Decyzja o okrojeniu podstawy programowej, choć wyczekiwana, jest mocno spóźniona – oceniają eksperci. I zastrzegają, że w pracach nad zmianami powinni uczestniczyć główni zainteresowani, czyli nauczyciele
Odchudzoną podstawę programową resort edukacji ma przedstawić w ciągu kilku dni. Decyzję w tej sprawie premier Mateusz Morawiecki ogłosił pod koniec zeszłego tygodnia. Rząd zdał sobie bowiem w końcu sprawę, że przy obecnym reżimie sanitarnym i nauce w trybie zdalnym lub mieszanym nie ma możliwości zrealizowania całego materiału.
Dyrektorzy szkół apelowali o to od początku pandemii. Tym bardziej że obecna podstawa krytykowana była od dawna – zaraz po jej wydaniu przez Annę Zalewską na początku 2017 r. wskazywano, że jest przeładowana. Tym trudniejsze stało się jej realizowanie w trybie zdalnym, przy okrojonej siatce godzin i krótszych lekcjach. Rządzący nie przyjmowali jednak tych argumentów. Tuż po zakończeniu roku szkolnego apele w tej sprawie ponowiono, nawoływali do tego zarówno związkowcy, jak i szefowie placówek oświatowych. Dariusz Piontkowski, były już minister edukacji narodowej, tłumaczył, że nie można pochopnie zmieniać tak ważnego dla uczniów i nauczycieli dokumentu.
Ku zaskoczeniu wielu ekspertów premier takie zmiany jednak zapowiedział, a MEN potwierdziło, że wkrótce będzie obowiązywała nowa, okrojona podstawa, z materiałem wymaganym podczas egzaminów zewnętrznych.
DGP
– Nie można zmieniać reguł gry w trakcie gry, dlatego apelowaliśmy, aby odchudzona podstawa zaczęła obowiązywać przed rozpoczęciem roku szkolnego. W czasie wakacji był czas na to, aby wspólnie z nauczycielami opracować nowe regulacje w tym zakresie – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Zgadzają się z nim i nauczyciele, i eksperci – decyzja ta jest spóźniona.

Podstawa do realizacji

Szkolne podręczniki, a także programy nauczania dla nauczycieli poszczególnych przedmiotów są opracowywane na podstawie rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 14 lutego 2017 r. w sprawie podstawy programowej… (Dz.U. z 2017 r. poz. 356 ze zm.). Z punktu widzenia przepisów podstawę programową można zmienić w trakcie roku szkolnego. – Prawo oświatowe nie ogranicza takiej możliwości. Oczywiście dla nauczycieli i uczniów takie dokumenty powinny pojawiać się na początku roku szkolnego – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
W pierwszym miesiącu nauki nauczyciele z każdego przedmiotu informują bowiem o zakresie materiału do opanowania. – Jeśli pojawi się nowa podstawa programowa, uczniowie muszą być zapoznani z nowymi wymaganiami. Oczywiście te zmiany powinny być powiązane ze zmianą innych przepisów, dotyczących m.in. ramowych planów nauczania, trzeba także zmienić przy okazji programy nauczania – wylicza Marek Pleśniar.
W prace włączył się już Związek Nauczycielstwa Polskiego, który dziś ma polecić swoim przedstawicielom w okręgach, aby wspólnie z nauczycielami przygotowali propozycje dla resortu edukacji. – Potrzebujemy ok. 10 dni, aby je zebrać, a nikt lepiej się na tym nie zna, jak praktycy, czyli nauczyciele pracujący na co dzień z tymi dokumentami – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. – Mamy nadzieję, że MEN zechce wziąć pod uwagę nasze sugestie, a wypracowane rozwiązania zostaną poddane konsultacji ze środowiskiem, a nie, jak to bywało wcześniej, ogłoszone w Dzienniku Ustaw z dnia na dzień – dodaje.
Wszystko jednak wskazuje na to, że szerokich konsultacji nie będzie, bo nie ma na to czasu. – Jeśli podstawa ma być odchudzona, to musi się to stać szybko, każdy dodatkowy dzień zwłoki będzie niekorzystny, zwłaszcza dla tegorocznych maturzystów – mówi Anna Sala, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Suchej Beskidzkiej.
Jednocześnie przyznaje, że ma w związku z tym wiele obaw. – Jestem polonistką i już z uczniami przerobiłam wiele innych ważnych kwestii z obawy przed powrotem do zdalnej nauki. Podobnie inni nauczyciele. Po zmianach może się okazać, że ta część materiału, który zrealizowałam, i lektury, które omówiłam, wypadną z podstawy, tym samym nauka rozpocznie się od początku – podkreśla. Sugeruje przy tym, żeby nie zmieniać ramowych planów nauczania i dotychczasowej siatki godzin, bo jeśli nauczycielom zostanie trochę czasu po zrealizowaniu tej okrojonej podstawy, będzie dodatkowy czas na powtórki.

Można zmieniać, ale…

W szkołach ponadpodstawowych w rejonie stref czerwonych wprowadzono wyłącznie kształcenie zdalne, w strefach żółtych – model mieszany. Podczas nauki na odległość lekcje mogą być skrócone do 30 minut, dodatkowo przepisy bhp nie pozwalają, aby uczniowie zbyt długo przebywali przed monitorem komputera. Z tego powodu liczba zajęć w takiej formie jest ograniczona. Część dyrektorów zmniejszyła więc np. zajęcia z wychowania fizycznego, pojawiają się też głosy, aby zredukować lekcje religii, muzyki, plastyki czy techniki. Resort nie potwierdza, czy okrojenie podstawy programowej pójdzie w tym właśnie kierunku. Pozostaje też pytanie, co z podręcznikami.
– Podręczników nie trzeba zmieniać, bo przecież nauczyciel wcale nie musi z nich korzystać. Z kolei programy nauczania, które nauczyciele opracowują lub otrzymują od wydawców, już obecnie są mocno okrojone i sprowadzają się tylko do realizacji podstawy, nie wychodzą poza jej treści, choć taka możliwość w poprzednich latach istniała – wskazuje Anna Sala.
Związkowcy mają jednak wątpliwości, jak w praktyce resort edukacji zamierza wprowadzać zmiany w tak ważnym dokumencie. – Nie wydaje mi się, aby rząd wydawał drugą podstawę dla uczniów, którzy z powodu pandemii mniej się uczą, a pozostawiał tę opasłą dla tych, którzy mają zajęcia w formie stacjonarnej. Tym bardziej że za tym idzie szereg zmian – mówi Sławomir Wittkowicz, szef branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych.