W tym roku uczelnie nie otrzymają pieniędzy na prowadzenie kolejnych tzw. kierunków zamawianych, czyli tych, które resort nauki uznał za istotne dla rozwoju gospodarki. Brak zachęt dla kandydatów, np. w postaci wysokich stypendiów, może spowodować, że mniej osób podejmie te studia. Uczelnie, obawiając się niżu demograficznego, zmniejszają limity przyjęć na trudne, techniczne fakultety i otwierają łatwiejsze, masowe kierunki.
Szkoły wyższe od 2008 r. mogły otrzymać pieniądze na zwiększenie naboru na tzw. kierunkach zamawianych (matematycznych, przyrodniczych i technicznych). Łącznie na nie m.in. z UE przeznaczono 1,2 mld zł. Dzięki temu znacznie wzrosła liczba studentów na kierunkach ścisłych.
Do podjęcia nauki na nich skłaniały kandydatów m.in. wysokie stypendia (do 1 tys. zł). Mogło je otrzymać nawet 50 proc. studentów danego kierunku.
– Prowadzona przez nas długofalowa promocja studiów o kluczowym znaczeniu dla gospodarki przynosi coraz lepsze efekty i wpływa na wybory dokonywane przez młodych ludzi – podkreślała prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego.
W tym roku jednak uczelnie nie dostaną pieniędzy na zwiększanie naboru na kierunkach zamawianych. Nie ma już finansowanych przez budżet zachęt do podjęcia studiów ścisłych. Przez to znowu spadnie liczba chętnych na te kierunki. Jak sprawdził DGP, w tym roku szkoły wyższe zmniejszyły limity przyjęć na te studia.
Tak jest np. w przypadku budownictwa na Politechnice Łódzkiej (PŁ). W tym roku na kandydatów czeka 180 miejsc, czyli o 30 mniej niż w latach, gdy kierunek był dotowany przez resort nauki. Z kolei na matematyce na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie jest ich o 20 mniej. Podobnie na Uniwersytecie Rolniczym (UR) w Krakowie. Zmniejszono limity na ochronie środowiska i biotechnologii.
Warunkiem otrzymania pieniędzy przez uczelnię było zwiększenie naboru w stosunku do poprzedniej rekrutacji.
– Limity przyjęć były u nas wyższe średnio o 30 proc., aby więcej osób mogło podjąć naukę. Teraz, kiedy studia zamawiane przestają być dofinansowywane, wracamy do poprzedniego stanu – tłumaczy Małgorzata Trocha z PŁ.
Dodaje, że wyczerpało się zapotrzebowanie na niektóre z kierunków, dlatego limity są obcinane.

Wymuszona rekrutacja

Już w ubiegłych latach wypełnienie ich nie było proste. Uczelnie prowadziły rekrutację nawet jeszcze we wrześniu, aby tylko więcej osób podjęło naukę na kierunku zamawianym. Otwierały kolejne tury naboru, by zapełnić wszystkie miejsca.
Niektórzy maturzyści podejmowali studia zamawiane, sugerując się zachętami.
Dużo osób chętnie rozpoczynało na nich naukę, ale szybko z niej rezygnowało, np. w momencie utraty stypendium motywacyjnego. Znany jest też przypadek studenta, który miał bardzo dobre wyniki maturalne. Podejmował więc naukę w tej uczelni, gdzie przyznawano wysokie stypendia. Gdy ustawało prawo do pieniędzy, podejmował kształcenie w innej szkole, aby znowu otrzymać świadczenie na kierunku zamawianym.
– Kandydatów do podjęcia tych studiów skusiły stypendia, a w tym roku już ich nie będzie – mówi prof. Ireneusz Białecki z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem przez to może je wybrać mniej osób.

Kandydaci zdecydują

– W związku z niżem demograficznym uczelnie muszą dobrze rozważyć, jakie kierunki będą chcieli podjąć maturzyści i zastanowić się, na jakich utrzymać zwiększone limity – uważa Anna Liberek, koordynator kierunków zamawianych na UR w Krakowie.
Szkoły wyższe decydują się częściej na kierunki masowe, które łatwiej jest studiować, niż trudne, ścisłe fakultety. Dla uczelni prowadzenie ich jest też po prostu tańsze. Otwierają więc np. indologię, zamiast utrzymywać zwiększone limity np. na mechatronice. Zniechęcić do podjęcia kierunków ścisłych może też propozycja Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych. Chcą wydłużyć naukę na studiach inżynierskich z 3,5 do 4 lat.
– Postulujemy, żeby dołożyć do studiów inżynierskich jeden semestr. Ten dodatkowy czas byłby przeznaczony przede wszystkim na realizację pracy oraz staże i praktyki. Siedem semestrów to za mało na wykształcenie dobrego fachowca – uważa prof. Tadeusz Więckowski, rektor Politechniki Wrocławskiej.

Nowa lista

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego planuje kontynuację programu kierunków zamawianych w nowej perspektywie finansowej UE na lata 2014–2020. Jak dowiedział się DGP, zmieniona jednak zostanie lista kierunków. Na przykład możliwe, że nie będzie już dotowane budownictwo. Obecnie zmniejsza się zapotrzebowanie na absolwentów tych studiów. Dlatego kandydaci rzadziej się na niego decydują. Z pierwszego miejsca w rankingu najczęściej wybieranych fakultetów spadł na czwartą pozycję.
Eksperci proponują też modyfikacje w programie kierunków zamawianych.
– Przygotowywanie konkretnych specjalistów to przestarzały model kształcenia, ponieważ osoby, które dzisiaj rozpoczynają pracę, będą ją zmieniać kilka razy. Edukacja powinna przygotowywać ucznia do mobilności – twierdzi Leszek Lotkowski, koordynator w projekcie edukacyjnym Eduscience.
Ich zdaniem powinien zmienić się również sposób finansowania studiów ścisłych. Uczelnie są wynagradzane za to, ile osób podejmie na nich naukę, a mniej istotne jest to, ile faktycznie ją ukończy. Z najnowszych danych wynika, że na 87 tys. osób, które rozpoczęły naukę, na kierunku zamawianym ukończyło go obecnie jedynie 9 tys. absolwentów.
– Kształcenie na kierunkach zamawianych powinno być nastawione na jakość, a nie na ilość. Ważne jest to, aby absolwent posiadał wiedzę potrzebną do pracy w danym zawodzie. Czasem jednak nie są oni do niej dobrze przygotowani, a te studia powinny przygotowywać fachowców – mówi Tomasz Szpikowski z agencji zatrudnienia Work Service.