W tym roku część opiekunów po raz piąty z rzędu musi zakupić dla swoich podopiecznych nowe podręczniki. To efekt wprowadzonej w 2009 r. nowej podstawy programowej, która wymusza systematyczną wymianę wszystkich książek. Proces ten zakończy się dopiero w 2015 r.
Najbardziej poszkodowani są rodzice, których dzieci po wakacjach trafią do V klasy szkoły podstawowej oraz do II klasy w placówce ponadgimnazjalnej. Co ciekawe, ci pierwsi od pierwszego dnia nauki dziecka co roku muszą wydawać pieniądze na nowe podręczniki, bo stare są nieaktualne. A te wahają się od 200 do 700 zł.
O wyborze podręczników decyduje nauczyciel. Może się więc okazać, że np. zmieni on zdanie i w kolejnym roku zaproponuje podręcznik innego wydawcy. A ci często kuszą dołączanymi do książek programami nauczania dla pedagogów. Dochodzi nawet do sytuacji, że placówka może otrzymać w prezencie np. tablicę multimedialną. Często materiały według nowej podstawy programowej są podobne do tych dotychczasowych.
– Stary podręcznik do matematyki w szkole podstawowej niewiele się różni od nowego, więc zgodziliśmy się, aby uczniowie korzystali z dotychczasowych. Wydawnictwa tylko czekają na decyzje rządu, aby po raz kolejny zmieniać podstawę programową, bo wprowadzają dzięki temu nowe książki – mówi Ewa Józefowicz, dyrektor Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wielkopolskim.
Według niej dyrektorzy muszą jednak pilnować, aby nauczyciele zbyt często nie decydowali się na zamianę pomocy naukowych, bo wtedy młodsze rodzeństwo, które trafia do tej samej szkoły, nie może korzystać z książek po starszym.
– Czasami po cyklu kształcenia nauczyciele uważają, że podręcznik się nie sprawdził, więc robimy ankiety wśród uczniów, aby wykazać złe i słabe strony tego wydania. Zanim nauczyciel go zmieni, musi przedstawić dużo mocnych argumentów, aby przekonać rodziców i mnie – wyjaśnia Ewa Józefowicz.
Jeszcze w ubiegłym roku wydawcy mogli co roku zmieniać wydania podręczników, co również wymusza na rodzicach zakup nowych książek. Resort edukacji wprowadził jednak ograniczenia. Nie można ich zmieniać częściej niż co trzy lata. Wydawcy nie zostali jednak zobowiązani, aby do podręczników papierowych dołączać ich elektroniczne wersje.
– Obecnie z moich wszystkich dzieci w szkole uczy się ośmioro. Ze wstępnych szacunków wynika, że muszę na same podręczniki wydać ponad 4 tys. zł. Wsparcie państwa jest znikome i nawet rządowy program Wyprawka Szkolna się nie sprawdza, bo pieniądze nie są w całości wykorzystywane i wracają do budżetu – wylicza Sławomir Bednarek, prezes Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych „Nasz Dom”.
Podkreśla, że na podręcznikach zarabiają wydawcy, a rodzice muszą kupować nowe książki, bo pod byle pretekstem są one zmieniane.