Wyniki egzaminów maturalnych, które rozpoczęły się wczoraj, dostępne będą dopiero w czerwcu. I formalnie nie ma od nich odwołania. Istnieje jednak ścieżka, która umożliwia poprawienie rezultatów, jeżeli egzaminatorzy się pomylili. Nie ma tu jednakowych zasad, choć z tej metody korzysta kilka procent uczniów, którzy uważają, że ich prawa są łamane. A to dlatego, że wszystko i tak zależy tylko od jednej instytucji: komisji egzaminacyjnej.
Od jej zdania nie można się już odwołać. O tym, czy rzeczywiście naruszane są prawa maturzystów, zadecydować ma Trybunał Konstytucyjny. – Obowiązuje ustawa o systemie oświaty, która mówi wyraźnie, że wyniki egzaminów są ostateczne. Jednak uczniowie obecnie mają możliwość wglądu do pracy. I jeżeli udowodnią, że doszło do błędu ze strony egzaminatorów, ocena jest zmieniana – mówi Lech Gawryłow, dyrektor krakowskiego OKE. W zeszłym roku w ich okręgu (obejmuje trzy województwa) na blisko 92 tys. zdających maturę około tysiąca złożyło podanie z prośbą o możliwość wglądu do matury. W blisko setce matur poprawiono wynik.
We wrocławskim OKE o ponowne sprawdzenie prac poprosiły 543 osoby. 118 zostało poprawionych na korzyść uczniów. – Brak możliwości odwołania się od wyników do innej instytucji niż sami egzaminatorzy wskazuje na ewidentną lukę prawną – mówi Paweł Osik z kancelarii Pietrzak and Sidor, prowadzący sprawę maturzystów z Ostrowca Świętokrzyskiego, którym w 2011 r. unieważniono matury. Jak pisał w poniedziałek DGP, ta sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Chodziło o to, że 53 uczniów oblało egazmin, bo zdaniem komisji ściągali. Dowodem na to miało być popełnienie przez nich charakterystycznych błędów. NIK, który przebadał sprawę, zarzucił wtedy komisji, że nie podała żadnych konkretnych dowodów na to, że rzeczywiście uczniowie pisali prace niesamodzielnie. Nie podała też, jak mogło dochodzić do współpracy (uczniowie byli z różnych szkół). – Ale kiedy sprawa trafiła do sądu administracyjnego, ten ją odrzucił, uznając, że nie jest władny, by w ogóle podejmować ten temat, jeżeli w ustawie jest jasno napisane, że ostateczna decyzja należy do komisji – mówi Sidor.
18 uczniów się uparło i złożyło w lutym br. sprawę do trybunału. Z jednej strony skarżą się, że doszło do naruszenia ochrony ich dobrego imienia i na starcie otrzymali piętno nieuczciwości, a także do naruszenie prawa o decydowaniu o swoim życiu osobistym, bo nie mogli pójść na studia. Uznali też, że brak możliwości odwołania od decyzji komisji jest niekonstytucyjny. I choć większość uczniów zdała maturę rok później i z rocznym poślizgiem rozpoczęła studia, to jeżeli zapadnie wyrok na ich korzyść – będą mogli się starać o odszkodowania. A wyrok będzie obowiązujący dla wszystkich maturzystów.