Ogniska w szkołach nie rzutują na liczbę dobowych zakażeń, a lokalne decydowanie o zmianie trybu nauczania działa – mówił w piątek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Wskazał, że nie ma konieczności, by zabraniać nauczycielom pracy w kilku szkołach.

Andrusiewicz był pytany, czy jest rozważane ograniczenie pracy nauczycieli w kilku miejscach w związku z tym, że dochodzi do sytuacji, że zakażenie jednego nauczyciela wpływa na funkcjonowanie kilku szkół, w których uczy.

Rzecznik wyjaśnił, że ogniska w szkołach nie rzutują na liczbę dobowych zakażeń. "To są raczej pojedyncze zachorowania. I to, co się dzieje, pokazuje, że system sprawnie działa: te lokalne wyłączenia, przejście na nauczanie hybrydowe lub zdalne, kiedy nie mamy odgórnego narzucania, kiedy i kto ma przejść na tryb zdalny lub mieszany" – stwierdził.

Podkreślił, że w wielu zawodach pracownicy podejmują pracę w kilku miejscach. "Nie widzimy konieczności, by zabraniać jakiemukolwiek zawodowi podejmowania kolejnego zatrudnienia" – powiedział.

Przypomniał, że takie ograniczenie było wprowadzone wiosną w przypadku personelu medycznego zajmującego się w szpitalach osobami zakażonymi.

"Ale tu rzeczywiście ryzyko kontaktu z osobami zakażonymi było bardzo duże i możliwość przeniesienia zakażenia z jednego szpitala do drugiego, z jednej placówki do drugiej było bardzo duże. Tu takiego zagrożenia nie ma" – zauważył Andrusiewicz.

Aby zmniejszyć ryzyko szerzenia się epidemii, pod koniec kwietnia wprowadzono ograniczenie pracy personelu medycznego opiekującego się pacjentami z COVID-19 do jednej placówki medycznej. W zamian lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni dostawali rekompensaty. W lipcu przepisy zmieniono – praca medyków zajmujących się chorymi na COVID-19 w innych miejscach zależy od decyzji kierownika podmiotu leczniczego.