Z danych zebranych przez DGP w kuratoriach oświaty wynika, że zainteresowanie rodziców zapisywaniem sześciolatków do szkoły w porównaniu z ubiegłym rokiem zmalało o 12 proc.
Rządowa kampania „Mam 6 lat, chcę poznawać świat! Idę do szkoły!” nie przyniosła rezultatu. Rodzice wciąż wolą pozostawić dzieci w przedszkolu, zamiast posyłać je do przepełnionych i często nieprzygotowanych placówek.
MEN jak na razie nie chce mówić o efektach przekonywania opiekunów do wcześniejszej edukacji.
– Dane są w trakcie opracowania. W najbliższych dniach będzie znana liczba sześciolatków w szkołach oraz likwidowanych placówek – wyjaśnia Bożena Skomorowska z Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Z danych zebranych przez DGP w poszczególnych kuratoriach wynika tymczasem, że nie zostanie pobity rekord z ubiegłego roku, kiedy to około 20 proc. (według danych z kuratoriów 20,2 proc., a rządowych 19,3 proc.) sześciolatków trafiło do szkół. W tym roku będzie to 17,8 proc. Ministerstwo we wrześniu 2011 r. spodziewało się, że w pierwszych klasach znajdzie się co najmniej 40 proc. maluchów.
Opiekunowie sześciolatków w 2011 r. nie decydowali się na ten krok, mimo że mieli świadomość, iż w kolejnym spotkają się dwa roczniki (obowiązkowo sześciolatki i siedmiolatki). Jednak rząd w 2012 r., realizując obietnice z kampanii wyborczej, postanowił przesunąć o dwa lata obowiązek obniżenia wieku szkolnego (do 1 września 2014 r.). Efektem jest więc mniejsza liczba sześciolatków w szkołach.
Sześciolatki i likwidowane placówki oświatowe / DGP

Przeważają spadki

Na 16 województw aż w 10 liczba zapisywanych sześciolatków do pierwszej klasy znacząco spadła. Na przykład w woj. łódzkim we wrześniu 2011 r. poszło do szkoły 20 proc. sześciolatków, w tym 16 proc. W Małopolsce w 2011 r. było 18 proc., a w tym o trzy punkty procentowe mniej. Podobnie jest w województwie opolskim, w którym było 16,2 proc., a obecnie jest 10,6 proc.
Bardzo duży spadek odnotowało województwo mazowieckie. We wrześniu 2011 r. do pierwszych klas zapisanych było blisko 32 proc., a obecnie jest to niespełna 25 proc. sześciolatków. Jednak największy spadek dla rządowej reformy jest widoczny w województwie dolnośląskim.
– We wrześniu 2011 r. w pierwszej klasie mieliśmy 25 proc. sześciolatków, a obecnie jest ich 16 proc. – przyznaje Janina Jakubowska, zastępca dyrektora wydziału rozwoju edukacji Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.
Tłumaczy, że kuratoria i szkoły nie mają wypływu na rodziców, którzy uznali, że lepiej dać szkołom czas na lepsze dostosowanie do przyjęcia najmłodszych uczniów i nienarażanie ich na dodatkowy stres.
W tym roku często zdarzało się też tak, że rodzice, którzy zapisali sześciolatków do szkoły, w pierwszych tygodniach decydowali się na ich powrót do przedszkola. Na przykład w województwie podkarpackim było blisko 60 takich przypadków.

Rodzic chce decydować

Pozostałe sześć województw odnotowuje niewielkie wzrosty – od jednego do dwóch punktów procentowych. Najlepiej jest w województwie kujawsko-pomorskim – w tym roku do szkół trafiło ponad 20 proc. sześciolatków, a w poprzednim było ich o cztery punkty procentowe mniej.
– Te dane pokazują, że w kolejnym roku reforma nie jest akceptowana przez rodziców. Jest ona bardzo źle przygotowana pod względem zarówno programowym, jak i infrastrukturalnym – argumentuje Tomasz Elbanowski, prezes Stowarzyszenia „Ratuj Maluchy”.
Jego zdaniem rząd musi wycofać się z tego pomysłu i pozwolić rodzicom na samodzielne decydowanie, w jakim wieku ich dzieci powinny trafić do pierwszej klasy szkoły podstawowej.
– Jeśli tego nie zrobi, to za dwa lata, gdy do szkół trafią podwójne roczniki sześciolatków i siedmiolatków, opiekunów i ich podopiecznych spotka wielki stres związany z warunkami nauki – dodaje.

Szkoły do likwidacji

Samorządy również nie czekają, czy rzeczywiście za dwa lata do szkół trafi podwójny rocznik, ale już teraz decydują się na likwidację wszystkich typów szkół, w tym podstawówek. W woj. świętokrzyskim zlikwidowano 34 placówki, z tego 32 to szkoły podstawowe. W województwie kujawsko-pomorskim zamknięto 23 podstawówki, w opolskim 13. Z zebranych przez nas danych wynika, że w skali całego kraju gminy w uchwałach zdecydowały o likwidacji ponad dwóch tysięcy placówek oświatowych.
Taka sytuacja to w dużej mierze skutek reformy szkolnictwa zawodowego i wygaszania m.in. liceów profilowanych i szkół dla dorosłych. Nie brakowało też tych, które formalnie funkcjonowały, ale nie prowadziły naboru. Resort szacuje, że faktycznie z powodu niżu demograficznego zlikwidowanych może być około 700 placówek. W porównaniu z poprzednimi latami to znacząca liczba.
– Przesunięcie o kolejne dwa lata obowiązku szkolnego niczego dobrego nie przyniosło. Co więcej, przyczyniło się tylko do likwidacji szkół podstawowych, bo samorządy w trudnej sytuacji finansowej zmuszone były do zamykania kolejnych placówek – wylicza Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz (woj. kujawsko-pomorskie), wiceprezes Związku Gmin Wiejskich RP.