przepisy dotyczące elektronicznego dziennika. Czy MEN nie obawia się, że firmy znów przygotują kolejne opinie prawne, w których wykażą, że rodzice jednak powinni się do tego dokładać?
Nie. Uważam, że od września nie może być takiej sytuacji. Z informacji z 17 tys. szkół wynika, że 5 tys. z nich korzysta z elektronicznych dzienników, a w 30 proc. pobierane są opłaty. Oznacza to, że w większości szkół, które udzieliły nam odpowiedzi na pytanie i które stosują e-dziennik, jest on darmowy. Z nowych przepisów ustawy będzie jasno wynikało, że udostępnianie rodzicom informacji o uczniu i jego ocenach ma być bezpłatne, niezależnie od sposobu ich przekazywania.
Za to uszczelnienie zapłacą samorządy.
Stosowanie e-dziennika to decyzja szkoły. Jeśli go prowadzi, robi to za zgodą organu prowadzącego, co oznacza, że to on ponosi koszty. Dlatego nie można mówić, że to nowe zadanie.
Szkoły będą mogły powiększać klasy I–III za zgodą rodziców ponad ustawowe 25 osób, jeśli w ciągu roku pojawi się dodatkowy uczeń. A co jeśli nie będzie zgody wśród rodziców lub dodatkowe dziecko zostanie zapisane np. w wakacje?
Jeśli pojawi się 26. uczeń, dyrektor ma automatycznie rozpocząć procedurę dzielenia oddziału, ale musi też o tym poinformować rodziców – trójkę klasową. Jeśli złoży ona wniosek o pozostawienie klasy w 26-osobowym składzie, dyrektor odstępuje od dzielenia. Jeśli wśród niej nie będzie porozumienia, to oddział powinien być podzielony na mniejszy, ale to będzie się już ustalało w szkole w porozumieniu z rodzicami. Jeśli klasa będzie liczyła 26 uczniów, czyli nawet o jednego więcej niż przewiduje generalna zasada, to szkoła musi zatrudnić asystenta nauczyciela. Nie ma znaczenia, czy uczeń dojdzie do klasy w trakcie roku szkolnego, czy w wakacje – procedura będzie taka sama.
W jakim czasie musi dojść do ewentualnego podzielenia?
Niezwłocznie.
Czyli?
Niezwłocznie po podjęciu przez szkołę wszystkich czynności opisanych w ustawie. Trudno to ustalać centralnie, tu decyzje wynikają z indywidualnych uwarunkowań, są pochodną m.in. czasu potrzebnego do zatrudnienia kolejnego nauczyciela czy asystenta.
A czy z naborem asystenta nie będzie problemów?
Myślę, że w urzędzie pracy nie będzie problemu ze znalezieniem asystenta wśród absolwentów pedagogiki czy innych osób.
Samorządy sceptycznie podchodzą do instytucji asystenta...
Uważam, że to dobry sposób na staż dla młodych osób, które chcą uczyć w szkołach, a także wielka pomoc dla nauczycieli i lepsza opieka nad naszymi dziećmi – same plusy. Przecież można zatrudnić asystenta na pół etatu. Na pracę w jednej klasie musi poświęcić 22 godziny. Niemniej zachęcam, aby takie osoby zatrudniać na pełnym etacie.
Ilu obecnie jest asystentów?
300.
To niewiele, biorąc pod uwagę, że wszystkich podstawówek mamy 14 tysięcy.
Uważam, że i tak jest ich dużo. Pamiętajmy, że możliwość ich zatrudniania została wprowadzona w okresie, kiedy arkusze organizacyjne na ten rok szkolny były już zatwierdzone. W przyszłym roku asystentów będzie znacznie więcej, będziemy się temu przyglądać. Moim zdaniem będzie to stale rosnąca liczba.
W ministerstwie pojawił się drugi sekretarz stanu, który jednocześnie jest pełnomocnikiem rządu. Czy to oznacza, że ma pani dwóch szefów?
Moją szefową jest minister edukacji narodowej, a pozostali wiceministrowie mają określone zadania i nimi się zajmują. Oczywiście mocno ze sobą współpracujemy.
Czy w 2016 r. będą podwyżki dla nauczycieli?
O to trzeba pytać ministra. Aczkolwiek warto przypomnieć, że nauczyciele są jedną z nielicznych grup budżetowych, która w ciągu ostatnich lat miała podwyższane płace.