System nauczania, uczniowie i nauczyciele ponoszą winę za fatalne efekty edukacji w szkołach
Gdyby na nauczanie języków obcych w Polsce spojrzeć przez pryzmat danych Eurostatu, to mielibyśmy wielkie powody do satysfakcji. W 2012 r. aż 95,2 proc. uczniów szkół średnich uczyło się angielskiego. W porównaniu z 2005 r., kiedy ten odsetek wynosił 72,1 proc., wynik wygląda znakomicie i co więcej – jest gorszy o zaledwie 1,5 pkt proc. od średniej europejskiej.
– Duży zasięg nauczania języka angielskiego w polskich szkołach jest konsekwencją trendu, który zaczął się od zmian ustrojowych w 1989 r., odkąd angielski zaczął rugować wcześniej obowiązujący rosyjski – wyjaśnia dr Michał B. Paradowski z Instytutu Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego. Jeszcze lepiej Polska wypada w nauce języka niemieckiego, gdzie z wynikiem 69,2 proc. ustępuje wyłącznie Danii i Luksemburgowi. 7 lat wcześniej języka naszego zachodniego sąsiada uczyła się mniej niż jedna trzecia uczniów, co plasowało nasz kraj dopiero na 7. miejscu w zestawieniu.
Niestety, według nauczycieli powszechność nauki języków nie przełożyła się na wyższy poziom ich znajomości. – Z roku na rok z językiem wśród młodzieży jest coraz gorzej. Gdy do liceum przychodzili absolwenci ośmioletniej szkoły podstawowej, byli znacznie lepiej przygotowani. Zarówno pod względem znajomości słówek, jak i samej gramatyki – twierdzi Anna Czuba, była nauczycielka języka angielskiego, a obecnie dyrektor szkoły językowej Conversa. Wtóruje jej Anna Kufel, nauczycielka z IV LO w Toruniu, która jako główny ośrodek zaniedbań wskazuje gimnazja: – Uczniom nie służy zmiana nauczyciela na każdym etapie edukacji. Do tego dochodzi problem socjologiczny. Pierwsza i druga klasa gimnazjum to czas rozluźnienia, w którym uczniom niewiele się chce, a efekty takiego podejścia wychodzą w liceum – tłumaczy Kufel.
W opinii uczniów problem leży także po stronie nauczycieli, którzy podczas zajęć zbyt rzadko wprowadzają elementy konwersacji. – Przez trzy lata liceum katowaliśmy gramatykę. Jednak, gdy przychodziło co do czego, praktycznie każdemu w klasie brakowało umiejętności normalnej rozmowy – ocenia Mateusz Turek, tegoroczny absolwent liceum im. Stefana Batorego w Warszawie. Brak konwersacji, o którym mówi Turek, daje o sobie znać już na wcześniejszym etapie kształcenia. Dowodzą tego wyniki Raportu o stanie edukacji, przygotowanego przez Instytut Badań Edukacyjnych. Okazuje się, że na lekcjach języka angielskiego w gimnazjach zaledwie 36 proc. uczniów regularnie wypowiada się przed całą klasą. Jeszcze rzadziej, w jednej trzeciej przypadków, nauczyciel prowadzi konwersację z uczniem.
Co na to nauczyciele? – Uczniowie, którzy przychodzą do nas po gimnazjum, często nie potrafią się nawet przedstawić po niemiecku. Przez tych kilka lat spory odsetek nie nauczył się dosłownie niczego, dlatego całą naukę trzeba powtarzać od początku. Pojawia się pytanie – jak i o czym mielibyśmy z takimi uczniami rozmawiać? – wyjaśnia Jarosław Szewczul, nauczyciel języka niemieckiego w Zespole Szkół Samochodowych w Toruniu. Jego zdaniem ignorancja na poziomie gimnazjum wiąże się z konsekwencjami w szkole średniej. – Słabsi odbierają szanse rozwoju zdolniejszym, bo z powodu ogólnie niskiego poziomu często nie ma mowy o utworzeniu jakichkolwiek grup. Zgadza się z nim Anna Kufel, która częściowego rozwiązania problemu upatruje w podniesieniu wymagań. – Uczniowie traktowani są zbyt pobłażliwie. Gdyby mieli świadomość, że na maturze do zaliczenia koniecznych jest nie 30, a 50 proc., z pewnością zmieniliby swoje podejście.
Pomimo niskiego progu tegoroczny egzamin dojrzałości i tak obnażył słabe przygotowanie językowe młodzieży. Podstawowego języka angielskiego nie zdało aż 7 proc. uczniów. Lepiej wypadł niemiecki, z którym poradziło sobie 97 proc. zdających. – Mniej niż 30 proc. z podstawowego angielskiego to kompromitacja – ocenia Anna Czuba i wylicza, co może być przyczyną słabych wyników. – Młodzież jest zbyt pewna siebie. Angielskiego chce się uczyć z gier i YouTube’a, a tak na dłuższą metę się nie da. Język trzeba szlifować na bieżąco, o czym zapominają także nauczyciele. Przekonuje, że każdy nauczyciel przynajmniej raz na kilka lat powinien odwiedzić kraj, w którym mówi się językiem, którego uczy. – Niestety znaczna część moich kolegów i koleżanek tego nie robi, na czym cierpi ich warsztat i w konsekwencji uczniowie – przyznaje Czuba.
Dorośli radzą sobie lepiej
W kontraście do obrazu z polskich szkół wyłania się ubiegłoroczny ranking przygotowany przez prestiżową szkołę językową Education First. EF opublikowała wyniki znajomości języka angielskiego w kilkudziesięciu krajach świata. Metodologia zestawienia opierała się na 750 tys. testach online przeprowadzonych na osobach dorosłych. Nieoczekiwanie Polska zajęła w nim bardzo wysokie, 8. miejsce, wyprzedzając m.in. Szwajcarię, Belgię, Niemcy i Japonię. Czołówkę rankingu, podobnie jak rok wcześniej, zdominowały kraje skandynawskie. Pierwsza była Szwecja (powtarzając sukces z roku ubiegłego), a druga Norwegia. Ostatnie miejsce na podium przypadło Holandii, gdzie standardem stało się oglądanie filmów bez dubbingu (z oryginalną ścieżką dźwiękową i napisami) już na poziomie szkoły podstawowej. Dzięki temu młodzież ma mniejsze problemy ze słuchaniem i rozumieniem angielskiego.
Ranking Education First uwzględnił także postęp, jaki w znajomości języka angielskiego dokonał się w poszczególnych krajach. W tej kategorii Polska wypadła jeszcze lepiej i zajęła doskonałe 6. miejsce. Wyprzedziły nas jedynie: Węgry, Wietnam, Indonezja, Kazachstan i Turcja.