Część osób, które rozpoczynały kierunki dofinansowane ze środków publicznych, nie ukończyła ich. Na niektórych uczelniach ten odsetek wynosi nawet 60 proc. To oznacza, że miliony złotych zostały wyrzucone w błoto.
Kierunki zamawiane: Pieniądze przyciągnęły chętnych / DGP
Ponad 200 tys. zł wydał budżet w przypadku niektórych projektów na jednego absolwenta kierunków zamawianych – wyliczają eksperci. Są uczelnie, gdzie dofinansowanych studiów nie ukończyło ponad 60 proc. osób, które je rozpoczęło. Nawet na tych, które mogą się poszczycić najlepszymi wskaźnikami w tym zakresie, fakultetu nie ukończył co czwarty student.
– To oznacza, że część pieniędzy na kierunki zamawiane została zmarnowana – mówi Lesław Piecuch, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie.
Na cały program rząd wydał 1,251 mld zł. Zawartych zostało 271 umów z uczelniami, na stypendia motywacyjne wydano do końca 2013 r. 277 mln zł.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju pracuje właśnie nad nową formułą tej rządowej inicjatywy. Uczelnie w jej ramach otrzymają kolejne 1,2 mld zł na kształcenie osób, których potrzebuje rynek pracy.

Za trudna nauka

Późna rekrutacja, studenci z łapanki, złe mechanizmy motywacyjne – tak słabe wyniki programu kierunków zamawianych tłumaczą przedstawiciele uczelni. DGP dowiedział się, że z 86 tys. osób, które rozpoczęły naukę na kierunku zamawianym, studia do tej pory ukończyło 16 tys. osób. Oczywiście nie wszystkie edycje programu zostały już zamknięte, program nadal trwa i liczba absolwentów będzie jeszcze rosnąć. Pewne jest jednak, że znaczna część osób, która rozpoczynała takie studia, nie ukończyła ich.
Wśród uczelni, które zrealizowały już pełny cykl kształcenia w ramach programu (studenci powinni zakończyć już naukę), najlepszymi wskaźnikami mogą się pochwalić Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu (ze 151 studentów, którzy rozpoczęli kierunek zamawiany, naukę ukończyło 119), Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (46 absolwentów z 68 przyjętych na studia) oraz Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Nowym Sączu (PWSZ). W przypadku tej ostatniej spośród 58 osób, które podjęły kierunek mechatronika, studia ukończyło 45.
– W trakcie studiów wspieraliśmy studentów zajęciami wyrównawczymi z matematyki i fizyki. Na etapie składania wniosku o dofinasowanie staraliśmy się też nie przeszacować liczby osób, które te studia podejmą – mówi Aleksander Marek, dyrektor Instytutu Technicznego PWSZ w Nowym Sączu.
Jednak nawet w przypadku tych placówek co czwarty student dyplomu nie uzyskał.
– Część z nich odpadła już na pierwszym roku. Okazało się, że ich wiedza, zwłaszcza z matematyki, jest niewystarczająca, aby przebrnąć przez egzaminy, więc zrezygnowali. Dbając o wysoką jakość kształcenia, nie chcieliśmy obniżać wymagań związanych z kontynuacją studiów na tym kierunku – wskazuje Aleksander Marek.
Najgorzej w tym zestawieniu wypadła Politechnika Częstochowska (PC). W zakończonym już projekcie kierunków zamawianych z 736 studentów, którzy podjęli naukę na pierwszym roku, dyplom dostało zaledwie 285. Oznacza to, że studiów nie ukończyło 61,3 proc. z nich.
– PC brała udział w kilku konkursach w ramach tego programu. Rzeczywiście bardzo duży odsetek studentów odpada, zwłaszcza na trudniejszych kierunkach, np. mechatronice. Lepiej jest na matematyce czy ochronie środowiska – mówi Jan Plewniak, pełnomocnik do spraw pierwszych edycji programu kierunków zamawianych na PC.
Dodaje, że niski odsetek kończących naukę wynika z późnego terminu naboru kandydatów.
– Byli to studenci, którzy zakwalifikowali się na te studia niejako z łapanki. Uczelnia dopiero w wakacje dowiedziała się bowiem, że otrzymała dofinasowanie na ich prowadzenie. Pierwsze konkursy były ogłaszane bardzo późno, już po pierwszym naborze na studia na kolejny rok akademicki. Zostali słabsi kandydaci – mówi Jan Plewniak.
Podobnie było na innych uczelniach.
– To oznacza, że część z pieniędzy przeznaczonych na program kierunków zamawianych zostało źle wykorzystanych, ponieważ opłacone zostały dodatkowe zajęcia czy stypendia osobom, które ich nie ukończyły. Nie przyniosło to żadnego pożytku dla rynku pracy – wskazuje Lesław Piecuch.

Studia na zapas

Sami studenci jako przyczyny rezygnowania z kształcenia wskazują przede wszystkim trudności w zdaniu wymaganych egzaminów, zaliczeniu ćwiczeń. Woleli też rozpocząć naukę od nowa na innym kierunku, który uznali za bardziej interesujący.
Z danych opublikowanych już przez NCBiR wynika z kolei, że zdaniem uczelni niektórzy studenci rozpoczynali kierunki zamawiane, bo nie udało im się dostać na oczekiwany, preferowany kierunek (typowym przykładem są tutaj studia na kierunku chemia, podejmowane często przez osoby, którym nie udało się dostać na medycynę). Tego typu osoby nigdy nie były zainteresowane ukończeniem rozpoczętych studiów.
Ponad połowa (54 proc.) szkół wyższych wskazuje też, że kandydaci zostali skuszeni stypendiami motywacyjnymi, które otrzymuje się na zamawianych kierunkach. Można dostać nawet tysiąc złotych miesięcznie. Taki powód wskazał co trzeci student fakultetu zamawianego.
Z kolei same uczelnie często występowały o ich prowadzenie, aby zwiększyć liczbę chętnych na studia. To zapewnia im wyższą dotację z budżetu. 28 proc. szkół wyższych przyznaje, że to był powodów wzięcia udziału w programie. Co trzecia nie przeprowadziła żadnej analizy, czy na wybrany kierunek zamawiany jest zapotrzebowanie wśród studentów albo pracodawców (61 proc. nie spytało o to firm albo nie wie, czy to zrobiło).

Program do korekty

NCBiR zapewnia, że unijne wymogi dotyczące programu zostaną osiągnięte, więc nie ma zagrożenia, że Polska będzie musiała oddawać pieniądze wydane na wspomniane kształcenie.
– Wśród wskaźników w ramach monitorowania, zaakceptowanych przez Komisję Europejską, wymienione były: liczba studentów pierwszego roku na kierunkach zamawianych wyznaczona na 20,8 tys. oraz absolwentów (18 tys.) – wyjaśnia Kamil Melcer z NCBiR.
Pierwszy został przekroczony czterokrotnie, a studia na kierunkach zamawianych do tej pory ukończyły 16 863 osoby.
NCBiR właśnie pracuje nad najnowszą ewaluacją programu kierunków zamawianych. – W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie w tej sprawie w NCBiR, ale na ostateczne wyniki musimy jeszcze poczekać – mówi Kamil Melcer.
Prof. Lena Kolarska-Bobińska, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapowiedziała, że raport w tej sprawie będzie zaprezentowany już w połowie kwietnia.
– Trwają też prace nad nową formułą programu kierunków zamawianych– podkreślała prof. Lena Kolarska-Bobińska.
To, czy ruszy on jeszcze w tym roku, zależy od uruchomienia funduszy strukturalnych zaplanowanych na nową perspektywę finansową 2014–2020.