Rodzice mają mniej płacić za opiekę przedszkolną, samorządy nie muszą zwracać podwyższonej subwencji oświatowej, a zatrudnieni w szkołach nie utracą ustawowych uprawnień z Karty nauczyciela - mówi minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas.
Co pani robiła przez ostatnie trzy miesiące, czyli od objęcia stanowiska?
Przygotowywałam poważną zmianę, jaką jest wprowadzenie od 1 września do liceów ogólnokształcących, techników i szkół zawodowych nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego i zawodowego oraz nowej organizacji ich pracy. Przygotowałam i podpisałam rozporządzenia, które są niezbędne do przygotowania nowego roku szkolnego. Nowe akty wykonawcze dotyczyły m.in. podstawy programowej kształcenia w zawodach nowej klasyfikacji zawodów, oraz ramowych planów nauczania. Przygotowałam też i przeprowadziłam nowelizację ustawy o systemie oświaty, która przesunęła obniżenie wieku szkolnego dla sześciolatków o dwa lata.
Dyrektorzy szkół narzekają, że nowe przepisy pojawiły się zbyt późno, aby się z nimi dokładnie zapoznać i poprawnie je wdrożyć.
Starałam się wydać nowe rozporządzenia najwcześniej jak było to możliwe, ostatnie zostało podpisane 8 lutego.
Zapowiada pani zmianę systemu informacji oświatowej. Co się zmieni?
Ograniczymy możliwość zbierania danych wrażliwych, np. przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne.
Środowiska oświatowe od początku miały wątpliwości, czy można zbierać informacje wrażliwe o uczniach. Zastrzeżenia miał także GIODO.
GIODO ostatecznie wycofał się z tych uwag. Samorządy i szkoły będą wprowadzać dane do nowego SIO w marcu 2013 roku, więc na pewno do tego czasu znowelizujemy ustawę. W najbliższych tygodniach projekt trafi do konsultacji.
Kiedy będziemy wiedzieć, ile samorządy potrzebują subwencji oraz ilu sześciolatków trafiło do szkoły?
We wrześniu 2013 roku takie informacje otrzyma pan z resortu edukacji narodowej niemal od ręki. Wówczas będzie już działać nowy SIO i dyrektorzy szkół będą aktualizować dane na bieżąco, w terminie 7 dni od zmiany.
Dlaczego rząd nie traktuje poważnie wniosków GIODO o pilne uregulowania w ustawie zasad kryteriów przyjmowania do przedszkoli? Gminy mogą żądać od rodziców wglądu do druków PIT czy RMUA przy rekrutacji?
Podchodzę bardzo odpowiedzialnie i poważnie do tego problemu. W przygotowywanym obecnie projekcie zmiany ustawy o systemie oświaty, związanym z dotowaniem opieki przedszkolnej, zaproponuję nowe kryteria przyjmowania do przedszkoli. Będą one bardziej przejrzyste i mniej krzywdzące dla części rodziców. Trzeba jednak podkreślić, że najważniejsze jest, aby przybywało miejsc w przedszkolach. W 2005 roku starczyło ich tylko dla niewiele ponad 40 proc. dzieci w wieku 3 – 5 lat, a obecnie już dla ponad 72 proc. To wyraźny postęp, ale chcemy, aby ten wskaźnik dalej rósł tak dynamicznie.
Według pani wzrost jest zasługą rządu i samorządów czy może prywatnych przedszkoli?
I jednych, i drugich. Rządu, bo zmienił prawo i wprowadził obowiązek rocznego wychowania przedszkolnego dla pięciolatków oraz obniżył wiek szkolny. Wprowadził też inne formy wychowania przedszkolnego, które uzupełniają sieć przedszkolną. Ponadto obniżono – czasem przesadnie wyśrubowane – wymagania wobec tych placówek. To wszystko doprowadziło do tego, że dzięki pracy samorządów miejsc w tych placówkach może być coraz więcej. Poza tym w ciągu trzech lat blisko 130 tys. sześciolatków trafiło do szkoły i zwolniło miejsca w przedszkolach. Pamiętajmy też, że ponad miliard złotych z UE trafiło do gmin na dodatkowe miejsca w przedszkolach i punktach przedszkolnych. W tym roku, po przesunięciu z innych projektów systemowych, wygospodarowaliśmy jeszcze 125 mln euro na rozwój edukacji przedszkolnej. To jednak nie koniec. Obecnie przygotowuję projekt, który umożliwi wsparcie finansowe gmin w formie dotacji.



Do przedszkoli samorządowych z budżetu w przyszłym roku ma trafić specjalna dotacja w wysokości 500 mln zł. Kiedy poznamy konkrety?
Projekt w ciągu trzech miesięcy powinien trafić do Sejmu. Jego założenia są obecnie w trakcie wewnętrznych uzgodnień. Chcemy, aby była to dotacja obwarowana kilkoma warunkami. Na przykład, by jej wysokość zależała od liczby dzieci uczęszczających do przedszkoli i aby przekazanie jej do gmin przyniosło skutek w postaci obniżenia opłat dla rodziców. Ponadto chcemy uregulować sprawę zwolnień z opłat dla rodzin wielodzietnych. Obecne przepisy wprost o tym nie mówią.
Subwencja oświatowa dla samorządów była naliczana na wszystkich sześciolatków, bo przepisy wtedy zakładały, że wszystkie trafią do szkół. Czy na pewno gminy nie będą musiały zwracać subwencji za te dzieci, które zamiast do szkoły pójdą do przedszkola?
