Studenci wolą sami sfinansować staż, niż marnować czas na tych oferowanych przez uczelnie. Akademicy chcą zwiększenia dotacji na ten cel.
Uczelnie muszą dostosować program studiów / Dziennik Gazeta Prawna
Szkoły wyższe już analizują, czy uda im się wywiązać z obowiązku zapewnienia studentom trzymiesięcznych praktyk na studiach o profilu praktycznym. Taki obowiązek nałożyła na nie nowelizacja z 11 lipca 2014 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. poz. 1198), która obowiązuje od 1 października br., ale na przystosowanie się do tego wymogu uczelnie w przypadku studiów licencjackich czy inżynierskich mają czas do końca 2016 r., a w przypadku magisterskich 2017 r. Te obecnie oferowane są często na niskim poziomie i nie przygotowują do podjęcia pracy po studiach. Nowy obowiązek też jednak może okazać się fikcją.

Zniesiony wymóg

Zdaniem ekspertów więcej problemów z wywiązaniem się z zapewnienia staży studentom będą miały uczelnie niepubliczne i większe akademickie niż np. państwowe wyższe szkoły zawodowe (PWSZ).
– W momencie powstania PWSZ, które zostały powołane na mocy odrębnej ustawy, były zobowiązane zapewnić studentom trzymiesięczne praktyki. Dopiero nowa ustawa w 2005 r. zwolniła je z tego obowiązku. Ale mimo to większość wyższych szkół zawodowych nie zrezygnowała z ich organizowania w takim wymiarze, ponieważ są one niezbędne do odpowiedniego przygotowania studentów – informuje prof. Zbigniew Walczyk, rektor PWSZ w Elblągu.
Dodaje, że część PWSZ starała się przekształcić w miniuniwersytety i okroiła praktyczne przygotowanie studentów. Teraz będą musiały do tego wrócić. Zwiększyć liczbę godzin praktyk będzie musiała m.in. PWSZ w Tarnowie.
– Obecnie praktyki u nas trwają np. 150 godzin, czyli miesiąc – przyznaje Józef Węglarz, prorektor ds. studentów PWSZ w Tarnowie.
Zdaniem prof. Zbigniewa Walczyka z rozmów z przedstawicielami uczelni wynika, że największe zaniepokojenie widać wśród większych uczelni akademickich.
– Nawet jeśli tylko część kierunków będą prowadziły na profilu praktycznym, to nadal oznacza to, że będą musiały dla tych osób zorganizować wiele miejsc praktyk – dodaje prof. Zbigniew Walczyk.
A pozyskać firmy, które zgodzą się na współpracę, mimo ostatnio wzmożonych działań Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego nadal nie jest łatwo. Przyznają to również przedstawiciele PWSZ.
– Sprawdzamy, gdzie moglibyśmy zapewnić naszym studentom praktyki. Regionalny rynek pracy jest zdominowany przez małe i średnie przedsiębiorstwa. Obecnie kształcimy ponad 4 tys. studentów. Znalezienie nawet dla części tych osób miejsc staży jest sporym wyzwaniem. Przecież firma, gdzie pracuje 10 pracowników nie przyjmie tylu osób, bo to wiąże się m.in. z zapewnieniem dla nich opiekuna – mówi Józef Węglarz.
Uzupełnia, że uczelnia już wie, że będzie szukać pracodawców poza regionem.
– Rzeczywiście najwięcej naszych obaw budzi to, czy szkołom wyższym uda się zapewnić miejsca praktyk na odpowiednim poziomie. Jeśli gospodarka nie będzie mogła wchłonąć studentów, buforem ma być zapewnienie miejsc praktyk w urzędach – stwierdza Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
Jednak w przypadku niektórych studiów, np. technicznych, praktyka w administracji nie jest rozwiązaniem. Celem stażu jest przecież przygotowanie studenta do pracy w zawodzie, a nie tylko odfajkowanie wskazanej w programie studiów liczby godzin.

Przeludniony staż

Już teraz studenci narzekają na niską jakość praktyk albo na to, że są organizowane w oddalonych miejscowościach. Wolą nawet zapłacić za nie z własnej kieszeni, niż korzystać z tych, które są oferowane przez uczelnie.
– Dotarły do mnie takie sygnały. Studenci musieli zapłacić za sprzęt, z którego korzystają, np. maseczkę czy jednorazowe rękawiczki – informuje Łukasz Sadowski, przewodniczący Samorządu Studentów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Opłaty te wynosiły 100-200 zł miesięcznie. Dodaje, że czasami szpitale, w których studenci mają zapewnione praktyki, są przepełnione stażystami.
– W efekcie pożytek z takich praktyk jest żaden. Dlatego sami starają się je organizować – zauważa Łukasz Sadowski.
Uzupełnia, że zjawisko płatnych praktyk jest dość powszechne w Polsce.
– Nie tylko na kierunkach medycznych i paramedycznych. Uczelnie w oficjalnych stanowiskach są zdecydowanie przeciwne takim praktykom, nie proponują też nigdy staży w płatnych ośrodkach. We własnym zakresie próbują szukać rozwiązań (np. podpisując umowy z podmiotami leczniczymi), czasami jednak nieskutecznie – mówi Sadowski.
Studenci obawiają się, że nowy obowiązek stanie się fikcją. Taką furtkę dają też przepisy – jedynie ogólnie wskazują, że praktyki mają trwać trzy miesiące.
– Oczywiście stwarza on pole do nadużyć, bo uczelnie mogą ten przepis różnie interpretować, zaniżając liczbę godzin. Jednak na jego straży będzie stała Polska Komisja Akredytacyjna, która sprawdzi, czy został zrealizowany zakładany efekt praktyk. Trudno też byłoby tę kwestię uregulować w ustawie z uwagi na specyfikę różnych kierunków – podkreśla Piotr Müller.
Środowisko akademickie liczy na wsparcie rządu.
– Przede wszystkim opiekunowie praktyk powinni być lepiej wynagradzani. Mamy nadzieję, że MNiSW weźmie to pod uwagę przy ustalaniu algorytmu wyliczania dotacji dla szkół, które kształcą praktycznie – mówi Józef Węglarz.
Konieczne jest także zachęcenie pracodawców.
– Resort nauki powinien podjąć rozmowy z Ministerstwem Finansów w sprawie stworzenia systemu wsparcia np. w postaci ulg podatkowych dla firm. Oczywiście teraz resort nauki podejmuje różne działania na rzecz jakości, np. przeznaczył na organizację kilkadziesiąt milionów złotych. Niestety jest to działanie doraźne, bo współpraca między uczelniami a firmą trwa, dopóki są pieniądze. Dlatego potrzebne są zmiany systemowe, a nie jednorazowe – wskazuje Piotr Müller.
Profesor Zbigniew Walczak informuje, że trwają właśnie między przedstawicielami PWSZ a resortem nauki rozmowy, aby w nowej perspektywie unijnej 160 mln zł było zapewnionych na wyrównywanie standardów praktyk w tych szkołach wyższych.