Do końca maja część nauczycieli musi się liczyć z obniżeniem liczby zajęć lub nawet z cięciami etatów. Na nowe miejsca pracy nie mają co liczyć absolwenci uczelni pedagogicznych.
Pogłębiający się niż demograficzny, brak obowiązku szkolnego dla sześciolatków oraz możliwość wydłużenia pracy niektórym nauczycielom do 40 godzin tygodniowo sprawiają, że część osób po wakacjach nie wróci do pracy w szkołach. Niektóre gminy, szukając oszczędności, wydają nawet zarządzenia dla dyrektorów takich placówek, aby tworzyły liczniejsze klasy, co umożliwia redukcję zatrudnienia.
Tak wynika z sondy DGP przeprowadzonej w blisko 80 gminach. Co więcej, na etat w szkole nie powinny też liczyć osoby młode. Nawet gdy starsi odchodzą na emeryturę, na ich miejsce nie są przyjmowani nowi pracownicy. Z dotychczasowych danych resortu edukacji narodowej wynikało, że liczba nauczycieli z roku na rok wzrasta. Tym razem po wakacjach może być jednak inaczej.

Zwolnienia w maju

Gminy, szukając oszczędności, nie muszą czekać na zmianę Karty nauczyciela. Cięcia etatów umożliwia im prawo do zatwierdzania tzw. arkusza organizacyjnego. Dyrektorzy placówek oświatowych mieli je przesłać samorządom do końca kwietnia. Prognozują w nich m.in. liczbę oddziałów i etatów nauczycielskich. Tam, gdzie będzie mniej etatów, nauczyciele mogą otrzymać wypowiedzenia do końca maja. Na zatwierdzenie arkuszy samorządom zostało jeszcze trzy tygodnie.
Wcześniej opiniowało je jeszcze kuratorium oświaty. Obecnie wszystko zależy wyłącznie od organu prowadzącego. W dużych miastach wciąż trwa analiza tych dokumentów, ale ze wstępnych informacji wynika, że nauczycieli będzie mniej.
Cięcia etatów w samorządowych szkołach / DGP
– Z powodu pogłębiającego się niżu demograficznego, a także krótszego czasu pobytu dzieci w przedszkolach przewiduje się zmniejszenie liczby etatów nauczycielskich w szkołach i innych placówkach oświatowych – potwierdza Rafał Rospenda z Urzędu Miasta w Bydgoszczy.
Przyznaje, że na terenie miasta przed dwoma laty liczba etatów zmalała o 58, a w 2011 roku o 21. Obecnie w szkołach należących do miasta pracuje ponad 5,8 tys. nauczycieli.
Z kolei urząd miasta w Tychach tłumaczy, że cięcie etatów nauczycielskich będzie efektem zmniejszenia liczby uczniów, głównie w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. W zarządzeniu prezydenta miasta z 19 kwietnia 2012 r. przewidziana jest m.in. likwidacja zajęć świetlicowych w młodzieżowych domach kultury, dostosowanie zatrudnienia nauczycieli przedszkoli do łącznego czasu pobytu dzieci w placówce zadeklarowanego w toku rekrutacji.
Jak wyjaśnia urząd, z powodu pobierania opłaty za faktyczny czas pobytu dziecka w przedszkolu rodzice deklarują, że będzie ono tam przebywać przez krótszy czas. A to uzasadnia skrócenie czasu pracy oddziałów przedszkolnych.

Zalecane oszczędności

Redukcje etatów będą przeprowadzane w Częstochowie. Tylko w ostatnich trzech latach liczba nauczycieli zmalała tam o 273 (z 4751 do 4478). W tym roku będą kolejne zwolnienia.
Co więcej, prezydent wydał również specjalne zarządzenie, w którym określił, jak dyrektorzy mają racjonalnie zaplanować rok szkolny.
– Każdy z nich w trakcie indywidualnych konsultacji może jednak także np. wynegocjować zwiększenie wymiaru etatów, jeśli takie potrzeby są uzasadnione – mówi dr Ryszard Stefaniak, naczelnik wydziału edukacji urzędu miasta w Częstochowie.
Podkreśla, że dyrektorzy zgodnie z zaleceniem nie mogą tworzyć oddziałów ze zbyt małą liczbą nauczycieli.

