Nawet 70 proc. sześciolatków nie przechodzi procesu rekrutacji do pierwszej klasy w niepublicznych podstawówkach. To fakt, który stawia pod znakiem zapytania obowiązek szkolny dla dzieci od szóstego roku życia
Przedstawiciele szkolnictwa niepublicznego zastrzegają co prawda, że nie są grupą reprezentatywną, bo rekrutują wedle swoich wymagań. Ale daje to po części obraz, jaki procent sześciolatków jest gotowy do rozpoczęcia nauki w szkole.
Telefon warszawskiej Prywatnej Szkoły Podstawowej nr 83 od grudnia nie milknie. – Dzwonią rodzice sześcioletnich dzieci, które we wrześniu rozpoczęły naukę w trzydziestoosobowej klasie w szkole publicznej. Teraz szukają dla nich miejsca w małych klasach w placówkach niepublicznych. Połowę tych dzieci trzeba poddać zajęciom reedukacyjnym – opowiada właścicielka szkoły Elżbieta Jakubowska. Czy sześciolatek nadaje się do nauki w szkole? – Tak, pod warunkiem, że uczy się w ośmioosobowej grupie, nad którą czuwa dwoje nauczycieli, a długości lekcji nie wyznacza dzwonek – odpowiada Jakubowska.

Nauczyciele: Tylko 25 – 30 proc. sześciolatków jest gotowe iść do szkoły

Ale na taki komfort pracy nie mogą sobie pozwolić nawet szkoły niepubliczne. Dlatego w ramach rekrutacji sprawdzają, czy dzieci przygotowane są do rozpoczęcia nauki.
– Z rodzicami sześciolatków spotkał się dyrektor szkoły, zaznaczył, by nie nastawiać się na sukces. Oznajmił, że z jego obserwacji wynika, że tylko 25 – 30 proc. sześcioletnich dzieci jest przygotowanych do rozpoczęcia nauki – opowiada mama sześciolatki. Jej córka w ostatnią sobotę brała udział w warsztatach rekrutacyjnych, teraz czeka na wynik. Jarosław Pytla, dyrektor Zespołu Szkół STO na Bemowie, w ogóle nie przyjmuje sześciolatków do pierwszej klasy. – Z mojego 32-letniego doświadczenia wynika, że miejsce dziecka w tym wieku jest w zerówce – mówi Pytlak. Do opolskiej niepublicznej szkoły podstawowej uczęszcza 12 sześciolatków, troje z nich musi brać udział w zajęciach stymulujących. By były skuteczne, są realizowane indywidualnie.
Kazimierz Stankiewicz, dyrektor Prywatnej Szkoły Podstawowej nr 72 w Piasecznie, już na wstępie rozmowy podkreśla elitarność swojej placówki. – Wiemy, że nie wszystkie dzieci są przygotowane na to, by sprostać naszym wymaganiom. Aby nie narażać ich na niepotrzebny stres, prowadzimy selekcję. Odpada połowa – wskazuje Stankiewicz.
Dodaje jednak, że równie często jak sześciolatki odpadają też siedmiolatki. – O przygotowaniu do rozpoczęcia nauki decyduje wiele elementów. Dobre przedszkole, sytuacja materialna, rodzina – podkreśla Stankiewicz.
Wcześniej rodzice, którzy zamierzali wysłać swoje sześcioletnie dzieci do szkoły, musieli mieć opinię poradni psychologicznej o gotowości podjęcia przez nie nauki. Teraz tego wymogu nie ma, rodzice tę odpowiedzialność biorą na siebie.
Ale może być jeszcze gorzej. Za dwa lata naukę w szkole obowiązkowo rozpoczną wszystkie sześcioletnie dzieci. Pytanie, kto wtedy zapłaci za ich zajęcia stymulujące i reedukacyjne, aby mogły udźwignąć ciężar, być może za duży, na ich wiek.
Kiedy do pierwszej klasy
Tydzień temu prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o systemie oświaty. Zgodnie z nią wydłużony został okres, w którym rodzice podejmują decyzję o rozpoczęciu przez 6-letnie dziecko edukacji szkolnej. Sześciolatki obowiązkowo pójdą do szkół dopiero 1 września 2014 r., czyli obowiązek obejmie te dzieci, które urodziły się w 2008 r.
Dzieci z roczników 2006 i 2007 będą mogły pójść do pierwszej klasy, jeżeli tak zadecydują ich rodzice, jeżeli nie, będą kontynuowały naukę w zerówce. Ministerstwo Edukacji Narodowej przesunęło termin obniżenia wieku szkolnego, tak by samorządy i szkoły mogły lepiej przygotować się na przyjęcie sześciolatków. W tym roku szkolnym do szkół poszło 20 proc. sześciolatków, choć wstępne szacunki resortu edukacji wskazywały, że ten odsetek będzie dwa razy wyższy.