Co roku z mapy kraju znika średnio ponad 300 szkół. W tym roku może być jeszcze gorzej. Z danych zebranych przez DGP z 16 kuratoriów wynika, że do zamknięcia przeznaczonych jest 665 placówek. Ta liczba może być jeszcze wyższa.
– Liczenie będzie trwało nawet w pierwszym tygodniu marca, bo gminy podejmują takie decyzje w ostatnim tygodniu lutego, a nawet dniu – potwierdza Jacek Wojtas, kurator podkarpacki.
Działania samorządów w zakresie placówek oświatowych / Dziennik Gazeta Prawna
Powody zamykania szkół są zawsze te same – względy ekonomiczne i demograficzne. Gminy likwidują wszystkie typy placówek, począwszy od przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów, ponadgimnazjalnych, a na internatach kończąc.

Wszystko do likwidacji

Z sondy DGP wynika, że najwięcej placówek przeznaczonych do zamknięcia lub przekształcenia jest w woj. lubelskim, bo aż 90, w mazowieckim 82, a podkarpackim 60. W przypadku Mazowsza aż 10 z wytypowanych to szkoły podstawowe, w zachodniopomorskim – 8. Podobnie jest w województwie warmińsko-mazurskim. Do śląskiego kuratorium również wpłynęło dziewięć uchwał o zamiarze zamknięcia podstawówek, 10 w świętokrzyskim i aż 11 w Małopolsce.
Wśród zamykanych placówek są również takie, które nie prowadzą od lat naboru, ale formalnie istnieją, a także szkoły dla dorosłych, np. licea profilowane. Te ostatnie zgodnie z nowelizacją ustawy z 19 sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 205, poz. 1206) mają zostać wygaszone do 2015 r.
– W przypadku 54 szkół zamiar liwidacji związany jest z porządkowaniem sieci placówek, które już nie funkcjonują, oraz zmianami w strukturze szkolnictwa ponadgimnazjalnego – potwierdza Andrzej Kulmatycki, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Warszawie.

Niż i wysokie koszty

Główny powód, jaki podają samorządy, wyznaczając placówki do likwidacji, to niż demograficzny i wysokie koszty.
– Likwidujemy trzy szkoły podstawowe, bo nie zamierzamy finansować nauczania indywidualnego. W klasach I–III jednej ze szkół jest zaledwie 14 uczniów – wyjaśnia Ignacy Gierada, wójt gminy Pawłów (woj. świętokrzyskie).
Tłumaczy, że koszty dowożenia dzieci do innych placówek są znacznie niższe od utrzymywania pustych budynków i nauczycieli.
Podobnych argumentów używają inni samorządowcy.
– Co roku dopłacamy do oświaty dwa miliony. Zdecydowaliśmy, że w dwóch podstawówkach połączymy klasy. W jednej z nich będą klasy I–III, a w drugiej IV–VI – przedstawia Andrzej Zabłocki, burmistrz miasta i gminy Witnicy (woj. lubuskie).
Podkreśla, że dzięki temu zaoszczędzi rocznie pół miliona złotych, bo samorząd ograniczy liczbę nauczycieli.
– Likwidujemy jedną szkołę, bo uczy się w niej zaledwie 40 uczniów. W efekcie do jednej złotówki subwencji dokładamy drugie tyle. Uczeń kosztuje nas kilkanaście tysięcy złotych rocznie – wylicza Jerzy Laskowski, wójt gminy Purda.
Dodaje, że po likwidacji koszty spadną nawet do 800 tys. zł rocznie.



Tydzień na decyzje

Zanim jednak gminy zaoszczędzą pieniądze, muszą zmierzyć się z procedurą. Do 28 lutego radni mają czas na podjęcie uchwał o zamiarze likwidacji placówek oświatowych. W tym samym dniu muszą je wysłać m.in. do kuratorium z prośbą o wydanie opinii.
– Nie jest ona wiążąca dla gminy, ale organ musi się do niej ustosunkować. W przeciwnym wypadku może zostać zakwestionowana przez wojewodę lub sąd administracyjny – argumentuje Jacek Wojtas.
Wskazuje, że najważniejsze jest prawidłowe powiadomienie rodziców co do przyszłości placówki. Część gmin organizuje zebrania dla mieszkańców, a inne decydują się na pisemne powiadamianie każdego z osobna.
– Jeśli jednak okaże się, że np. na pół tysiąca rodziców nie udało się powiadomić kilku, to trudno taką uchwałę zakwestionować – wyjaśnia Mirosław Chrapusta z wydziału prawa i nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Wskazuje również, że częstym błędem, jaki popełniają gminy jest brak konsultacji uchwał o zamiarze lub likwidacji ze związkami zawodowymi.
– Gmina powinny też pamiętać, że jeśli w piśmie o zamiarze zamknięcia placówki wskazała, że np. w jej miejsce powstanie filia, a w ostatecznej uchwale nie będzie wzmianki o tym przekształceniu, to cała procedura, w tym konsultacje, trzeba powtórzyć od nowa – ostrzega Mirosław Chrapusta.

Związki kontra wójt

Na przeszkodzie w podejmowaniu decyzji o zmniejszeniu liczby placówek stają m.in. lokalna społeczność, nauczyciele, a także oświatowe związki.
– Wykorzystujemy procedury przepisów administracyjnych. Interweniujemy u wojewody i uczestniczymy w postępowaniach przed sądem. Również one kwestionują zapisy uchwał i uzasadnienia do nich – wskazuje Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych.
Związek Nauczycielstwa Polskiego idzie dalej i blokuje nawet te decyzje, które są uzasadnione (bo np. w szkołach jest zaledwie kilku uczniów). Również kuratoria starają się utrudniać likwidacje placówek przez samorządy.
– Sprawdzamy, czy po likwidacji zostanie uczniom zapewniony dowóz do innych placówek i czy gmina opracowała nową sieć szkół – argumentuje Jan Wojtas.
Podkreśla, że jeśli radni zapomną o tym przy procedurze zamykania szkół, ich plany mogą ulec przesunięciu.