Resort nauki na razie nie zamierza zmuszać szkół wyższych do podpisywania z nauczycielami umów na czas nieokreślony. Te skutecznie tego unikają, nie płacąc wykładowcom za miesiące wakacyjne
Akademicy w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Szkoły wyższe coraz częściej uchylają się przed zawieraniem z nauczycielami kontraktów na stałe. Popisują umowy na dziewięć miesięcy, w trakcie których trwają zajęcia dydaktyczne. A za wakacje nie płacą. Po trzech miesiącach zatrudniają te same osoby ponownie, znów na terminowe kontrakty. W ten sposób skutecznie unikają przepisów o przekształceniu umów terminowych w stałe. Tym samym oszczędzają.
Związkowcy domagają się ograniczenia tej praktyki. Chcą skorzystać z okazji, jaką są planowane zmiany w kodeksie pracy, które mają ograniczyć zatrudnienie na czas określony.

Początek końca

Akademicy domagają się, aby nauczyciel, który podpisze oświadczenie, że dana uczelnia jest dla niego podstawowym miejscem pracy, był w niej zatrudniony na czas nieokreślony.
– Nauczyciele są angażowani jedynie na dziewięć miesięcy, następnie mają trzymiesięczną przerwę wakacyjną, za którą nie otrzymują wynagrodzenia. Potem ponownie przechodzą konkurs na dane stanowisko i pracują kolejne dziewięć miesięcy. Taki cykl powtarza się kilkakrotnie – wyjaśnia Stanisław Różycki, wiceprezes rady szkolnictwa wyższego i nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Do ograniczenia takich praktyk przychyla się Krajowa Sekcja Nauki NSZZ „Solidarność”.
– Nauczycieli akademickich nie powinien dotyczyć art. 251 k.p. – dodaje Krystyna Andrzejewska ze związku.
Zgodnie z tym przepisem trzecia umowa terminowa przekształca się w zawartą na czas nieokreślony, o ile przerwa między zatrudnieniem na podstawie kolejnych kontraktów nie jest dłuższa niż miesiąc. Rektorzy, którzy chcą uniknąć kontraktów na stałe, stosują wakacyjne przerwy w zatrudnieniu (na okres trzech miesięcy). Terminowe umowy takich osób nie przekształcą się w stałe.
– To pozbawia je stabilizacji zawodowej. Wprowadzenie zaproponowanej przez nas zmiany zapobiegłoby tej patologii, która coraz częściej staje się plagą – mówi Stanisław Różycki.

Jest orzeczenie

Akademicy powołują się m.in. na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 13 marca 2014 r. (sygn. akt C 38/13). Ten orzekł, że polskie przepisy dotyczące zatrudnienia na czas określony dyskryminują pracowników. Co prawda wyrok odnosił się wprost jedynie do dwutygodniowego (zdaniem sędziów zbyt krótkiego) okresu wypowiedzenia takich kontraktów, ale może mieć istotniejsze znaczenie.
– Ocena skutków wyroku Trybunału Sprawiedliwości obejmuje szerszy zakres zagadnień niż tylko długość okresu wypowiedzenia – przyznał w rozmowie dla DGP Radosław Mleczko, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Trybunał wskazał, że istotne jest to, czy obie kategorie pracowników znajdują się w porównywalnych sytuacjach i czy zróżnicowanie ich traktowania jest obiektywnie uzasadnione. W praktyce oznacza to konieczność zrównania uprawnień pracujących na czas określony i zatrudnionych na stałe.
– Dla nas nie jest obiektywnie uzasadnione, aby osoby na stanowiskach np. asystenckich na uczelni otrzymywały umowę tylko na czas zajęć akademickich. Dlatego domagamy się zmian w omawianym zakresie również dla nauczycieli. Problem jest poważny, bo może doprowadzić do tego, że nie będzie młodej, rozwijającej się kadry naukowej – alarmuje Janusz Szczerba z ZNP.
Problem ten dotyczy zwłaszcza nauczycieli z tytułem magistra, ale także ze stopniem doktora.
Sprzeciw wobec wprowadzenia takich zmian wyrazili przedstawiciele rektorów.
– To oddala nas od efektywnego modelu zarządzania uczelniami. Nie ma powodu, aby to, iż dana osoba jest zatrudniona w szkole wyższej jako podstawowym miejscu pracy, automatycznie przesądzało o konieczności podpisania z nią umowy na czas nieokreślony – uważa prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich.
Uzupełnia, że to rozwiązanie ograniczy możliwość zakończenia współpracy z osobą, która nie nadąża za rozwojem nauki. Zwłaszcza, jak podkreśla, w dobie rosnącej konkurencji w szkolnictwie wyższym. Podobnie uważa prof. Marcin Pałys, rektor Uniwersytetu Warszawskiego.
– To rozwiązanie utrudniłoby kierowanie uczelnią – dodaje.
Z tą argumentacją nie zgodził się Stanisław Różycki.
– Nauczycielowi, który się nie sprawdza, można wręczyć wypowiedzenie i zwolnić. Istnieje wiele różnych powodów, które mogą to uzasadniać. Podpisanie umowy na czas nieokreślony tego nie zmieni – wskazuje.

Resort jest przeciw

Związkowcy zaproponowali zmiany w zasadach zatrudnienia terminowego przy okazji prac nad nowelizacją ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, którą zajmuje się Sejm. Na wspomniane wyłączenie stosowania art. 251 k.p. nie zgodziło się jednak Ministerstwo Nauki.
– To jest poprawka szczególna. Uczelnie nie mogą być wyjątkiem w tym zakresie. Nie możemy też wyprzedzać zmian poprzedzających te, które mają być wprowadzone do kodeksu pracy – zauważa prof. Lena Kolarska-Bobińska, minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Akademicy zapowiadają, że będą zabiegać o ograniczenie umów terminowych na uczelniach. – Choć nasza propozycja nie uzyskała poparcia, to nadal będziemy o nią wnioskować. Przypomnimy o niej w trakcie prac nad nowelizacją kodeksu pracy. Będziemy domagali się zmian w zatrudnianiu nauczycieli akademickich – zapowiada Stanisław Różycki.