Rząd podjął się misji niemal niemożliwej. – Za cztery lata wszystkie dzieci trafią do przedszkoli, za trzy lata chodzić tam będzie już 90 proc. z nich – deklarowała wczoraj minister Krystyna Szumilas, korygując delikatnie optymistyczne założenia premiera z piątkowego expose o „miejscach dla wszystkich”.
Taki postęp ma zostać dokonany dzięki dodatkowym pieniądzom dla gmin. W 2014 r. – 1,148 mld zł, dwa lata później – 1,747 mld zł. Samorządy nie podzielają pewności szefowej resortu edukacji. Optymizm nie wytrzymuje również zderzenia z zimną statystyką.
Najważniejsze bariery w tworzeniu zakładowych żłobków i przedszkoli (proc.) / DGP
– Mam wątpliwości, czy środki, które MEN planuje rocznie na przedszkola, będą wystarczające – komentuje Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich RP. Jego zdaniem trudno będzie je przeznaczyć na tworzenie nowych miejsc. – Większość z nich może w praktyce być skierowana do rodziców, by zmniejszyć ich opłaty. Potem dojdą wydatki bieżące. Koszt utrzymania przeciętnego przedszkolaka to 670 – 700 zł – dodaje. A ta kwota szybko rośnie. W jego gminie Lubicz cztery lata temu opieka przedszkolna kosztowała 600 tys. zł. W tym roku przeznaczono na nią ok. 3 mln zł.
Expose premiera: Rodzina / Media
Jak wynika z obliczeń DGP, aby zgodnie z obietnicą minister Szumilas do przedszkoli poszło 90 proc. dzieci w wieku 3 – 5 lat, liczba miejsc w przedszkolach powinna się zwiększyć nawet o 200 tys. w porównaniu ze stanem obecnym. Resort zapowiedział, że stworzy 100 tys. MEN przekonuje, że resztę miejsc zapewni odejście sześciolatków, które pójdą do szkół. Takie założenia są nadmiernie optymistyczne. Wdrożenie w 2014 r. szkolnego obowiązku dla sześciolatków najpewniej się nie uda, bo w tym roku kumulują się duże roczniki dzieci.
Resort planuje również, by za dwa lata każdy czterolatek był przyjmowany do przedszkola. To z kolei odbędzie się kosztem trzylatków. By zagwarantować miejsce dla czterolatka, gmina będzie mogła odmówić tylko najmłodszym. Przedszkola mają obowiązek przyjmowania pięciolatków. W efekcie w tym roku – jak wynika z przeprowadzonej przez nas sondy – w większości dużych miast do przedszkoli dostało się o 8 – 9 proc. mniej trzylatków niż w poprzednim roku.
Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiada, że dzięki lepszemu wsparciu finansowemu poprawi się również sytuacja w żłobkach. Dziś są one w zaledwie 10 proc. gmin i dysponują ok. 60 tys. miejsc. Rocznie rodzi się ok. 400 tys. dzieci. By zapewnić miejsce choć dla połowy rocznika, liczba miejsc powinna wzrosnąć o ponad 300 proc. Resort liczy, że sprawę załatwi wydłużenie urlopów macierzyńskich. Rodzice, wykorzystując pełen urlop macierzyński i wypoczynkowy, będą mogli zajmować się dzieckiem do 14. miesiąca życia. Resort pracy chce promować również nianie, którym państwo płaci składkę ZUS. Sęk w tym, że możliwość ta funkcjonuje już od roku, a skorzystało z niej zaledwie ok. 9 tys. osób.
Premier Donald Tusk poinformował w piątek, że rząd zdecydował o przekazaniu dodatkowych 320 mln zł na przedszkola w 2013 r. Mówił, że „rząd jest bliski pewności”, iż problem opieki nad dzieckiem powinien zostać skutecznie rozwiązany w 2015 r. – Zakładamy, patrząc na wzrost ilości miejsc w przedszkolu, że kwestia dostępności przedszkoli w roku 2015 będzie rozwiązana w 100 proc. Naszym zadaniem jest doprowadzić do tego, żeby ta dostępność oznaczała także dostępną cenę, stąd zwiększanie subwencji – powiedział Tusk w Sejmie.