Większe redukcje będą przeprowadzane w dużych miastach

– Wydaliśmy również zalecenie co do liczebności klas w szkołach – mówi Janina Śmiałkowska, naczelnik wydziału edukacji urzędu miasta w Świnoujściu.
Również prezydent Wrocławia wydał zarządzenie, zgodnie z którym liczba etatów nauczycielskich ma zależeć od tego, jak wielu uczniów uczęszcza do danej placówki.
Jeszcze dalej poszedł prezydent Krakowa. Wydał w tym roku zarządzenie, w którym określił, że każdy z dyrektorów otrzyma określoną kwotę na funkcjonowanie szkoły. I to od szefa placówki będzie zależało, ile – w ramach posiadanych środków – będzie mógł stworzyć etatów. W ostatnich trzech latach w krakowskich szkołach zlikwidowano 100 etatów. W Katowicach tylko w ostatnich dwóch latach, głównie z powodu niżu demograficznego, zredukowano zatrudnienie o blisko 160 miejsc pracy, a w Gdańsku – o 170. W tym drugim mieście kolejne zwolnienia zależą od liczby uczniów, którzy znajdą się w pierwszej klasie.



Brak dzieci

Również w małych miejscowościach i mniejszych miastach samorządy przygotowują się do zwolnień. Gmina Głubczyce chce zlikwidować blisko 20 etatów. W Nysie szacuje się, że od września będzie nawet o 20 etatów mniej. W Inowrocławiu zapowiedziano zlikwidowanie 14 stanowisk.
– W ostatnich trzech latach zmniejszyliśmy zatrudnienie o 10 pedagogów. A w tym przez likwidację jednej ze szkół z pracą pożegna się do 12 osób – mówi Krzysztof Prześlakowski z wydziału edukacji Urzędu Miejskiego w Szydłowcu.
Dodaje, że cześć ze zwalnianych osób znajdzie zatrudnienie w innych placówkach, a cześć będzie musiała skorzystać z uprawnień emerytalnych.
Z kolei w Suchej Beskidzkiej w ostatnich trzech latach liczba etatów zmniejszyła się o 10, a w tym o kolejne cztery.
Samorządy starają się nie tylko redukować zatrudnienie, ale też efektywnie korzystać z pracy zatrudnionych. Nie chcą np. przyjmować nauczycieli uczących tylko jednego przedmiotu.
– Zatrudnione u nas osoby podnoszą swoje kwalifikacje dzięki funduszowi rozwoju nauczyciela. A to pozwala uniknąć zatrudniania nauczycieli jednego przedmiotu – mówi Irena Piechota, z Urzędu Miasta Zalewo.
Podkreśla, że w podległych im szkołach nie będą zatrudniani nowi nauczyciele w miejsce tych, którzy odejdą na emeryturę.

Nowe przepisy

Istnieją jednak także gminy, w których liczba nauczycieli z roku na rok wzrasta. Na przykład w Tarnowskich Górach we wrześniu 2009 roku pracowały w tym zawodzie 594 osoby, a w tym o 11 więcej.
– Wzrost nastąpił w wyniku zwiększonej liczby urlopów zdrowotnych i rozpoczęcia realizacji zajęć zgodnie z rozporządzeniem o pomocy psychologiczno-pedagogicznej – mówi Barbara Kwaśnik, naczelnik wydział edukacji sportu i turystyki z Urzędu Miasta w Tarnowskich Górach.
Jeśli rodzice lub sami nauczyciele uznają, że trzeba zapewnić pomoc uczniom, szkoła musi zadbać o odpowiednią liczbę specjalistów, np. logopedów czy psychologów. Jednak zgodnie z ostatnim orzecznictwem Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego tego typu nauczyciele-specjaliści mogą prowadzić zajęcia do 40 godzin tygodniowo (a nie 18 godz.). Na wydłużanie ich czasu pracy gminy się jednak nie decydują. Maksymalnie przydzielają im do 35 godzin zajęć tygodniowo. W większości jednak liczba ta nie przekracza nawet 30 godz.

Rodzice żądają

Samorządy tłumaczą się też presją rodziców, którzy żądają jak najlepszej opieki.
– Wzrost liczby nauczycieli przy malejącej liczbie uczniów nie wynika tylko z chęci chronienia etatów, ale też z oczekiwań społecznych, np. zwiększania zadań opiekuńczych szkoły, a to wpływa na rozbudowę świetlic – tłumaczy Witold Stefański, naczelnik wydziału oświaty i kultury w Policach.
Nie brakuje też takich gmin, które nie chcą się konfliktować ze środowiskiem nauczycielskim. W efekcie nie ingerują w politykę dyrektorów. Na przykład urząd miasta Bochnia przyznał, że nie dostrzega potrzeby redukcji zatrudnienia wśród nauczycieli.
– Burmistrz od lat podejmuje działania, by nie pozbawiać nauczycieli zatrudnienia, wykorzystując narzędzia z Karty nauczyciela w postaci uzupełniania etatu lub przenoszenia do innych placówek oświatowych – przyznaje Jolanta Dołbniak z Urzędu Miasta w Złocieńcu.
Również urząd gminy w Kołobrzegu przewiduje, że od września będzie miał o sześć klas mniej, ale z tego powodu nie zamierza przeprowadzić zwolnień.