Odkąd wszedłem w dorosłość, żyję w kraju nieustannie reformowanym. Już od pewnego czasu miałem wrażenie, że z tym pędem do zmian jest jednak coś nie tak. Teraz już jestem prawie pewien, że przed nami kolejne, dziejowo konieczne przekształcenia. Bo nie liczy się cel, ale ważne jest reformowanie samo w sobie.
Przykładem może być system emerytalny. Na początku lat 90., kiedy panowało duże bezrobocie, ówczesne rządy, firmowane przez Unię Demokratyczną oraz Kongres Liberalno-Demokratyczny i wspierane przez „Solidarność”, otworzyły starszym Polakom łatwą drogę do wcześniejszej emerytury. Ówczesne hasła głosiły, że starsi powinni się odsunąć, aby dać pracę młodszym. Minęło parę lat i system emerytalny zaczął się załamywać pod ciężarem mas młodych emerytów. Wtedy pojawiła się koncepcja reformy i uruchomienia funduszy emerytalnych. Dokonał tego rząd AWS oraz Unii Wolności (powstałej z fuzji UD i KLD, w którym prym wodził obecny premier Donald Tusk). Już wtedy zaczęto mówić, że starsi jednak powinni pracować dłużej, bo jak nie pracują, nadmiernie obciążają młodych. Teraz – po kilkunastu latach – okazało się, że fundusze emerytalne to gangrena, która zżera zdrowy organizm państwa i nadmiernie obciąża system zabezpieczenia społecznego, bo ZUS jest najlepszy. Z tym problemem za bary bierze się obecny rząd. Już przyciął składki na OFE, a także zapowiedział, że za dwa lata przyjrzy się dokładnie, co z funduszami należy zrobić. No i oczywiście obecne hasła mówią wprost – starsi muszą pracować długo, najlepiej tak długo, aby nie dostali ani złotówki emerytury.
Nie tak dawno mądre głowy uznały, że najlepiej sprawdza się edukacja ogólna. Dziś te same osoby stawiają na wczesną specjalizację w szkołach
Obecny rząd to reprezentacja przede wszystkim Platformy Obywatelskiej, do której weszło mnóstwo działaczy zarówno Unii Wolności (w której był sam pan premier), jak i AWS. Jak się okazuje, emerytury to niejedyna rzecz, którą zamierza zreformować. Mądre głowy już pracują nad zmianami w szkolnictwie. Uznano, że kształcenie ogólne nie najlepiej się sprawdza w obecnym świecie i w resorcie edukacji zastanawiają się nad przyspieszeniem specjalizacji. Gimnazjalista jeszcze będzie mógł pouczyć się trochę tego, trochę owego, ale już licealista będzie musiał szybko decydować, czy ciągnie go do ekonomii i zarządzania, czy do prawa i polonistyki, czy może powinien zostać inżynierem lub budowlańcem, który będzie pracował nad budową nowej Polski.
Niespecjalnie znam się na edukacji, jednak pamiętam, że rząd AWS-UW, na którego czele stał wiecznie uśmiechnięty Jerzy Buzek (uśmiechał się nawet wtedy, gdy sondaże wskazywały, że jego partia AWS nie wejdzie do Sejmu), reformował także oświatę. Wtedy była mowa o tym, że młodzi ludzie nie powinni zbyt szybko wybierać specjalizacji i że najlepsza jest edukacja ogólna. Pamiętam plany likwidacji czy też zmniejszenia liczby szkół zawodowych i liceów zawodowych (technika chyba się ostały), które miały zostać zastąpione przez licea ogólnokształcące. Wszystko po to, aby młodzi ludzie mieli więcej czasu na decyzję w sprawie wyboru przyszłego zawodu.
To niejedyne reformy, jakie wprowadził rząd Buzka. Zmniejszył on liczbę województw oraz powołał powiaty. On również wymyślił kasy chorych, które potem zostały scalone w Narodowy Fundusz Zdrowia. On także przymierzał się do gigantycznej reformy finansów publicznych, z której tak naprawdę pozostały jedynie przepisy w konstytucji o progach ostrożnościowych długu publicznego (ze straszakiem, który nakazuje równoważyć budżet, jeśli dług przekroczy poziom 55 proc. PKB). Wcale bym się nie zdziwił, gdyby rząd Donalda Tuska ponownie wziął na tapetę i te sprawy. W końcu w szeregach Platformy Obywatelskiej jest wielu polityków, którzy z tymi zagadnieniami zaznajomili się bardzo dobrze podczas poprzedniej reformy i teraz znowu mogą wymyślić coś fundamentalnego (czyli przypomnieć sobie reguły sprzed ostatniej reformy).
Inne dziedziny – jak choćby wypracowanie zasad liczenia składki emerytalnej od rolników, sensowne zarządzanie budżetem w skali kraju, inwestycje publiczne, które pomagałyby w rozwoju całego państwa, a nie regionów, które głosują na partię rządzącą, zwiększenie innowacyjności firm – wymagałyby od urzędników i ministrów przede wszystkim zdobycia nowej wiedzy. A kto chciałby się znowu uczyć, jeśli już przeprowadził tyle reform?