Rektorzy chcą, aby nauka w publicznych uczelniach była płatna. Za to budżet powinien opłacać w części czesne wszystkim studentom.
Osoby uczące się w niepublicznych szkołach wyższych nadal nie otrzymują dopłat do czesnego. Mimo że ustawa daje taką możliwość, brakuje rozporządzenia, które pozwoli ubiegać się o pieniądze.
Od 8 lat Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) zwleka z jego wydaniem. Zdaniem resortu nauki nie jest on zobligowany do tego, a jedynie może taki akt przygotować. Tłumaczy, że mając na uwadze konieczność gospodarnego zarządzania środkami finansowymi, którymi dysponuje, samodzielnie ocenia, jakie dotacje będą przyznane dla prywatnych placówek.
Z tym nie zgadza się rzecznik praw obywatelskich (RPO). W jego opinii minister ma za zadanie podporządkować się postanowieniom ustawy, a nie swobodnie wybierać, które będą zrealizowane.
– Dochodzi do sytuacji, w której minister, kierując się założeniami prowadzonej przez siebie polityki, wybiera z przepisów te, które zostaną spełnione. W takiej sytuacji ustawa staje się jedynie blankietową podstawą prawną – wyjaśnia prof. Irena Lipowicz, RPO.
Rzecznik sprawę skierował do Trybunału Konstytucyjnego (TK). Nie kwestionuje jednak braku wydania rozporządzenia, które określiłoby warunki ubiegania się o dotację na studia stacjonarne przez prywatne szkoły. Domaga się, aby zasady te były zawarte w ustawie, zamiast w akcie niższej rangi. Wnioskuje o uznanie za niekonstytucyjny przepisu, który zawiera upoważnienie do wydania rozporządzenia. Wskazuje, że zgodnie z art. 70 ust. 3 konstytucji warunki finansowania szkół niepublicznych powinny być określone bezpośrednio w ustawie. Wniosek RPO czeka na rozpatrzenie.
– Jeśli TK przychyli się do tego i w ustawie zostaną uregulowane warunki ubiegania się o dotację, uczelnie niepubliczne zyskają możliwość skutecznego egzekwowania konstytucyjnie zagwarantowanego uprawnienia – twierdzi dr Andrzej Kiebała z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Dodaje, że nieistotna będzie wola polityczna ministra nauki.
– W końcu uczelnie niepubliczne będą mogły otrzymać te środki, które im się należą od lat – uważa dr Andrzej Kiebała.
Jednak zanim to się stanie, konieczne jest opracowanie zasad, które zostaną wpisane w ustawę. Na przykład trzeba dokładnie określić, jakie placówki będą mogły ubiegać się o dopłaty do czesnego i jaki procent wydatków, które ponoszą studenci uczący się w trybie stacjonarnym w prywatnych szkołach, pokryje państwo. Propozycje wysuwają rektorzy.
– W porozumieniu z uczelniami publicznymi ustaliliśmy, że państwo powinno dopłacać jedną trzecią do tych studiów, resztę zapłaci student – informuje prof. Waldemar Tłokiński, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich.
Dodaje, że rektorzy zabiegają też o wprowadzenie opłat za studia bezpłatne, prowadzone przez uczelnie publiczne.
– Powinno je sponsorować państwo w dwóch trzecich, a resztę pokryje student – sugeruje prof. Waldemar Tłokiński.