Resort edukacji wciąż nie znowelizował rozporządzenia w sprawie kryteriów przyjmowania dzieci do publicznych przedszkoli. Wskutek tego pięciolatki nie mają preferencji przy zapisach.
Samorządy za trzy tygodnie ruszają z naborem do przedszkoli. Już teraz alarmują, że zabraknie miejsc dla najmłodszych dzieci. Rodzice pięciolatków raczej nie muszą się obawiać, że dla ich dzieci nie znajdą się miejsca. W podobnej sytuacji są sześciolatki, które nie zostaną zapisane do szkoły. W najgorszym wypadku dzieci z obu roczników trafią do innej placówki niż ta, którą wybrali im rodzice. Problem z miejscami zaczyna się dopiero w przypadku trzylatków i czterolatków.
Kryteria przyjęć do przedszkoli i oddziałów przedszkolnych zorganizowanych w szkołach podstawowych określają gminy. Podstawowe zasady reguluje par. 2 rozporządzenia ministra edukacji narodowej i sportu z 20 lutego 2004 r. w sprawie warunków i trybu przyjmowania uczniów do szkół publicznych oraz przechodzenia z jednych typów szkół do innych (Dz.U. nr 26, poz. 232 z późn. zm.). Zgodnie z nim do przedszkola w pierwszej kolejności przyjmowane są dzieci w wieku sześciu lat odbywające roczne przygotowanie przedszkolne. Na preferencyjnych zasadach przyjmowane są też dzieci rodziców samotnie wychowujących potomstwo oraz tych, wobec których orzeczono znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności bądź całkowitą niezdolność do pracy. Kłopotów ze znalezieniem miejsca nie mają też dzieci z rodzin zastępczych.
Tyle powszechne przepisy. Dodatkowe kryteria przyjęć do przedszkoli wprowadzają radni w uchwałach.
– Jeśli oboje rodzice pracują i płacą podatki w naszym mieście, szanse na miejsce są duże. Obawiam się jednak, że dla części najmłodszych dzieci może ich zabraknąć – mówi Beata Murawska, zastępca dyrektora biura edukacji Urzędu Miasta w Warszawie.
Dodaje, że do końca rekrutacji w przedszkolach trzymane są miejsca dla pięciolatków i sześciolatków. Dopiero później przyznawane są one młodszym dzieciom. Oczywiście jeśli jakieś wolne zostaną.
Samorządy radzą sobie różnie. Niektóre umieszczają część starszych dzieci w oddziałach przedszkolnych znajdujących się na terenie szkoły. Nie są one jednak przystosowane dla trzy- czy czteroletnich dzieci.
– Gdyby Sejm nie zdecydował się na przesunięcie o dwa lata obowiązku szkolnego dla sześciolatków, to nie mielibyśmy problemów ze znalezieniem miejsc dla najmłodszych dzieci, a tak znów ich zabraknie – mówi Anna Kościelna, kierownik referatu przedszkoli i placówek oświatowo-wychowawczych z Urzędu Miasta w Krakowie.
Tłumaczy, że urząd przy rekrutacji uwzględnia nie tylko dzieci zameldowane na terenie miasta, lecz także w nim mieszkające. Wystarczy, że rodzice przedstawią np. umowę najmu.
– Urząd rozważał wprowadzenie preferencji przy przyjmowaniu do przedszkoli dzieci tych rodziców, którzy płacą podatki w mieście, ale prezydent wycofał się z tego pomysłu – dodaje Anna Kościelna.
Niestety, choć od roku ustawa o systemie oświaty objęła pięciolatki obowiązkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego, rozporządzenie nie przewiduje preferencji przy ich przyjmowaniu.
– Ministerstwo Edukacji Narodowej już w listopadzie zeszłego roku obiecywało nowelizację rozporządzenia i zmianę kryteriów naboru. Do tej pory przepisy nie trafiły nawet do konsultacji – mówi Elżbieta Piekarska, kierownik oddziału wychowania przedszkolnego z Urzędu Miasta w Łodzi.
Dodaje, że samorządy są zdezorientowane. Nie mogą rozpocząć rekrutacji, bo nadal nie weszła w życie nowelizacja ustawy o systemie oświaty, która pozwala rodzicom pozostawić sześciolatka w przedszkolu. Ustawa wciąż czeka na podpis prezydenta.