Cześć uczelni wycofuje się z pobierania nielegalnych opłat za egzaminy poprawkowe i dyplomowe. Jednak inne zatrudniają kosztownych prawników i dalej kasują studentów - donosi "Metro".

Znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym daje prawo studentom podejścia bez dodatkowych opłat do egzaminu poprawkowego, warunkowego i obrony dyplomu. Nie muszą też płacić za wpisanie na kolejny semestr i wydanie suplementu dyplomu.

Ale jak wynika z maili od czytelników "Metra", co najmniej 21 uczelni uparcie zdziera kasę z żaków o czym gazeta pisała już pod koniec lutego. Co więcej, do walki ze studentami ściągają prawników i zatrudniają kancelarie prawne.

Jak podkreśla "Metro", na razie nie przyniosły skutku interwencje resortu nauki. Departament nadzoru zapewnia, że do szkół wysłał listy z prośbą o wyjaśnienia. "Czekamy na stanowisko władz uczelni" - mówi Barbara Wierzbicka z ministerstwa.

Robert Pawłowski, rzecznik praw studenta postanowił więc zwrócić się bezpośrednio do rektorów; w poniedziałek prześle list do szefa Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich - zrzeszającej ponad 200 niepublicznych placówek - z prośbą, by zdyscyplinował naruszających prawo.