Nie. Subwencja nie jest dotacją, więc gminy nie muszą się z niej rozliczać. A pieniądze na sześciolatków będą mogły przeznaczyć na remonty i przygotowanie szkół na ich przyjęcie.
Główny Inspektorat Sanitarny uważa, że w szkołach jest jeszcze wiele do zrobienia. Czy po dwóch latach rząd nie zdecyduje się na kolejne przesunięcie wieku szkolnego?
Nie. A jeśli chodzi o szkoły, to z raportu GIS wynika, że z roku na rok jest coraz lepiej. Jeszcze niedawno, dwa lata temu, ponad 2,5 tys. szkół nie miało ciepłej wody. Obecnie po wprowadzeniu w rozporządzeniu takiego wymogu liczba ta zmalała do 700. W ubiegłym roku z rezerwy subwencji oświatowej przekazaliśmy do samorządów około 87 mln zł, z tego dla szkół podstawowych ponad 50 milionów, właśnie na remonty związane m.in. z decyzjami państwowych inspektorów sanitarnych.
Od września 2011 roku wszystkie szkoły powinny zastosować się do przepisów prawa i zaopatrzyć szkoły w ciepłą wodę. A jednak się tak nie stało.
Oczywiście martwi mnie ten fakt. Mam jednak nadzieję, że większość uchybień zostanie szybko zniwelowana. Inspektorzy sanitarni kontrolują szkoły i wystawiają decyzje zobowiązujące dyrektorów do dostosowania placówek do wymogów prawa.
Czy znane są już jakieś szacunki co do liczby sześciolatków, które mogą trafić do szkoły we wrześniu?
Co roku liczba dzieci podwajała się. W tym roku jest to blisko 20 proc. Przewiduję, że w kolejnym roku szkolnym będzie ich co najmniej 40 proc.
Jednocześnie samorządy planują zlikwidować blisko 800 szkół. Jeszcze w ostatnich tygodniach sekretarz stanu MEN zapewniał, że co najwyżej 300 może być zamkniętych.
Tak, jest ich więcej. To efekt niżu demograficznego. W ostatnich pięciu latach liczba uczniów zmalała o 1,1 mln. Gminy nie mają więc czasem wyjścia, jeżeli w szkole brakuje uczniów. Decydują się na takie rozwiązanie w ostateczności. Widoczne jest to na przykładzie rosnącej liczby nauczycieli, którym starają się zapewnić miejsca pracy.
Ale najważniejsi powinni być chyba uczniowie, którzy niejednokrotnie muszą dojeżdżać do innej miejscowości. Może warto powrócić do wiążącej opinii kuratorium przy likwidacji?
Nie, bo to nie był skuteczny sposób. W 2006 roku, mimo wiążącej wówczas opinii kuratora, liczba szkół zmniejszyła się o około 650. Likwidując szkoły, gminy mogły całą odpowiedzialność zrzucić na pozytywną opinię kuratorium. A jeżeli była negatywna, twierdziły, że nie mogą prowadzić racjonalnej polityki oświatowej, gdy jest zbyt mało uczniów w oddziałach.
Jest jeszcze rozwiązanie, które rząd chciał wprowadzić pod koniec kadencji, czyli przekazywanie bez ograniczeń szkół stowarzyszeniom rodziców. Czy rozważa pani taki scenariusz?
Na pewno lepiej zachować szkołę niż ją likwidować. Część likwidowanych szkół przekształci się w społeczne, ale obecne prawo wymusza uprzednią likwidację. W poprzedniej kadencji była propozycja, aby przekształcenie mogło odbywać się bez likwidacji, jednak została ona oprotestowana m.in. przez związki zawodowe, które obawiały się, że nauczyciele będą zatrudniani na mniej korzystnych warunkach.
To kolejny przykład, jak szkodliwa jest Karta nauczyciela. PSL pracuje nad projektem jej nowelizacji, która likwiduje jednorazowy dodatek uzupełniający, tzw. czternastkę. Czy rząd poprze ten projekt?
Najpierw musimy się z nim zapoznać. Zawsze jednak namawiam samorządy, aby zmieniły regulaminy wynagradzania i zwiększyły dodatki motywacyjne. Nie będą wtedy mieć problemów z zapewnieniem średnich płac na bieżąco i niczego nie będą musiały nauczycielom wyrównywać.
O ile w małej miejscowości łatwo jest to kontrolować, o tyle w dużych miastach jest wręcz niemożliwe.
Przy odrobinie wysiłku można skutecznie monitorować na bieżąco płace nauczycieli, a wtedy wynagradza się najlepszych, a nie – jak przy wyrównaniu – wszystkich znajdujących się w grupie awansu zawodowego, która nie miała zapewnionej średniej.
Kiedy pracę wznowi zespół MEN do zmian w Karcie nauczyciela?
Niezwłocznie po ogłoszeniu wyników badań czasu pracy nauczycieli, ale to jeszcze trochę musi potrwać.
Czyli w tym roku nie ma na to szans? Kompleksowe badania poznamy w 2013 roku.
Musimy poczekać na wyniki.
A jak pani zapatruje się na pomysł samorządów, które chcą napisać projekt nowelizacji karty oraz nakłonić posłów, aby wyszli z taką inicjatywą?
Do Sejmu mogą trafić projekty przygotowywane przez różne grupy obywateli. Jeżeli taki projekt się pojawi, rząd przedstawi swoje stanowisko.
Marzec w poprzednim roku to był okres, w którym oświatowe związki rozpoczynały w MEN dyskusję o podwyżkach dla nauczycieli na kolejny rok. Czy będzie pani wnioskować do premiera i ministra finansów o wzrost płac dla nauczycieli w 2013 roku?
To zależy od sytuacji budżetowej.