Przełożenie w czasie reformy szkolnictwa ucieszyło dyrektorów niektórych podstawówek tak bardzo, że zaczęli sugerować rodzicom, aby odłożyli plany posyłania swoich sześcioletnich dzieci do pierwszych klas.
Sześciolatek w szkole to dla niektórych dyrektorów zbyt duży problem. Choć zgodnie z obowiązującą ustawą o systemie oświaty szkoły mają obowiązek przyjąć do I klasy sześcioletnie dziecko, to niektóre placówki starają się uniknąć tego wymogu. Problem dotyczy przede wszystkim tych w dużych miastach, które są przeładowane i nie dysponują kadrą przygotowaną do opieki nad sześciolatkami.

Jest tragicznie...

W miniony poniedziałek z rodzicami sześciolatków spotkał się dyrektor jednej z podstawówek na warszawskim Tarchominie. Sugerował, aby jeszcze raz przemyśleli swoją decyzję. – Przekonywał, że szkoła już pracuje na dwie zmiany, a jeżeli przybędą kolejne klasy, to będzie musiała wprowadzić trzecią. Usłyszeliśmy, że w jego rejonie jest kilkaset dzieci, które na życzenie rodziców będzie musiał przyjąć do szkoły – relacjonuje nam uczestniczka spotkania, matka jednej z uczennic. Dyrektorowi wtórowała nauczycielka klas pierwszych. – Padły stwierdzenia, że nie wszystkie sześciolatki są na tyle rozwinięte, aby wysiedzieć w ławce 45 minut, a zbyt wczesne rozpoczęcie nauki powoduje u nich frustrację i poczucie porażki – dodaje nasza rozmówczyni. Dyrekcja szkoły przekonywała, że z powodów lokalowych nie jest w stanie zapewnić specjalnej sali dla sześciolatków.
Podobny problem jest na warszawskiej Białołęce, gdzie w jednej z podstawówek jest 18 klas pierwszych. Niektóre dzieci kończą lekcje przed godziną 19. Ale problem nie dotyczy wyłącznie placówek w stolicy. O przepełnionych klasach informowały również lokalne media z takich miast jak Gdańsk, Łódź czy Kraków.

...ale nie wszędzie

Na przygotowanie się do reformy samorządy i szkoły dostały dodatkowe dwa lata. Dopiero we wrześniu 2014 r., a nie – jak wcześniej planowano – 2012 r., do szkół obowiązkowo pójdą wszystkie sześciolatki. Tyle że w tej rozgrywce nie chodzi o czas, a raczej o pieniądze na rozbudowę zaplecza i zatrudnienie dodatkowych nauczycieli. Tam, gdzie tych problemów nie ma, opieka nad sześciolatkami wygląda modelowo. Tak jak w Szkole Podstawowej nr 128 w warszawskim Wawrze. – Nauczycielka, która opiekuje się dziećmi, przeszła dodatkowe kursy. W klasie powstało miejsce zabaw dla dzieci. W trakcie 45-minutowej lekcji jest 12 krótkich przerw na zabawę i ruch – opowiada dyrektor Monika Jędrzejewska.
W białostockiej SP nr 50 mali uczniowie mają do dyspozycji sale z kącikami rekreacyjnymi, na miejscu jest logopeda, pedagog specjalny i psycholog. Świetlica otwarta jest już od godz. 6.45. Z kolei Szkoła Podstawowa nr 7 w Poznaniu utworzyła Ośrodek Profilaktyki Niepowodzeń Szkolnych, który wspiera uczniów i rodziców.
Jak przekonuje były wiceminister edukacji Sławomir Kłosowski, jedynym narzędziem do wymuszenia na szkołach odpowiedniego standardu jest ustawowe określenie tego, co szkoła ma oferować uczniom. MEN jednak na taki krok się nie decyduje, bo dostosowanie szkół wiązałoby się z olbrzymimi wydatkami. Dlatego wciąż pozostajemy w sferze zaleceń, w której resort podpowiada, jak powinno się pracować z sześciolatkiem, ale niczego nie wymaga.

375 tys. sześciolatków może rozpocząć naukę w I klasie w nadchodzącym roku szkolnym

415 tys. dzieci w wieku 6 lat obowiązkowo pójdzie do szkoły w 2014 r.

20 proc. sześciolatków rodzice zdecydowali się posłać do szkół w bieżącym roku szkolnym