Spada poziom kształcenia na studiach. Naukowcy rzadko podejmują zatrudnienie w gospodarce, nie starają się o kolejne stopnie awansu czy prowadzenie badań.
Takie wnioski płyną ze wczorajszej konferencji „Nauka i szkolnictwo wyższe – wyzwania współczesności”, która odbyła się w Sejmie.
Eksperci podkreślali, że problemem jest połączenie masowości nauczania z jakością.
Dostrzega to także Parlament Studentów RP (PSRP). – Nawet najlepsze szkoły wyższe przyjmują osoby, które po prostu zdały maturę. Kształcenie na uczelni powinno być bardziej elitarne – mówi Piotr Müller, przewodniczący PSRP. Dodaje, że nie powinno być tak, że każdy, kto chce, znajdzie miejsce na uczelni publicznej.
– Nie jest błędem to, że kandydaci są przyjmowani na studia. Po roku nauki uczelnia powinna jednak stwierdzać, czy student jest zdolny do uzyskania wyższego wykształcenia. Dostanie się na studia nie powinno być polisą, która zapewnia uzyskanie dyplomu – wskazuje prof. Marek Ratajczak, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Akademicy zauważają, że sytuacja w szkolnictwie wyższym i nauce jest gorsza niż kilkadziesiąt lat temu.
– Aby poprawić wyniki polskich uczelni w międzynarodowych rankingach, powinno się ograniczyć zatrudnienie nauczycieli akademickich na drugim etacie, wyprowadzić studia niestacjonarne ze szkół publicznych oraz wprowadzić przymus emerytalny dla akademików po 71. roku życia – twierdzi prof. Edward Malec, przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność”.
Pracownicy uczelni dostrzegają również, że na rozwoju badań naukowych nie zależy również przedsiębiorcom.
Wojciech Dominik, fizyk z Uniwersytetu Warszawskiego, podaje, że w innych państwach średnio dwie trzecie naukowców pracuje w przemyśle. W Polsce to zaledwie jedna trzecia.