Dane o zarobkach, podjętej pracy czy kontynuowaniu nauki mają pomóc resortowi edukacji w dopasowaniu oferty kształcenia do potrzeb firm. Eksperci mają wątpliwości.

Zmiany są zawarte w projekcie nowelizacji ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw, którą wczoraj przyjęła Rada Ministrów.
Rząd już teraz śledzi losy zawodowe absolwentów szkół wyższych. Chce jednak objąć monitoringiem również osoby kończące szkoły ponadpodstawowe: branżowe, technika, licea ogólnokształcące oraz placówki policealne. Dowie się dzięki temu m.in., jak szybko absolwenci znajdą pracę, ile zarabiają czy kontynuują naukę na studiach. Dane na ten temat uzyska m.in. z ZUS, Systemu Informacji Oświatowej oraz Zintegrowanego Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym i Nauce POL-on.
Ministerstwo Edukacji i Nauki argumentuje, że choć obecnie większość dyrektorów szkół branżowych bada i analizuje kariery swoich absolwentów, to blisko 80 proc. z nich wykorzystuje w tym celu głównie nieformalne rozmowy. Natomiast dane gromadzone w ramach statystyki publicznej, np. Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności, obejmują zbyt małą liczbę absolwentów, aby można było wyciągać na ich podstawie szczegółowe wnioski. Bardziej rozwinięte źródła informacji o karierach absolwentów szkół ponadpodstawowych są rozproszone i nierzadko zawierają dane incydentalne.
Rząd uważa, że dzięki pełnym informacjom na ten temat system kształcenia, w szczególności szkolnictwo branżowe, lepiej będzie reagował na potrzeby rynku pracy.
Eksperci mają jednak wątpliwości, czy tak się stanie. – Cel gromadzenia danych oczywiście jest słuszny, ale niestety obserwując, jak do tej pory rząd korzystał z informacji gromadzonych o absolwentach szkół wyższych, nie mam pewności, czy i tym razem będą one właściwie wykorzystane. Zebrane informacje nie mają mocy cudownego oddziaływania na rzeczywistość, trzeba jeszcze chcieć i umieć wyciągnąć z nich wnioski – komentuje Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Jej zdaniem brakuje długofalowej informacji, jakich pracowników będą potrzebowały firmy np. za 10 lat. – Oczywiście można znaleźć na stronie Ministerstwa Pracy informacje o zawodach nadwyżkowych i deficytowych, ale tam zawarte są wiadomości tylko o tym, jakich teraz pracowników potrzebuje rynek. Tymczasem samo kształcenie w technikum trwa pięć lat. Zatem gdy taki fachowiec ukończy naukę, może się okazać, że zapotrzebowanie firm już jest zupełnie inne. Rynek pracy jest bowiem bardzo dynamiczny – mówi Monika Fedorczuk. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Radę Ministrów