Wartości człowieka nie da się wycenić, ale pokusa jest ogromna. To przecież ludzie decydują o wielkościach jak najbardziej wymiernych, na przykład produkcie krajowym brutto danego kraju. A konkretnie ich wykształcenie, kompetencje zawodowe, umiejętność konkurowania, to, co zwykliśmy nazywać kapitałem ludzkim.
Dla gospodarki jest on bezcenny, decyduje o jej miejscu na mapie świata. My, Polacy, skłonni jesteśmy uważać, że nasz kapitał ludzki jest znaczący. Utwierdzają nas w tym przekonaniu badania, jakie cyklicznie robi się wśród inwestorów zagranicznych. Jednym z czynników, które czynią Polskę krajem atrakcyjnym do inwestowania, niezmiennie od lat pozostają ludzie – dobrze wykształceni, pracowici, kompetentni. Ale w rankingu krajów europejskich, w którym głównym kryterium jest właśnie wartość kapitału ludzkiego, zajmujemy dopiero 20. pozycję. Szóste miejsce od końca. Czołówkę stanowią: Wielka Brytania, Szwecja, Dania, Holandia i Luksemburg. Francja zajmuje miejsce 10., Niemcy 13., Czechy 14. Po nas są tylko Łotwa, Grecja, Słowacja, Bułgaria i Rumunia.
Oczywiście, każdy ranking można podważyć, ten zapewne też. Jego główną wadą są mało znani autorzy – dr inż. Paweł Chmieliński i mgr Michał Dudek, obaj z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Ale droga, którą doszli do takich właśnie wyników, wydaje się interesująca. Jako narzędzia pomiaru zastosowali bowiem obliczenia, których wcześniej dokonał Eurostat i OECD oraz uczeni o znanym i niekwestionowanym autorytecie. Warto im się przyjrzeć, bo – jeśli nawet ktoś zdezawuuje ranking, to nie może odebrać wiarygodności zastosowanym do jego zrobienia kryteriom. Na pewno warto się nad nimi zastanowić. O takim, a nie innym miejscu na liście zadecydowały bowiem: wyniki testu PISA (badanie cyklicznie prowadzone w krajach OECD, które ocenia wiedzę i umiejętności 15-letnich uczniów) odsetek czterolatków, objętych opieką przedszkolną, procent obywateli o najniższym obowiązkowym poziomie wykształcenia, odsetek osób w wieku 25 – 64 lata uczestniczących w kształceniu ustawicznym. Kryteriami decydującymi o pozycji były też poziom podstawowej obsługi komputera oraz długość trwania życia w zdrowiu.

Na liście wartości kapitału ludzkiego najlepiej wypadli Brytyjczycy. Są wykształceni, nadal się uczą. Znają się na komputerze, długo żyją w zdrowiu

Pierwsze miejsce dla społeczeństwa Wielkiej Brytanii wynika z ponadprzeciętnego wykształcenia jej obywateli. Ten wskaźnik w Polsce w ostatnich latach także bardzo się poprawił. Jednak Brytyjczycy chętniej niż my uczą się przez całe życie, w 2009 r. kształceniem ustawicznym objęte było aż 20 proc. z nich, u nas – zaledwie 4,7 proc. O tym, że trzeba się uczyć aż do śmierci, Brytyjczycy uczą się już w przedszkolu. Z badań OECD wynika, że wszystkie dzieci od 3 do 5 lat, czyli do momentu rozpoczęcia obowiązkowej edukacji formalnej, są na Wyspach objęte bezpłatnym i powszechnym systemem opieki przedszkolnej w niepełnym wymiarze czasu. W Polsce do przedszkola uczęszcza 71 proc. dzieci.
W porównaniu z innymi społeczeństwami europejskimi prawie co trzeci Brytyjczyk (29 proc.) opanował wysoki poziom podstawowej znajomości obsługi komputera. To znaczy, że potrafi m.in. skopiować i przenieść plik, przeprowadzić w arkuszu kalkulacyjnym podstawowe działania arytmetyczne, zainstalować nowe oprogramowanie. W Polsce ten poziom obsługi komputera osiągnęło zaledwie 14 proc. Przeciętna europejska wynosi 24 proc. Nie jesteśmy więc tacy dobrzy, jak nam się wydaje.
Badanie nie odnosi się też do średniej długości życia, bierze pod uwagę tylko długość życia w dobrym zdrowiu. Pośrednio więc jest to także ocena publicznej opieki zdrowotnej. Anglik w dobrym zdrowiu dożywa 66,3 roku, Polak 62,1, Słowak – zaledwie 52,3.
Ale mamy też mocne punkty, tak w każdym razie wynika z danych Eurostatu. Należy do nich wyższe niż średnio w Europie wykształcenie. W Polsce edukację na najniższym obowiązkowym poziomie zakończyło 12 proc. społeczeństwa, w innych krajach – aż 24 proc. Niestety, często jest to tylko wykształcenie formalne.
Najciekawsza jest jednak puenta, która płynie z badań IERiGŻ. Polsce będzie trudniej niż innym europejskim krajom poprawiać swoją pozycję w rankingu wartości kapitału ludzkiego. Powodem jest to, że w naszym kraju więcej dzieci rodzi się na wsi niż w mieście, a wszystkie wskaźniki brane pod uwagę na polskiej wsi są o wiele gorsze. Bo kolejne rządy bardziej dbają o to, by unijne pieniądze pozwalały starszym ludziom na wsi nieźle żyć, niż żeby inwestować je w mądrą edukację wiejskich dzieci. Także w miastach ci, którzy woleliby, aby babcie, zamiast pracować, wychowywały wnuki, robią tym wnukom krzywdę. Dobre przedszkole do życia przygotowuje o wiele lepiej niż najlepsza babcia.