Formalnie problem braku miejsc w samorządowych placówkach skończy się w 2017 r. W tym roku po raz pierwszy rodzice nieprzyjętych dzieci mogą się odwoływać. To jednak nic nie wnosi
Rekrutacja do przedszkoli / Dziennik Gazeta Prawna
W większości miast i gmin zakończyła się podstawowa rekrutacja, która po raz kolejny potwierdziła, że w samorządowych przedszkolach nie ma odpowiedniej liczby miejsc dla trzy- i czterolatków. Dzięki zmianie przepisów opiekunowie w tym roku mogą się jednak odwoływać od wyników rekrutacji.
– Rodzice korzystają z tego prawa, ale na podstawie przepisów oświatowych jesteśmy zobowiązani do zapewnienia miejsca w naszych przedszkolach dzieciom, które ukończyły pięć lat, i części sześciolatków, które nie są objęte obowiązkiem szkolnym – podkreśla Ryszard Stefaniak, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Częstochowie.
Tłumaczy, że nowe rozwiązania sprawiły, że samorządy i dyrektorzy mają tylko więcej obowiązków związanych z biurokracją. Muszą uzasadniać każdemu opiekunowi, którego dziecko się nie dostało do placówki, że po prostu nie ma więcej wolnych miejsc.
– Większość rodziców występuje do komisji rekrutacyjnych o pisemne uzasadnienie decyzji. W takim uzasadnieniu przyczynami odmowy jest za każdym razem brak miejsc i niewystarczająca liczba punktów – wyjaśnia Monika Kondracka, wicedyrektor Przedszkola nr 76 w Warszawie.
Według niej procedura odwoławcza niewiele zmienia, bo przedszkole nie może utworzyć dodatkowych miejsc, jeśli nie ma do tego warunków.
Podobna sytuacja jest w innych miastach. – Nie zamierzam zwiększać liczebności oddziałów, bo maksymalnie może ona wynieść 25 osób. Naraziłabym się wtedy na zarzut łamania prawa – zauważa Urszula Witek, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 63 w Katowicach.
Samorządy obawiają się lawiny skarg do sądów na decyzje dyrektorów przedszkoli, że ci nie zapewnili wszystkim miejsc.
– Jeśli rodzice zdecydują się walczyć przed sądem administracyjnym, to nie wiemy, czy dyrektor będzie musiał stawiać się na rozprawy, czy też będziemy mieli pełnomocnika z urzędu miasta – wskazuje Monika Kondracka.
– Rodzice są często nieświadomi i odwołują się od wyników rekrutacji, bo mają nadzieję, że ich dzieci trafią na listę rezerwową, a przecież w praktyce tak nie jest. Procedura odwoławcza ma tylko na celu uzasadnienie, dlaczego ich dziecko nie dostało się do placówki – dodaje Anna Stocka, dyrektor Samorządowego Przedszkola nr 76 w Krakowie.
Sądowe zapędy rodziców studzą także prawnicy.
– Sądy nie będą nakazywały przyjmowania dzieci do przedszkola. Mogą dawać wskazania, że np. kryteria były niewłaściwe i należy na nowo przeprowadzić nabór – mówi dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dodaje, że sędzia nie będzie mógł zmusić gminy do tworzenia dodatkowych miejsc, skoro przepisy o ich zapewnieniu wszystkim chętnym nie obowiązują. Taki obowiązek gminy będą miały od 1 września 2015 r. wobec czterolatków, a dopiero od września 2017 r. wobec wszystkich dzieci w wieku 3–5 lat.
– To teoretyczne założenie rządu, że liczba dzieci będzie maleć, a gminy znajdą dla wszystkich chętnych miejsce. W skali całego kraju będą problemy z realizacją tego obowiązku – ostrzega Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Wylicza, że bez dodatkowej subwencji w przeliczeniu na jednego przedszkolaka sięgającej ok. 5 tys. zł będzie to trudne do zrealizowania. Dziś taka dotacja to ponad tysiąc złotych.