Szefowie placówek oświatowych i pedagodzy twierdzą, że kuratoria i gminy, rozpatrując anonimowe skargi, łamią prawo.
Najczęstsze skargi kierowane do kuratorów / Dziennik Gazeta Prawna
Dyrektorzy szkół i przedszkoli oraz nauczyciele wkrótce będą musieli liczyć się z tym, że wizytatorzy bez zapowiedzi będą się pojawiać na lekcjach. Takie m.in. zmiany przewiduje projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty. W ten sposób resort edukacji chce zwiększyć efektywność kontroli.
– Zapowiadana kontrola staje się farsą i trzeba to zmienić – przyznała w rozmowie z DGP Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji narodowej.
I tego najbardziej obawiają się dyrektorzy placówek oświatowych, a także nauczyciele.
– Po takich zmianach kuratoria będą zasypane skargami od rodziców. Będą liczyć na to, że wizytatorowi uda się przyłapać nauczyciela na gorącym uczynku – stwierdza Ewa Józefowicz, dyrektor Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wielkopolskim.

Kuratoria interweniują

DGP zebrał informacje odnośnie powiadomień dotyczących na funkcjonowanie szkół i przedszkoli od 2009 r. Ich liczba rośnie. W opolskim kuratorium w 2009 r. było 29 skarg, a w ubiegłym roku 44. Z kolei w lubelskim liczba skarg wzrosła z 87 w 2009 r. do 124 w 2013 r. Z kolei do dolnośląskiego kuratorium w 2009 r. wpłynęło 231 skarg, a w ubiegłym roku już 467. W bydgoskim kuratorium przez ostatnie lata co roku składanych jest średnio 56 powiadomień, a w świętokrzyskim 80. W Poznaniu na problemy w szkołach skarży się w ciągu roku ok. 160 opiekunów, a w Katowicach aż 320.
Okazuje się, że większość spraw jest zasadna. Na przykład w śląskim kuratorium na 280 skargi, które wpłynęły od września 2013 r. do lipca 2014 r., tylko co trzecia okazywała się bezzasadna. W wyniku postępowań skargowych 70 dyrektorom placówek wydano zalecenia oraz zgłoszono wnioski i uwagi. Nie obyło się też bez zawiadomień do prokuratury.

Różnie z donosami

Część skarg jest anonimowa, opiekunowie boją się szykan. Tymczasem kuratoria różnie podchodzą do zawiadomień o nieprawidłowościach, które nie mają autorów.
– Co roku wypływa do nas od trzech do pięciu procent skarg anonimowych. Pozostawiamy je bez rozpatrzenia, z wyjątkiem tych przesłanych za pośrednictwem urzędu wojewódzkiego, MEN oraz rzecznika praw dziecka – informuje Anna Szczepińska, wicekurator lubelski.
Także Rafał Rippel, wice- kurator opolski, twierdzi że jego urząd nie rozpatruje anonimów. Powołuje się przy tym na par. 8 ust. 1 rozporządzenia Rady Ministrów z 8 stycznia 2002 r. w sprawie organizacji przyjmowania i rozpatrywania skarg i wniosków (Dz.U. nr 5, poz. 46). Zgodnie z nim skargi i wnioski niezawierające imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpoznania. Jego zdaniem rodzice nie powinni również składać donosów telefonicznie.
– W paragrafie piątym rozporządzenia jest napisane, że skargi i wnioski mogą być wnoszone pisemnie, telegraficznie lub za pomocą dalekopisu, telefaksu, poczty elektronicznej, a także ustnie do protokołu. Nie ma mowy o telefonach – wylicza Mariusz Stróżewski, referent prawno-administracyjny z poznańskiego kuratorium.
Są jednak kuratoria, które oficjalnie przyznają, że nie bagatelizują anonimów. – Trudno obojętnie przechodzić obok donosów, które mogą okazać się uzasadnione. Dlatego znaczną ich część staramy się weryfikować – przyznaje Anna Wietrzyk, rzecznik prasowy śląskiego kuratorium.
Tak samo postępuje małopolskie kuratorium. Tymczasem dyrektorzy szkół i nauczyciele uważają, że wszystkie anonimy powinny trafiać do kosza. – Także przepisy kodeksu postępowania administracyjnego mówią, że nie należy rozpatrywać anonimów. W praktyce gminy i kuratoria łamią prawo, bo weryfikują tego typu sprawy – zauważa podkreśla Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Z naszej sondy wynika, że pisma, które wpływają do kuratoriów, są kierowane przede wszystkim przez rodziców, którym nie podoba się jakość pracy nauczycieli.
– Skargi dotyczą najczęściej oceniania i klasyfikowania uczniów, braku udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej, naruszenia praw dziecka i ucznia, nieskutecznego nadzoru ze strony dyrektora szkoły nad pracą nauczycieli – wylicza Anna Wietrzyk.