Resort nauki liczy, że nawet 5 proc. dorosłych Polaków zacznie się uczyć w szkołach wyższych w trybie studiów dziennych. Aby to zrealizować, musi wprowadzić zmiany prawne, które zachęcą ich do podjęcia studiów.
Główną nowością ma być umożliwienie starszym studentom skorzystania z indywidualnego toku nauczania. Takie zmiany przewiduje projekt założeń do ustawy o szkolnictwie wyższym, który został przekazany do konsultacji.
Oferta resortu jest skierowana do osób powyżej 25 lat (górnej granicy nie ma). Aby dostać się na studia I stopnia, będzie trzeba mieć zdaną maturę. W przypadku studiów magisterskich, czyli tych II stopnia, obowiązkowy będzie przynajmniej tytuł licencjata.
Uczelnia będzie musiała uwzględnić te kompetencje, które starszy student zdobył poza systemem szkolnictwa wyższego, a więc np. w procesie samodoskonalenia czy pracy zawodowej. Placówka potwierdzi jego dotychczasową wiedzę i ustali, z jakich przedmiotów daną osobę można zwolnić, a w których musi uczestniczyć. Potem część zajęć mogłaby być realizowana razem ze studentami I roku, a inne z kolejnymi rocznikami. Jednak skrócenie czasu trwania studiów nie mogłoby być większe niż o połowę.
Oferta ta ma być przede wszystkim skierowana do osób, które także ze względów zawodowych chcą podnieść swoje kwalifikacje. Na przykład do 50-latków. Zdaniem Ministerstwa Nauki w promocję mogą się włączyć także urzędy pracy, które w ramach aktywizacji zawodowej mogłyby dofinansowywać takie studia.
Zdaniem prof. Karola Kiczki, prorektora ds. kształcenia Uniwersytetu Wrocławskiego, uczelnie będą chętnie korzystały z takiej możliwości. Jednak zwraca uwagę, że standardy uznawania kwalifikacji musiałyby być bardzo precyzyjne i przejrzyste.
– Tak aby uniknąć uznaniowości w przyjmowaniu starszych studentów – dodaje.
Takie zmiany mają pozwolić na wdrażanie systemu zaliczania kwalifikacji nieformalnych. Jak wynika z ostatniego unijnego raportu, Polska znajduje się w grupie państw najmniej zaawansowanych pod tym względem. Najbardziej rozwinięte są Finlandia, Francja czy Holandia.
Nowe rozwiązania mają być także ratunkiem dla uczelni przed zbliżającym się niżem demograficznym. Z danych resortu nauki wynika, że jeżeli spadek liczby studentów miałby w całości zostać skompensowany wzrostem uczestnictwa w systemie szkolnictwa osób w wieku powyżej 25 lat, to od 2020 r. kształcić musiałoby się 4,5–4,7 proc. dorosłych. Dla porównania w latach 2007–2009 z usług uczelni w Polsce korzystało ok. 2,5 proc. populacji w wieku 26–64 lat.
Warto zauważyć, że spośród krajów Unii Europejskiej ponad 5 proc. dorosłych kształciło się formalnie tylko w Finlandii (8 proc.), Holandii (7 proc.), Słowenii (6–7 proc.), Szwecji (6–6,5 proc.), Danii (5,5 proc.) i Wielkiej Brytanii (5,5 proc.).