Obecnie regulacje zawarte w karcie nie przystają do rzeczywistości. Zmiany cywilizacyjne wymuszą jej likwidację. Coraz więcej młodych dobrze wykształconych osób chce uczyć w zamian za wynagrodzenie. Nie interesują ich długie wakacje, trzyletnie urlopy dla poratowania zdrowia czy kilkanaście dodatków do pensji za bycie nauczycielem. - mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich

Trybunał Konstytucyjny zdecydował we wtorek, że nauczycielom należy się jednorazowy dodatek uzupełniający. Czy jest pan rozczarowany?

Trudno mieć tu tylko pretensje do sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Oni orzekają na podstawie uchwalonego prawa. Za wprowadzenie tego rozwiązania należy winić ustawodawcę, czyli Ministerstwo Edukacji Narodowej i rząd. Ten przepis spowodował, że samorządy musiały w sumie od 2009 r. wydać na dodatek ponad miliard złotych. A wszyscy dobrze wiemy, że czternastka należy się zarówno nauczycielowi, który angażował się w danym roku w pracę i miał wyniki, jak i też temu, który spełniał tylko wymagane minimum obowiązków.

Sędzia sprawozdawca zaznaczył, że zdaje sobie sprawę z trudności, jakie wywołuje konieczność zapewniania w małych miejscowościach wynagrodzenia na poziomie przewidzianym dla całego kraju. Może to podpowiedź, aby zaskarżyć teraz art. 30 Karty nauczyciela (KN)?

Niewiele by to zmieniło. Takie zasady zostały ustalone przez ustawodawcę, a sprawa w TK sprowadziłaby się tylko do potwierdzenia, że jest to dopuszczalne. Niemniej jednak zgadzam się z tym, że np. pensje nauczycieli w stolicy, mimo że przekraczają co roku o kilkaset złotych te średnie, nie są bardzo atrakcyjne dla mieszkających tu osób. Z kolei w innych częściach kraju, w których koszty życia są niższe, takie zarobki mogą być atrakcyjne. Dlatego pomysł zróżnicowania płac pedagogów ze względu na region są sensownym rozwiązaniem.

Samorządy i dyrektorzy szkół też nie są bez winy, bo przyznają wszystkim dodatki motywacyjne w równych wysokościach, tylko po to, aby zapewnić średnie. To nie motywuje do lepszej pracy.

Zgadza się. Robią to dlatego, bo muszą zapewnić nauczycielom średnią pensję, a nie ze względu na ich zaangażowanie w pracę. Zgadzam się, że system płac nauczycieli jest co najmniej nieracjonalny.

Często się mówi, że likwidacja szkół i zwolnienie w tym roku około 7 tys. nauczycieli odpowiada niż demograficzny. Czy nie przyczynił się do tego także dodatek uzupełniający dla nauczycieli?

Tak. Samorządy w pierwszym roku musiały wypłacać nawet po kilkanaście milionów złotych wyrównania dla nauczycieli. Dlatego, aby nie narazić się na zarzut niegospodarności ze strony regionalnych izb obrachunkowych, zaleciły dyrektorom szkół wstrzymanie zatrudnienia nowych osób w miejsce tych odchodzących na emeryturę. W efekcie nauczyciele pracują często nie 18, ale nawet 27 godz. tygodniowo. Dzięki temu samorządy mają zapewnione średnie płace, a zatrudnieni więcej zarabiają. Skutek uboczny jest taki, że absolwenci pedagogiki nie mają co szukać w najbliższych latach pracy w szkołach.

Na razie każda próba ograniczenia przywilejów nauczycieli jest nieudana. Czy pogłębiający się kryzys i trudna sytuacja gmin wymusi w końcu likwidację KN lub chociażby jego istotną zmianę?

Tak. To tylko kwestia czasu. Obecnie regulacje zawarte w karcie nie przystają do rzeczywistości. Zmiany cywilizacyjne wymuszą jej likwidację. Coraz więcej młodych dobrze wykształconych osób chce uczyć w zamian za wynagrodzenie. Nie interesują ich długie wakacje, trzyletnie urlopy dla poratowania zdrowia czy kilkanaście dodatków do pensji za bycie nauczycielem. Na razie nie możemy ich zatrudniać na podstawie kodeksu pracy. Z czasem to się zmieni. W mojej ocenie karta przetrwa jeszcze jednak około kilkanaście lat.